Wieszanie zdrajców na Rynku Starego Miasta w Warszawie, obraz Jana Piotra Norblina.
Wieszanie zdrajców na Rynku Starego Miasta w Warszawie, obraz Jana Piotra Norblina. Fot. Wikimedia Commons
Reklama.
Odwołujemy się do Targowicy w charakterze symbolu. Pewnego skrótu myślowego, towarzyszącemu nam od dawna, który szczególnie w czasach zaborów skupiał w sobie wszelkie zło, sprzedajność, działanie na szkodę ojczyzny. Obecnie Targowica i zdrada to synonimy. Ale ci zdrajcy, jak dziś widzimy konfederatów z 1792 roku oceniając z perspektywy czasu (co zrozumiałe, mamy prawo do osądu historii), byli przekonani, że ratują kraj przed niewolą!
Sprawa jest wielowątkowa. Konfederaci, co tu mówić, prosili o wojskową pomoc Rosję. Warto jednak przynajmniej starać się wniknąć w tamten tok myślowy. Najlepiej w taki sposób, aby przy okazji samemu nie zostać posądzonym o zdradę...
logo
Jan Matejko, "Konstytucja 3 Maja". Domena publiczna / Wikimedia Commons
Pomijając zupełnie fakt, że prorosyjską konfederację oparto na założycielskim fałszu - nazwa sugeruje, jakoby zawiązano ją na terenach Rzeczypospolitej, tymczasem wszystko działo się w Petersburgu. Wypada dodać, że targowiczanie, przynajmniej w swoim przekonaniu, działali legalnie. Za zdradę uznali uchwalenie aktu Konstytucji 3 Maja. Konfederaci nie godzili się na to, co uczynił... skonfederowany Sejm (tzw. Czteroletni).
Rzeczywiście, przyjęcie reformatorskiej ustawy – drugiej, po amerykańskiej, pisanej konstytucji na świecie – odbyło się z pogwałceniem prawa. Biorąc pod uwagę okoliczności powiemy wręcz, że 3 maja 1791 roku na Zamku Królewskim dokonał się istny zamach stanu! Atmosfera tamtych dni była wyjątkowo gorąca. Król i "obóz postępowców" nie "przepchnęliby" ustawy, gdyby nie potajemne konszachty, zagłuszenie głosów opozycji czy szczelnie obstawienie miejsca obrad wojskiem...
– Zabiję własne dziecię, tu na miejscu wśród obrad sejmowych, aby nie dożyło niewoli, którą ten projekt gotuje! – krzyczał poseł ziemi kaliskiej Jan Suchorzewski w czasie obrad, późniejszy targowiczanin. Uczestnik to jednak za dużo powiedziane. Nikt nie dopuścił go do głosu przy opiniowaniu pierwszej europejskiej ustawy zasadniczej. Mało tego, krzepki poseł był tak pewien swych racji, że chciał się nawet pojedynkować z marszałkiem Sejmu.
logo
Poseł Jan Suchorzewski na obrazie Jana Matejki "Konstytucja 3 Maja". Domena publiczna / Wikimedia Commons
Kości zostały rzucone - wiwat 3 maj! Przyszedł czas na zaprzysiężenie ustawy na sejmikach szlacheckich. Nie wszyscy robili to dobrowolnie. Kontestatorzy dzieła zbawienia Rzeczypospolitej wyjeżdżali z kraju. Paktowali z Rosją, domagając się "sojuszniczej interwencji". Ale czy spodziewali się, że Polska rychło upadnie, a rodacy na zawsze wyklną ich z pamięci?
W trudnych czasach ludzie jak chorągiewki. Reformy odnowy kraju popierał np. zwolennik oświecenia ks. Hugo Kołłątaj. Gdy okazało się później, że protestujący wobec dzieła 3 maja zawiązali antykrólewski spisek, a wojna w obronie konstytucji zmierzała ku nieuchronnej klęsce, nagle zmienił zdanie.
Hugo Kołłątaj do króla Stanisława Augusta

Dziś jeszcze, Miłościwy Panie, przystąpić potrzeba do konfederacji targowickiej, nie jutro; każdy moment jest drogi, bo krew Polaków go oblewa.

. Polski władca podobnie. Czuł presję i w końcu przystąpił do Targowicy, za co odsądzano go później od czci. Czy miał wybór? Wątpliwe.

