
Wypasione samochody, telefony i okazałe plebanie. Kościół nie stwarza wizerunku skromnego i ubogiego. - Są księża, którzy polubili dobre warunki życia. Przywiązują sporą wagę do mieszkania, wakacji i samochodu. I to nie jest dobre, bo nie jest to w duchu Ewangelii. Co gorsza, to oni najczęściej kształtują obraz Kościoła w mediach - przyznaje w rozmowie z miesięcznikiem "W drodze" dominikanin o. Maciej Zięba.
Fundusz Kościelny nic nie daje za darmo, tylko płaci Kościołowi za dobra zabrane w latach pięćdziesiątych.
- Na Konferencję Episkopatu przyjeżdża stu kilkudziesięciu biskupów, a w mediach pokazuje się czterech. Tego, że niektórzy przyjeżdżają pociągiem, nie pokazuje się wcale. Nie twierdzę, że pokazywanie drogich aut księży to kłamstwo. Ale jest to manipulacja. Niewiele osób wie, że na przykład Polonia amerykańska kupiła komuś samochód i nie można było odmówić, bo darczyńca by się obraził. Ja nie wiem dokładnie, czy tak jest, ale gdy się problem poskrobie, to prawda okazuje się często bardziej złożona. W klasztorze w Warszawie, w którym mieszkam, na czterdziestu zakonników mamy cztery samochody, skody. I się nimi wymieniamy. I żyjemy. I tak żyje większość księży w Polsce. Każdego polityka można ścigać z kamerą w ręku i pokazać, w której restauracji, jaki rachunek zapłacił, i że ten rachunek jest prawie taki jak pensja ubogiego człowieka. Nie wspomnę już o pensjach piłkarzy, aktorów - komentuje o. Maciej Zięba w wywiadzie z miesięcznikiem "W drodze". CZYTAJ WIĘCEJ
Kłopotliwy fundusz
- My, zakonnicy, mamy łatwiej. Dostajemy miesięcznie dwieście złotych. Tej kwoty nie musimy rozliczać. Wydatki ekstra zgłaszamy. Na ubranie, podróże, lekarstwa - wymienia o. Zięba.
PiS protestuje, a ksiądz Lemański wyjaśnia, jak naprawdę wyglądają emerytury duchownych


