Protest "Solidarności" w sieci supermarketów Carrefour polegający na płaceniu przy kasach drobnymi monetami.
Protest "Solidarności" w sieci supermarketów Carrefour polegający na płaceniu przy kasach drobnymi monetami. Fot. Tomasz Fritz / Agencja Gazeta

– Nie mam wydać – ile razy słyszeliście to zdanie po próbie zapłacenia banknotem za poranne bułki? Sprzedawcy w naszych sklepach często nie zadają sobie trudu przygotowania odpowiedniej ilości drobnych, albo nie chce im się biegać do innych sklepów, by rozmienić banknoty. Dlaczego tak się dzieje? Jak jest w innych krajach?

REKLAMA
Turyści odwiedzający inne kraje europejskie i nie tylko, opowiadają, że nie spotkali się z tym problemem nigdzie indziej. Ula, zapalona turystka, która była m.in. w Londynie, Nowym Jorku, Paryżu, Izraelu, Brukseli, czy Perth opowiada nam, że w tych miastach spokojnie mogła wręczać w sklepach banknoty i zawsze dostała bez przewracania oczami resztę. Ewentualnie sprzedawca wychodził rozmienić pieniądze. Nie dotyczy to tylko wielkich miast, ale także prowincji.
A jak jest u nas? Często w najlepszym wypadku możemy zostać potraktowani zabójczym spojrzeniem, albo usłyszeć sakramentalne "może być bez grosza?" Skąd to się bierze?
– W Polsce banknot jest wyznacznikiem pozycji, gdy na Zachodzie jest to przeżytek. U nas mają one funkcję dodatkową, obok wartości samego nominału. A im dalej na Wschód, ten banknot powiększa się w plik. Widziałem przykładowo na Lazurowym Wybrzeżu Rosjan, którzy dzierżyli pliki banknotów – mówi nam profesor Roch Sulima, antropolog kultury.
Na zmianę przyzwyczajeń wpływają między innymi nowe technologie. Marta, która pracowała w Norwegii, opowiada, że tam prawie za wszystko płaci się elektronicznymi pieniędzmi, dlatego problemu wydawania reszty nie ma. Na to samo zwraca uwagę profesor Sulima, tłumacząc, że w dobie transakcji bezgotówkowych zmienia się podejście do banknotów. Opowiada anegdotę o ówczesnej prezes Narodowego Banku Polskiego, a obecnie prezydent Warszawy – Hannie Gronkiewicz-Waltz – która w klubie uniwersyteckim "wyjęła zmięty banknot, tak jak kiedyś dzieci, które płaciły kieszonkowym za oranżadę".
Stare przyzwyczajenia
Banknotom także nie ufamy. – Jest taka mitologia społeczna obrotu pieniędzy, że jeśli ktoś przychodzi z dużym banknotem, to kto wie, czy zarobionym uczciwie – tłumaczy antropolog. Mówi też, że zjawisko problemu z resztą może mieć związek z kulturą czasów przedwojennych, kiedy kasjerzy czy ekspedienci cieszyli się dużo wyższą niż teraz pozycją.
Podobnie i oczywiście mocniej oddziałują niedawne przecież czasy Polski socjalistycznej. – To pozostałości tego konfliktu społecznego i konfliktu z władzą. który w PRL, był osobiście doświadczany przy ladzie, najmocniej tam żeśmy go przeżywali – podsumowuje profesor Sulima. Mimo szkoleń w duchu "nasz klient, nasz pan" pozostają przecież w ludziach przyzwyczajenia wyciągnięte z domu.
Oczywiście nie można generalizować. Nie wszędzie natrafimy na problem z wydawaniem reszty. I nie tylko w wielkich sieciach. Alicja, ekspedientka ze sklepu osiedlowego, mówi, że nie zdarzają jej się takie sytuacje, by nie mieć pieniędzy w kasie. Uważa, że jej obowiązkiem jest by zabezpieczyć drobne i musi o tym myśleć, gdy się kończą. Nie zadaje pytania "czy może być bez grosza?" i nie krzywi się na widok Władysława II Jagiełły i Zygmunta I Starego.
A jakie były Wasze doświadczenia? Czy za granicą spotkaliście się z podobnymi problemami?