
Podczas gdy katolicy z Krucjaty Różańcowej ostro protestują i podnoszą wniebogłosy swój sprzeciw, osoby odpowiedzialne za spektakl "Śmierć i dziewczyna" pewnie otwierają szampana. "To dobra robota polityczna" powiedzieliby spece od marketingu, cytując fragment klasycznego rosyjskiego przysłowia. Przedstawienie, które będzie można obejrzeć już w tę sobotę, 21 listopada na deskach Teatru Polskiego we Wrocławiu, choć jeszcze się nie odbyło już ma zagwarantowane, że będzie wielkim kasowym sukcesem. Jego autorzy powinni za to po rękach całować swoich wrogów...
Nie pozwolimy by premiera tego sado-masochistycznego paskudztwa zaśmieciła ziemię polską i skalała królestwo Najświętszej Maryi Panny.
Śmierć i dziewczyna to spektakl o tym, jak najsprawniej zadać torturę. Gdzie uderzać i z jaką kulturą? Do jakiej opowieści przywiązać naszą ofiarę? Co zrobić, by kat i ofiara mogli odczuwać się głębiej i intensywniej? Wyobraźmy sobie tę sytuację. Że przykładamy rękę do ciała drugiego człowieka jak do jakiegoś instrumentu. I gramy na nim tak długo i tak mocno, aż nas poprosi o bis.
Napisz do autora: manuel.langer@natemat.pl
