
Wigilia bez procentów
Ale alkohol w czasie Wigilii nie dla wszystkich jest tak oczywisty. Przyjęło się, że w Boże Narodzenie tak jak nie powinno się spożywać mięsa, tak powinno się stronić od alkoholu. Chociaż nie ma oficjalnego zakazu ze strony Kościoła, to tradycja nakazuje, żeby zrezygnować z butelki i pieczeni na wigilijnym stole. Czy Polacy przestrzegają tego niepisanego nakazu? Aby się przekonać wystarczy wziąć głęboki wdech na pasterce. Można się upić promilami w powietrzu wydychanym przez sąsiada obok.
Niestety, ze swojego dzieciństwa pamiętam spotkania z wujkami, podczas których głównie pochłaniano alkohol. Pamiętam odwiedzanie krewnych na wsi, których pomysłowość w urządzaniu Bożego Narodzenia ograniczała się do postawienia na stole dobrej butelki. Nie tak łatwo przerwać zwyczaje, panujące w rodzinie od wielu pokoleń.
– Ale nie w stajence!– mówi Piotr, który bardzo źle kojarzy święta zakrapiane alkoholem. Po wielkiej biesiadzie przy stole, łatwo było o jeden kieliszek za dużo. I nie zawsze było serdecznie. – Mój dziadek na pewno nie jest alkoholikiem, ale na święta, jak to mówił "żeby rozgrzać stare serducho" lubił sobie polać koniaku. Niestety, podczas kilkugodzinnego siedzenia za stołem łatwo przedobrzyć. Czasami były awantury – wspomina Piotr. I sam, teraz jako dorosły mężczyzna i ojciec dwójki dzieci, organizuje święta pod swoim dachem i nie serwuje alkoholu. – Wino – tak, ale dopiero w pierwszym i drugim dniu świąt. Poza tym na 7 osób kupuje tylko 2 butelki, więc nie ma szans, że ktoś "odpłynie"– dodaje.
Jestem za winem! Jezus prosił nas żebyśmy na jego pamiątkę pijali, a że fajny był facet, to i odmawiać nie wypada. Poza tym smaczne. Pić to oczywiście nie znaczy upijać się, ale wszędzie, w każdym narodzie tacy bywają.
Napisz do autorki: kalina.chojnacka@natemat.pl