Teoretycznie minister kultury to strażnik kultury właśnie, sztuki, mediów i artystów wszelkich. Kojarzy się z mecenatem i taką powinien spełniać rolę. Ale w pierwszym tygodniu swojego urzędowania minister Piotr Gliński pokazał raczej twarz cenzora. A na to aktorzy zgodzić się nie mogą. – Jak będą represje, czy finansowe szantaże, będziemy walczyć o wolność twórczą. Nie ma mowy o żadnej cenzurze – zapowiada Jacek Poniedziałek.
Bożena Dykiel nie pamięta podobnego przypadku ingerencji ministra. Jej pamięć zatrzymuje się daleko wstecz, jeszcze w czasach komunizmu. Gdy dyrektorem Teatru Narodowego w Warszawie był Adam Hanuszkiewicz. – Kiedyś, na dwa tygodnie przed premierą nie chciał przyjąć teatru z Moskwy. Powiedział, że kompletnie popsuje mu to próby i premierę. I za to wyrzucili go z teatru. Tak było za komuny. Gdy dyrektor nie był uległy i nie chciał się stosować do poleceń – mówi naTemat aktorka. A słynne ”Dziady”? – Zawsze było źle, jak polityka mieszała się do sztuki – dodaje.
Dlatego aktorzy czekają teraz, co będzie dalej. A słowo cenzura dominuje każdą rozmowę. – Stosowanie cenzury prewencyjnej nie jest właściwe. Ja należę do pokolenia, które walczyło z cenzurą. To jest coś, co kojarzy się mojemu pokoleniu jak najgorzej – mówi nam Paweł Szkotak, szef Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów.
Mamy XXI wiek, nie XIX
Próba wstrzymania premiery wrocławskiego przedstawienia przez ministra Glińskiego nie spotkała się – mówiąc delikatnie – nawet z namiastką zrozumienia środowiska aktorskiego. – Żyjemy w XXI wieku, a nie w XIX. W życiu środowisko aktorów nie zgodzi się na to, aby administracyjnie urzędnik państwowy ingerował w to, co się dzieje w teatrze – oburza się Jacek Poniedziałek.
Podkreśla, że przedstawienie oczywiście powinno się odbyć. – Nie można go cenzurować, nie można administracyjnie wpływać na repertuar, czy na dobór reżyserów i tekstów. Nie można zabraniać ludziom dostępu do kultury, nawet jeśli jest ona prowokacyjna i ostra – mówi.
Bożena Dykiel: – Jeżeli teatr uważa, że ma tak wyglądać ich spektakl, to niech tak wygląda. To widz oceni, czy będzie chciał przyjść, czy nie. Są widzowie, którzy lubią teatr obsceniczny i są tacy, którzy nie lubią.
Aktorka Kasia Warnke mówi, że w kwestii samego przedstawienia trudno jej się wypowiadać, ponieważ spektaklu nie widziała, choć brutalizm w teatrze wydaje jej się przebrzmiały.
Aktorka też wspomina komunizm. – Stawianie sztuce ograniczeń, czy to ideologicznych, czy obyczajowych, przypomina mi komunizm, czasy PRL-u. Cenzura jest dla mnie sygnałem opresji i sprawia, że niemożliwa staje się otwarta dyskusja na ten temat – mówi naTemat.
Co mnie obchodzi seks na scenie
Reakcje aktorów są jednak różne – od oburzenia, po słowa politowania, a nawet ocierające się o pewną śmieszność, czy wręcz zarzucające ministrowi niewiedzę, żeby nie powiedzieć ignorancję. W kwestii kultury właśnie. Bo że pokazał się w roli mecenasa, trudno – po wydarzeniach ostatnich dni – jednoznacznie powiedzieć. – Jeszcze nie zdążył nim być, dopiero przyszedł – próbuje go usprawiedliwiać Bożena Dykiel.
Większość aktorów nie chce z nami rozmawiać. Dzwonię do kilkunastu, próbuję w kilku teatrach. – Co mnie obchodzi seks na scenie! Nawet brak mi słów – rzuca jeden ze znanych reżyserów i zaraz się rozłącza. Inny: – Naprawdę są poważniejsze problemy w teatrach. Aktorzy, jak słyszą hasło ”polityka” mówią, że nie i absolutnie nie. Nic nie będą mówić. Niektórzy przepraszają. Bo raz się wypowiedzieli i do dziś żałują.
