Małgorzata Kożuchowska została mamą nieco ponad rok temu. Miała wtedy 43 lata i jej ciąża wywołała niemałą sensację w skali kraju. Tym bardziej, że aktorka konsekwentnie ciąży nie potwierdzała i na ten temat milczała jak grób. I nagle teraz Małgorzata Kożuchowska postanowiła podzielić się z Polakami informacją, że poddała się naprotechnologii. Metodzie, którą tak mocno promuje PiS. I natychmiast, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, o naprotechnologii zrobiło się głośno. Patrzcie! Tak trzeba się starać o dziecko! Żadne in vitro. Bierzcie przykład z Kożuchowskiej!
W ostatnich dniach każdy portal o tym pisał. Plotkarski, informacyjny czy publicystyczny. Ba, pojawiły się od razu artykuły o tym, czym ta naprotechnologia w ogóle jest. Oczywiście z Kożuchowską w roli głównej. W końcu jej się udało. Może zatem nie taki diabeł straszny? Może niepotrzebne było to całe in vitro?
Dla wielu kobiet zajście w ciążę jest czymś wyjątkowo trudnym. Jedną z takich kobiet była Małgorzata Kożuchowska. O zajście w ciążę starała się przez kilka lat, a jak przyznała w jednym z ostatnich wywiadów, pomogła jej naprotechnologia.Czytaj więcej
Dzięki niej więcej ludzi usłyszy o naprotechnologii
Nad nowiną z lubością pochyliły się prawicowe media. Bo wreszcie pojawił się tak medialny argument za tym, że ta metoda leczenia niepłodności jest skuteczna. Można spytać, dlaczego aktorka opowiedziała o tym właśnie teraz, gdy jej syn ma już ponad rok. I można snuć domysły, że rok temu była przecież inna sytuacja w kraju. A teraz minister zdrowia akurat postanowił zakończyć refundację in vitro.
A zatem Kożuchowska nasz wzór! I to taki, który przecież może naprotechnologię nieźle wypromować. Pokazać, że świat nie kończy się na in vitro. Tak, jak chciał tego, poprzedni rząd, który – jak wytknął przy okazji portal braci Karnowskich – ”promował i dofinansowywał kosztowną metodę in vitro”. Dlatego też wPolityce.pl nie ukrywa, że bardzo na aktorkę liczy. ”Dzięki świadectwu takich osób jak Małgorzata Kożuchowska o naprotechnologii usłyszy znacznie więcej par starających się o potomstwo, którym do tej pory wmawiano, że in vitro jest ich ostatnią deską ratunku” – czytamy.
Miejmy nadzieję, że obecny rząd - tak jak zapowiadał minister Radziwiłł zrobi wszystko, by metoda naprotechnologii stała się wreszcie obowiązującą metodą leczenia niepłodności. Bo to jedyne lekarstwo dla kobiet, które mają problem ze swoją płodnością. Czytaj więcej
Nic nie będzie wymuszać na naturze
Małgorzata Kożuchowska nigdy nie ukrywała, że jest osobą głęboko wierzącą, że słucha Radia Maryja, że ważne są dla niej wartości konserwatywne. Podobno to ona namawiała Tomasza Karolaka, z którym gra w serialu Rodzinka.pl, do ustatkowania się (do tej pory aktor prezentował zupełnie przeciwne poglądy polityczne).
Zawsze kojarzono ją z sympatykami PiS.
Kożuchowska nigdy nie kryła się również z tym, że nie poddałaby się zabiegowi in vitro, choć jednocześnie tej metody nie potępiała. Mówiła tylko, że na in vitro nie ma ochoty, niczego nie będzie wymuszać na naturze.
”Nie zdecydowałam się na metodę in vitro. Postanowiłam zawalczyć o dziecko inaczej” – powiedziała w ostatnim wywiadzie dla magazynu ”Viva”. Przyznała otwarcie, że po dwóch miesiącach leczenia, była już w ciąży. Czego chcieć więcej? Czyż to nie dobra nowina dla par, które latami starają się o dziecko? Że można naturalnie, o wiele szybciej i to wcale nie kosztowną metodą in vitro? Nic, tylko korzystać. Ile par pójdzie jej śladem? Ile nadziei roztoczy jej historia podsycana przez władze, które in vitro uważają za największe zło?A potem te nadzieje legną w gruzach?
To ideologia, nie medycyna
– Ludzie mają prawo mówić to, co uważają za stosowne. Ale wspieranie naprotechnologii jako jedynego słusznego wyjścia ma charakter jedynie ideologiczny. Nie przekłada się to na rzeczywistą medycynę. To nie jest medycyna. To jest ideologia – mówi naTemat znany warszawski ginekolog dr Grzegorz Południewski. Podkreśla, że on sam nie ma nic przeciwko naprotechnologii. Ale ludzie muszą wiedzieć, że nie każdemu ta metoda może pomóc, że są liczne ograniczenia, których nie da się przeskoczyć i które nie doprowadzą do cudownego zajścia w ciążę. To w końcu – jak mówi – bardzo szumna nazwa opisująca znane od dawna metody leczenia niepłodności polegające na śledzeniu cyklu. Wywodzi się mniej więcej z lat 30. ubiegłego wieku. Tu pisaliśmy w naTemat, jak postrzegają ją politycy PiS.
Powinna zagrać w lotto
A Kożuchowska? Przecież jej po 40. się udało. – Bardzo miło, że mówi o naprotechnologii i nie mam nic przeciwko tej metodzie. Ale powtarzam. Nie jest to metoda, która pomoże wszystkim. Może pani Małgorzata miała duże szczęście życiowe? Może powinna zagrać w lotto, bo ma farta? Naprotechnologia to są próby, próby, próby. Albo się uda, albo nie. Nie jest to absolutnie technologią, która cokolwiek może zastąpić. To jest cofnięcie się z leczeniem płodności do lat 30. ubiegłego stulecia – mówi ginekolog.
Faktycznie, w wywiadzie dla ”Vivy” Małgorzata Kożuchowska sama przyznała, że miała też ogromne szczęście. Tylko mało kto potem zwracał na to uwagę. Najważniejsze było to, że poddała się naprotechnologii. I bez względu na to czy tego chciała tego czy nie, i tak stała się bohaterką prawicy.
napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
Reklama.
dr Grzegorz Południewski
Stosowowanie obserwacji cyklu jest super jeśli mamy do czynienia z parą bardzo młodą. Ale część pacjentek absolutnie do tego typu leczenia się nie nadaje. To są pacjentki, które mają zrośnięte jajowody. To pary z bardzo obniżoną liczbą plemników. Nie będą się do tego nadawały pacjentki z endometriozą. A także kobiety starsze. W tym przypadku to ewidentne narażanie ich na to, że nigdy nie będą miały dziecka. Na temat in vitro i nowoczesnych metod leczenia niepłodności w zeszłym roku napisano ok. 30 tys. prac. Na temat naprotechnologii ukazała się 1 praca. I to jest ta różnica, która pokazuje, co tak naprawdę naprotechnologia może.