W Polsce spada liczba powołań, coraz mniej ludzi aktywnie uczestniczy w życiu Kościoła. Tymczasem na terenie Polski powstają setki nowych świątyń. Czy jest w tym jakiś sens?
To bez wątpienia imponujące liczby. Ale po co, skoro z roku na rok coraz mniej kandydatów zgłasza się do seminariów i coraz mniej Polaków aktywnie uczestniczy w życiu Kościoła?
Na życzenie wiernych
Budowa nowych kościołów, jak podkreślają duchowni, nie jest ich wymysłem. Wynika z potrzeb mieszkańców. Polskie aglomeracje się rozbudowują, a ludzie uciekają z centrów miast na obrzeża, gdzie kościołów po prostu nie ma.
- Kiedyś w okolicy Wilanowa, gdzie jest Świątynia Opatrzności Bożej, praktycznie nikt nie mieszkał. Dziś powstają tam wielkie osiedla. Budowa nowych kościołów wymuszona jest migracją ludzi. To nie wymysł księży. To wierni domagają się, żeby mieć te świątynie blisko - podkreśla ks. Bogdan Bartołd, proboszcz Archikatedry Warszawskiej. - Na terenach dawnej Huty Warszawa mają powstać osiedla dla 100 tys. ludzi. Z tego co wiem, deweloper już teraz przygotował tam miejsce na cztery kościoły - dodaje.
Decyzje nie są podejmowanie spontanicznie. Zapadają w dekanatach, na które podzielone są diecezje. Kościoły budowane są tam, gdzie w jednej parafii jest za dużo ludzi, a mieszkańcy nowych osiedli mają do niej za daleko. - Nowe parafie nie powstają przecież w małych miejscowościach, gdzie kościoły stoją od wieków. Powstają w rozrastających się miastach i aglomeracjach. Na przedmieściach. Chodzi przede wszystkim o to, żeby dzieci i osoby starsze nie miały do kościoła 8 km. Jednak to nie tylko duszpasterze widzą potrzebę budowy nowej świątyni. To również wierni zabiegają o nowy kościół - potwierdza ks. Sławomir Nowakowski z działu budowy kościołów i administracji warszawskiej Kurii Metropolitalnej, proboszcz parafii Zesłania Ducha Świętego.
W tak licznej budowie nowych świątyń nic absurdalnego nie widzi publicysta Szymon Hołownia. - To nie czasy gospodarki centralnej, gdzie kościół budowano tam, gdzie chciał go postawić biskup. Dziś świątynie powstają tam, gdzie chcą wierni. Bo to ich datki je finansują. Jeśli mają jakieś inne potrzeby, to po prostu taki kościół nie powstanie - zauważa.
Hołownia zwraca uwagę na fakt, że nowo budowane kościoły są znacznie mniejsze. - Parafie powyżej 10 tys. wiernych są rzadko spotykane. Powstają nowe mniejsze przeważnie dla 2-5 tys. osób. Wynika to przede wszystkim z podziału wielkich parafii z czasów komunizmu, kiedy było trudno o pozwolenia, dlatego budowano je tak duże.
Ksiądz Boniecki jak widzi księdza w telewizji, przełącza kanał. Dlaczego duchowni tak nudzą?
Tadeusz Bartoś, były dominikanin i filozof uważa, że tworzenie mniejszych parafii jest jak najbardziej uzasadnione i logiczne. - W Polsce póki co nie brakuje księży. Spada liczba powołań, ale nadal w wielu parafiach jest proboszcz i kilku wikarych. Małe parafie są zgodne ze strategią duszpasterską. Im mniejsza parafia tym lepsza. Wierni przestają być po prostu anonimowi - podkreśla Bartoś.
Stare i opustoszałe
Sytuacja jest skomplikowana. Powstają nowe obiekty, a stare kościoły pustoszeją. Nie da się ich przecież po prostu zamknąć, wyburzyć. To wydaje się absurdalne, tym bardziej, że większość starych kościołów, tych w małych miasteczkach i w centrach metropolii, to zabytki. - Wyobraża sobie pani zamknięcie, czy rozbiórkę zabytkowego kościoła, np. Świętej Anny w Warszawie? Poza tym, nawet jeśli do tych kościołów, przychodzi mniej ludzi, to i tak nie są puste. Nadal są w stanie się utrzymywać - zaznacza ks. Bartołd. Przyznaje jednak, że o ich zamknięciu trzeba będzie pomyśleć poważnie, gdyby rzeczywiście nie było w nich już praktycznie nikogo. - Wtedy rzeczywiście nie będzie sensu i możliwości ich utrzymywania - dodaje.