Powinien spytać brata reżysera
Ale pod adresem ministra natychmiast pojawiły się zarzuty, że najpierw powinien sprawdzić, kim jest Ewelina Marciniak i jakie spektakle robi. Objąć mecenatem, a nie atakować.
– To jedna z najbardziej obiecujących aktorek młodego pokolenia w Polsce, która niedługo będzie naszym towarem eksportowym na świecie. Jest artystką znakomitą i dobrze znaną w środowisku. Genialnie reżyseruje. A minister Gliński ma przecież brata, wspaniałego reżysera Roberta Glińskiego. Mógł go zapytać – mówi nam Julian Mere, prezes Związku Zawodowego Aktorów Polskich. W tym miejscu możemy wspomnieć jeszcze o aktorkach w rodzinie ministra – Joannie Żółkowskiej i Paulinie Holtz. Środowisko zatem dobrze powinno mu być znane.
– Piotr Gliński mógł też spytać swoją wiceminister, Wandę Zwinogrodzką, która w ministerstwie została szefem od teatrów. Ale nie zrobił tego. W pierwszym tygodniu swojego urzędowania nie powinien prowadzić krucjaty umoralniającej tylko na podstawie jakichś doniesień – dodaje Julian Mere.
Za wysokie progi na ingerencję
Minister powiedział, że o pornografii przeczytał na stronie internetowej Teatru Polskiego we Wrocławiu, ale dla aktorów nie jest to żadne tłumaczenie. Bo czasem reklamę można przecież podkręcić. By bardziej zszokować, zaciekawić i przyciągnąć potencjalnego widza.
– Minister nie powinien ingerować. Za wysokie progi ministra na tego typu ingerencje. On ma swój dwór. Powinien słuchać fachowców. Jeśli nie ma dobrych doradców, to potem są kłopoty – kwituje Bożena Dykiel. Zastanawia się nawet, czy to nie zły podszept współpracowników zagalopował ministra do takich posunięć. – Od razu zwaliło się tyle na głowę biednego Glińskiego, który jest porządnym facetem. Wierzę w jego intencje – przyznaje aktorka.
Najgorszy prognostyk o losy kultury
Wśród niektórych aktorów słychać jednak wyraźne głosy niepokoju. – Sytuacja, w której się znaleźliśmy jest jednym wielkim znakiem zapytania i budzi ogromny niepokój. Chodzi o to, jakie osoby będą zarządzać naszą kulturą. Wiceministrem został Jarosław Kurski. To najgorszy prognostyk, jeśli chodzi o losy kultury w Polsce. Ultraprawicowy fanatyk, moim zdaniem niebezpieczny – mówi Jacek Poniedziałek.
Sama nagość nie jest już niczym nowym w teatrze, choć – jak mówią aktorzy – z racji naszej kultury i religii – ciągle jest z nią pewien problem. Nie oznacza to jednak, że trzeba wstrzymywać przedstawienie, jeśli reżyser nawet posunie się o krok dalej. – W teatrze mieliśmy bardzo wiele nagości. Choćby w ”Oczyszczonym” Sary Kane w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego, w którym sam grałem. A premiera też była we Wrocławiu, w Teatrze Współczesnym i to w 2001 roku. Bardzo poszerzyliśmy granice wolności w Polsce – mówi Jacek Poniedziałek.
Co będzie dalej? Mówią, że zobaczą. Może nie będzie tak źle. Jacek Poniedziałek przypomina, że mimo burzy wokół przedstawienia, minister zapowiedział, że cenzury nie będzie. Trzeba trzymać go za słowo. Oglądał też wywiad z nim w TVP Info i jest zdania, że... dziennikarka nie dopuściła go do głosu.
– Żadnej wojny nie ma. Myślę, że współpraca się ułoży. Mogą, oczywiście, dalej robić krucjaty umoralniające, ale mam nadzieję, że ta krucjata – ich pierwsza na wejście – nauczy ich, żeby więcej takich rzeczy nie robić – wierzy również Julian Mere.
Nasza rzeczywistość jest naszpikowana pornografią i to jest z gruntu szkodliwe, jednak przypuszczam, że porno zostało użyte we wrocławskim spektaklu nie w celu popularyzacji tego zjawiska, ale krytycznie. Być może są widzowie zbyt wrażliwi, aby oglądać akt seksualny na scenie, ale przecież mamy wybór. I właśnie to jest najważniejszą kwestią w tej sprawie: jestem przekonana, że sztuka i artysta muszą być wolne od oceny moralnej.