Akt konfederacji targowickiej

Żądania nasze są, aby Rzeczpospolita udzielną, samowładną, niepodległą, w granicach całą została, bo od wieków nikomu podległą i czyją własnością, dziedzictwem, nie była. Żądamy wolności, narodowi naszemu przyzwoitej, bo w niej przodkowie nasi od wieków żyli, bośmy się w niej porodzili i umierać chcemy. Żądamy spokojności wewnętrznej, trwałego z sąsiadami pokoju, bo szczęśliwości, bezpieczeństwa własności, nie zamieszania wojen szukamy. Żądamy sobie utwierdzić rząd republikański, bo do innego przywyknąć nie zdołamy, bo inny niepokój i ruinę przynieść nam tylko może.

Na ogół podkreśla się, że konfederaci posądzali "trzeciomajowców" o sprzyjanie rewolucyjnej Francji. Tymczasem uznawany za naczelnego zdrajcę Stanisława Szczęsnego Potockiego, goszczącego w 1790 roku w Paryżu, uznano właśnie za... jakobina. – Wolność nasza jest potrzebna do systematu trwałej spokojności Europy - mawiał przyszły ojciec Targowicy. Los okazał się przewrotny. Magnat chciał szlacheckiej republiki, przeto "zaprosił" 100 tys. Rosjan. I co miał z tego? Poniatowski nadal "rządził". I to jako... targowiczanin.
logo
Akces Stanisława Augusta Poniatowskiego do Targowicy. Domena publiczna / Wikimedia Commons
Zwolennicy Targowicy się sprzedali - brzmi jeden z podstawowych zarzutów wobec ludzi uznanych dawno temu za zdrajców. Rzeczywiście, nie gardzili rublem! Fakt, że część elity kraju była wtedy opłacana przez obce imperium, nie był jednak niczym nowym. Co więcej, kosztowne dary z Petersburga otrzymywał sam król Stanisław August. Zresztą gdyby nie jego kochanka Katarzyna II, pozostałby mało znanym litewskim stolnikiem.
Wśród targowiczan byli też ludzie z bogatymi, acz niejednoznacznymi życiorysami. Część broniła już wcześniej Rzeczypospolitej przed Rosjanami, i to pod hasłami walki o "Boga, honor i ojczyznę". Jak w czasie konfederacji barskiej z 1768 roku. Przykładem Szymon Kossakowski, krwawo dowodzący w rosyjskim mundurze Targowicą na Litwie. W 1793 roku Stanisław August uznał jego "patriotyczne" zasługi ofiarowując mu buławę hetmańską! Człowiek, który zmieniał poglądy jak przysłowiowe rękawiczki, trafił w końcu pod osąd warszawskiej ulicy.
Takich jak on tracono publicznie w czasie insurekcji kościuszkowskiej 1794 roku, choć Naczelnik Kościuszko miał tymi wypadkami nikłą kontrolę. Los Kossakowskiego podzieliłby zapewne królewski brat, prymas Michał Poniatowski. Dwa tygodnie przed egzekucją targowiczan zmarł w swym łóżku, złożony chorobą. Był postacią niewątpliwie tragiczną, uwikłaną w skomplikowany splot wydarzeń, ofiarą swoich czasów. Przystąpił do Targowicy, choć przysięgi wierności nie złożył. Fakt, że odprawiał później msze za powodzenie walk z Rosjanami dla wielu nie miał już większego znaczenia...
logo
Stanisław Szczęsny Potocki - czołowa postać Targowicy, symbol zdrady ojczyzny. Domena publiczna / Wikimedia Commons
„Konfederujemy się i wiążemy się węzłem nierozerwanym konfederacji wolnej przy wierze św. katolickiej rzymskiej” - głosił akt Targowicy. Później przyszedł jednak czas na wyrównanie rachunków z hierarchami Kościoła, popierającymi alians z Rosją. Na szubienicy, bez sądu, skończył choćby biskup wileński Ignacy Massalski. Człowiek światły, były przewodniczący Komisji Edukacji Narodowej. Biskup inflancki Józef Kossakowski, brat "wyklętego" Szymona, też miał swój rozum.
„Straciliśmy wolność. Nasi sąsiedzi wkrótce utracą spokój. Jest więc w interesie ich i naszym złamać fatalną Konstytucję narzuconą przez króla, przywrócić republikę i nadać jej formę trwałą” - oznajmili targowiczanie. Caryca, ujęta tymi słowami, wyszła z założenia, że Polski bez Rosji być nie może. Ujrzawszy polskich magnatów na swym dworze, zapytała z troską: "Jak tu ich nie przyjąć?".

Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl