Reklama.
Alkohol na wigilijnym stole to nadal kwestia, która dzieli świątecznych biesiadników. Podczas gdy jedni myślą nad ilością podawanego wina, inni zastanawiają się czy wódeczka jest już dobrze zmrożona.
Napisz do autorki: kalina.chojnacka@natemat.pl
Niestety, ze swojego dzieciństwa pamiętam spotkania z wujkami, podczas których głównie pochłaniano alkohol. Pamiętam odwiedzanie krewnych na wsi, których pomysłowość w urządzaniu Bożego Narodzenia ograniczała się do postawienia na stole dobrej butelki. Nie tak łatwo przerwać zwyczaje, panujące w rodzinie od wielu pokoleń.
Jestem za winem! Jezus prosił nas żebyśmy na jego pamiątkę pijali, a że fajny był facet, to i odmawiać nie wypada. Poza tym smaczne. Pić to oczywiście nie znaczy upijać się, ale wszędzie, w każdym narodzie tacy bywają.