To było prawdziwe show w Parlamencie Europejskim. Premier Beata Szydło przemawia, ale wzrok przykuwa czeski europoseł, który ma przyczepioną kartkę z napisem: "Jestem Polakiem". Szaleństwo, jakie potem nastąpiło, wydaje się nieprawdopodobne. Prawicowy internet od razu zrobił z niego bohatera. Największego przyjaciela Polski. Dumę naszego kraju. "Zaadoptujemy pana!" – piszą ludzie. W ciągu kilku godzin Petr Mach dostaje setki maili z Polski. Odpisuje na Facebooku. Po polsku. Kim jest człowiek, który skradł strasburskie show?
To szef Partii Wolnych Obywateli. Trochę taka partia Korwina. Ugrupowanie, które zupełnie nie liczy się na czeskiej scenie politycznej i jeszcze nigdy nie miało swojego reprezentanta w tamtejszym parlamencie. Według ostatnich badań z grudnia ubiegłego roku popiera je około 1 procenta Czechów. W rankingu 12 czeskich partii politycznych, to ona właśnie zajęła ostatnie miejsce.
– Myślę, że mogę śmiało powiedzieć, że wielu mniej wykształconych Czechów miałoby problem z odpowiedzią na pytanie, kim jest Petr Mach. Dlatego nie przeceniajcie tego, co on mówi. To marginalna postać pod każdym względem. Człowiek, który stoi na czele partii protestu. Radykalnej, prawicowej, libertariańskiej – mówi otwarcie Petr Kratochvil, szef Instytutu Spraw Międzynarodowych w Pradze.
Czyżby wykorzystał Polskę?
Politolog podkreśla, że z racji zawodu bardzo dokładnie śledzi to, co dzieje się na czeskiej scenie politycznej. – I przez ostatnie miesiące ani razu nie słyszałem pana Macha. Nic. Nie mam pojęcia, co robił w tym czasie. Nie wiem nic na temat jego działalności politycznej. W czeskiej polityce jest absolutnie niewidoczny. Jego wystąpienie w Parlamencie Europejskim w sprawie Polski jest pierwszym od miesięcy – mówi.
Przypadek? Nie. Zdaniem czeskiego politologa Petr Mach wykorzystał moment, a można nawet śmiało powiedzieć, że wykorzystał Polskę. – Chciał po prostu zademonstrować swój eurosceptycyzm. Polska nie ma tu nic do gadania. Nigdy na temat waszego kraju się nie wypowiadał. Ani wcześniej, ani po zmianie władzy – mówi Kratochvil.
Petr Mach na pewno tego nie powie. To, co mówi o Polsce, bez wątpienia ma świadczyć o tym, że z Polską się solidaryzuje. – To był sprytny ruch. Oczywiście powie, że bronił Polski, która stała się ofiarą UE. Ale jestem przekonany, że za jego wystąpieniem kryła się inna motywacja – uważa politolog.
Został gwiazdorem internetu Martin Ehl, szef działu zagranicznego gazety "Hospodarskie Noviny", całkowicie się z tym zgadza. – To partia marginalna, zupełnie się nie liczy. Mach wykorzystał Polskę, by pokazać siebie – mówi. Pewnie jako jeden z nielicznych czeskich dziennikarzy śledził debatę w Strasburgu. Zna język polski, w Polsce ma wielu przyjaciół. W Czechach był to temat zupełnie przemilczany. – Nikogo to nie interesuje – przyznaje. Gdy pytam, czy wie, że w Polsce Mach stał się bohaterem, reaguje śmiechem. – Chciał się pokazać i zrobił z siebie gwiazdora internetu, moje gratulacje. A premier Szydło i tak sama bardzo dobrze obroniła Polskę – odpowiada.
Spójrzmy, jak po wystąpieniu w Strasburgu odbierają go Polacy, którzy w większości na pewno nigdy wcześniej o nim nie słyszeli. Ale już z łatwością podchwycili hasło, które zaczęło robić furorę: "Chcemy Petra zamiast Petru".
Na facebookowym profilu polityka podobna atmosfera. Podziękowań ponad 500. "Dziękuję za piękny gest w obronie godności Polski. Wielu powinno uczyć się od Pana patriotyzm", "Dziękuję w imieniu całej mojej rodziny Żony, czwórki dzieci i tej dalszej", "Dziękuję Panu za odwagę i solidarność. Przywrócił mi Pan nadzieję i wiarę że nie jesteśmy sami, i że są ludzie i kraje, z którymi możemy współtworzyć inną i lepszą Europę".... Mach sam chyba był zaskoczony reakcją, bo odpowiedział w języku polskim.
Związany z Klausem, choć bardziej radykalny
Co o nim wiemy? Petr Mach w maju skończy 41 lat. I bez wątpienia w swojej politycznej karierze chyba jeszcze nie przeżył takiego zainteresowania swoją osobą, i to na arenie międzynarodowej. Nie miał jeszcze 30-tki, gdy został doradcą ówczesnego prezydenta Vaclava Klausa. Należał wtedy do jego ugrupowania, Obywatelskiej Partii Demokratycznej, był uważany za jego protegowanego. Stał też na czele powiązanego z Klausem Centrum Gospodarki i Polityki.
Aż nagle się rozdzielili. W 2009 roku Mach założył swoje ugrupowanie – stał się bardziej radykalny niż sam Klaus, o którym swego czasu mówiono, że jest największym eurosceptykiem w UE. I to właśnie z tego eurosceptycyzmu Mach jest dziś najbardziej znany.
Eurosceptyk, jakich mało
Parę lat temu miałam okazję rozmawiać z nim kilka razy. Zawsze powtarzał, że jego priorytetem jest wyjście Czech z UE. To była niemal obsesja na tym punkcie. Najbardziej byłby chyba zadowolony, gdyby cała Unia się rozpadła i poszczególne państwa stałyby się suwerenne. W 2014 roku właśnie na tym eurosceptycyzmie wygrał wybory do PE. I dziś jest jedynym europarlamentarzystą swojego ugrupowania. Dzięki temu mógł bronić Polski. A właściwie jednej, rządowej strony
Ale żeby mu było z PiS po drodze? Czesi nie mogą uwierzyć. – Jest liberałem ekonomicznym. Nie wiem kto w PiS mógłby również za takiego uchodzić – przyznaje Martin Ehl. Chodzi też o samo podejście do państwa. – Działania PiS to antyteza jego przekonań. PiS buduje silne państwo, a Mach jest jego przeciwnikiem. Państwo w jego oczach to potwór. Władza powinna być mocno ograniczona i niemal całkowicie zniesiona. W jego wizji państwo powinno posiadać tylko armię i sądownictwo, a wszystko inne powinno być prowadzone przez prywatne firmy – mówi czeski politolog.
W tym sensie pojawia się porównanie Kaczyńskiego i Putina. – To oczywiście nie to samo, ale obaj budują silne państwo i wykorzystują władzę do usunięcia swoich przeciwników politycznych. A Mach jest przeciwnikiem państwa. Jedyne podobieństwo między nim a PiS widzę w krytyce UE. Ale nawet ona jest inna, bo i czeski eurosceptyzm jest inny od polskiego... – mówi politolog o nowym bohaterze Polaków z prawicy. Taki to "przyjaciel Polski".