13 ofiar w ciągu 10 dni... Ostatnia taka czarna seria miała miejsce w Tatrach w 1989 roku. Wtedy wysoko w górach panowały identyczne warunki. Pomiędzy skałami dominował lód. I choć media trąbią o tym zagrożeniu, ile się da, a w internecie krążą apele TOPR i Tatrzańskiego Parku Narodowego, nic to nie daje. Jedni idą w góry, inni ślizgają się po zamarzniętym Morskim Oku. Jeszcze inni dają się uwiecznić kamerą, jak wspinają się na czworakach. Jak zwykle, przy okazji takich wypadków, wraca też pomysł, by zamknąć Tatry na zimę.
Chodzi oczywiście o zamknięcie szlaków dla tych nieodpowiedzialnych. Dla weekendowych turystów, którzy przyjechali w Tatry na kilka dni i chcą w tym czasie zaliczyć jakiś szczyt. Niech się wali, pali, ale oni muszą iść. – Ja bym nie poszedł. Warunki są naprawdę fatalne. Jest tak ślisko, że głowa mała – przyznaje w rozmowie z naTemat przewodnik tatrzański Michał Jarząbek-Giewont. W ostatnich dniach, gdy w Tatrach ginęli kolejni ludzie, on odbierał telefony od turystów, którzy chcieli iść wysoko w góry. Razem z nim, z przewodnikiem.
– Odradzałem, proponowałem łatwiejsze trasy – mówi. Jeden z klientów chciał iść na Przełęcz pod Chłopkiem. Tam też w ostatnich dniach był śmiertelny wypadek. – Gdy odradziłem, już nie oddzwonił. Nie wiem, być może zrezygnował. Być może poszedł sam... A być może poszedł z kimś innym – mówi.
Jego kolega, inny przewodnik, szedł na Świnicę z trzema turystami, ale nie doszli. Odpuścił. Nie dał rady utrzymać ich na asekuracyjnej linie. Jak mówią przewodnicy, nie mógł "wyciągnąć ich na linie". – Raz, że było ślisko. Dwa, że osoby te nie dawały rady, nie miały przygotowania – mówi. A takie oblodzone szlaki mogą się w Tatrach utrzymać jeszcze jakiś czas. – Nie ma w ogóle śniegu. Ani w Zakopanem, ani do górnej granicy lasu. To zachęca ludzi. Myślą: "Jest ładna pogoda, możemy iść". I idą – mówi Michał Jarząbek-Giewont.
Dobry sprzęt nie załatwi myślenia
Nic nie jest w stanie powstrzymać zdeterminowanych turystów. Kupują super sprzęt i wydaje im się, że teraz wszystko mogą. Ale sprzęt to nie wszystko. Trzeba jeszcze wiedzieć, jak go używać. – Podstawą są raki, ale okazuje się, że ludzie nie potrafią w nich chodzić. Ja zawsze każę zakładać i patrzę, czy ktoś umie, czy nie. Dobry sprzęt nie załatwi za nas myślenia – mówi Michał Jarząbek-Giewont.
Turyści idą dalej nawet, jak widzą ratowników znoszących z góry rannych, czy ciała ofiar. – Popatrzą tylko i idą dalej. W schroniskach wiszą kartki z informacją, że w górach jest ślisko, że zdarzają się wypadki. Ale każdy robi, co chce – przyznaje ratownik TOPR Adam Marasek.
Na Słowacji Tatry zamykają
Dlatego zadajmy to pytanie, które wraca co jakiś czas, zwłaszcza zimą. Zamknąć Tatry dla turystów? Tak, jak robią to Słowacy? Może to coś da? Albo niech w wysokie góry idą tylko ci, którzy na przykład należą do klubów wysokogórskich. Niech będzie jakiś rejestr, niech będzie możliwość sprawdzenia, czy ktoś ma doświadczenie?
– Nie warto. Nic to nie da. Wiadomo, jak Polacy przestrzegają zakazów, choćby w ruchu drogowym. Nie wyobrażam sobie, jak można by taki zakaz wyegzekwować. To jest niewykonalne – mówi naTemat Adam Marasek. Na Słowacji niby taki zakaz działa. Tatry teoretycznie są zamykane na zimę. – Ale tylko formalnie. Po prostu ogłaszają, że zamykają i już. Nie są w stanie tego wyegzekwować. Proszę pamiętać, że mimo zakazu, w ostatnich dniach zginęło tam 7 osób. Nic to nie dało – mówi.
1 listopada na całą zimę zamknięte zostały szlaki turystyczne powyżej schronisk w Tatrach Słowackich. Zgodnie z przepisami słowackiego Tatrzańskiego Parku Narodowego szlaki zamykane są na okres 1 listopad – 15 czerwiec. Otwarte są szlaki dojściowe do schronisk tatrzańskich. W Tatrach Polskich 31 października zamknięta została dla zwiedzających Jaskinia Mroźna.
Z kolei 1 grudnia zamknięte zostaną 4 odcinki szlaków: Grzybowiec – Wyżnia Kondracka Przełęcz, Dolina Tomanowa – Chuda Przełączka, Dolina Pięciu Stawów Polskich – Świstówka Roztocka – Morskie Oko.
Czytaj więcej
Wśród tych osób byli doświadczeni taternicy. – Nawet najlepszym się zdarza. Był taki wypadek z udziałem ratownika TOPR. Szedł długim Giewontem i zahaczył rakiem o raka. I spadł – mówi przewodnik.
Jeśli na Słowacji złamiemy ten przepis, możemy być ukarani mandatem, a w razie wypadku Horska Służba obciąży nas kosztami wyprawy ratunkowej. (...) Zakaz ma na celu nie tylko zapobieżenie wypadkom, ale i ochronę przyrody. Czytaj więcej
Co zatem robić? Zmuszać ludzi do ubezpieczenia się? Ratownicy mówią, że uświadamiać, ile się da. Ani TOPR ani TPN nie zawaliły tutaj sprawy. Ich komunikaty rzeczywiście były wszechobecne w sieci. Ludzi przesyłali je sobie i prosili o "podanie dalej". Bezskutecznie. Michał Jarząbek-Giewont: – Nie oszukujmy się, kto zagląda na strony internetowe TOPR czy TPN? Potrzeba czegoś, co zastraszyłoby ludzi. Może zdjęcia z wypadków. Tak czasem robią za granicą ostrzegając przed wypadkami drogowymi.
Nawet na dole złamała nogę
Ale nawet, gdyby zamknąć wyższe partie Tatr, to nie da się zamknąć tych niższych. A tu o wypadki wynikające z nieodpowiedzialności też przecież nie trudno.
TOPR od kilku dni apeluje, by nie wchodzić na taflę Morskiego Oka. Co prawda staw jest zamarznięty, ale lód może być cienki. I mało kto słucha. Kilka dni temu jedna z turystek weszła na lód i złamała nogę. I TOPR znów musiał interweniować. A w drugi dzień Bożego Narodzenia ratownicy musieli pomagać setce turystów, którzy bali się wracać właśnie znad Morskiego Oka i domagali się transportu. Chyba cały teren trzeba płotem ogrodzić... A i to pewnie niewiele by dało.