Ewa K. Czaczkowska uważa jednak, że budowa nowych świątyń w Polsce powinna cieszyć, bo w końcu na Zachodzie są masowo zamykane. "Według szacunków jedna trzecia ze 110 tys. wszystkich obiektów sakralnych w Niemczech jest w stanie likwidacji lub zmiany przeznaczenia. Setki kościołów zostało już rozebranych, bo nie było na nie nabywcy. W 2010 r. jedynie z Kościoła katolickiego w Niemczech wystąpiło 181 tys. wiernych. Podobnie dzieje się w wielu innych krajach. Coraz częściej kościoły przebudowywane są na mieszkania, sale sportowe, hospicja czy biblioteki" - czytamy w "Rz".
Ale z czego wierzący mają się cieszyć, kiedy w Polsce liczba aktywnych katolików spada? Jeśli tak dalej pójdzie, mamy spore szanse podzielić los sąsiadów. - Nie sądzę, żeby w Polsce doszło do sytuacji, która ma miejsce w Niemczech. Jestem optymistą i
nie wierzę, żeby polskie kościoły całkowicie opustoszały. Mimo usilnych tęsknot niektórych polityków. Takie pytania o sens budowy nowych kościołów pojawiały się już w czasach socjalistycznych. Gomułka pytał kiedyś Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego: "Księże Prymasie, po co Ksiądz się stara o pozwolenie na budowę nowych kościołów, skoro za 10 lat będą stały puste?". Tak się przecież nie stało. Gdyby Kościół był instytucją jedynie ludzką, już dawno przestałby istnieć. Ale jest instytucją bosko-ludzką - podkreśla ks. Bogdan Bartołd.
Co łaska
Proces budowania kościoła jest nie tylko kosztowny, ale i niebywale czasochłonny. - Budowa, od pozyskania miejsca do wykończenia, trwa średnio kilkanaście lat - wyjaśnia ks. Sławomir Nowakowski. Proboszcz parafii Zesłania Ducha Świętego podkreśla, że budowa spędza wielu
księżom sen z powiek. Nie tylko dlatego, że to perspektywa kilku-kilkunastu lat, ale również dlatego, że postępy prac zależne są od wsparcia finansowego wiernych. - 300 lat temu kościoły budowali fundatorzy. Dziś kościół budują parafianie. Przy dzisiejszym kryzysie finansowym i mentalności materialistycznej nie jest łatwo. Żyjemy w innym świecie - podkreśla.
Ksiądz Bartołd zwraca uwagę na fakt, że wielu ludzi złości się na wysokie koszta budowy nowych kościołów, domów parafialnych, zarzuca im irracjonalność i marnotrawienie pieniędzy, a nie ma do tego podstaw. Nie cierpi na tym przecież budżet państwa i kieszenie podatników. - Kościół nie zaciąga kredytów na budowę nowych obiektów, nie dostaje dotacji państwowych. To wierni finansują budowę kościoła. Płacą ci, którzy chcą. Nikt ich nie zmusza - podkreśla ks. Bogdan Bartołd.
Budowa kosztem wspólnoty
Wielu wiernych jednak skarży się na to, że budowa odbywa się kosztem życia wspólnoty. I o ile nie mają problemu z dawaniem ofiar na tacę, wytrwale wspierając nowo powstający obiekt, o tyle często czują, że zupełnie zapomniano o duchowości parafii. O budowie mówi się na kazaniu, w ogłoszeniach i po mszy. Proboszczowie odwołują się do Jezusa i ewangelii, nie po to, by dawać wskazówki do życia, tylko szukając tam symbolicznych nakazów do wspierania budowy świątynia. Budowy nawet na kilkanaście lat spychają na ubocze rozwój duchowy parafian. To niejednokrotnie skutkuje ucieczką wiernych do innych parafii, a nawet zniechęceniem i całkowitą rezygnacją z życia Kościoła.
Kamerdyner papieża zatrzymany. Wynosił tajne dokumenty. To nie pierwsza afera w Watykanie
- Budowa jest absorbująca. Bardzo trudno połączyć ją wielu proboszczom z pracą duszpasterską. Z tego powodu biskupi uwrażliwiają kapłanów, żeby poświęcając się budowie, nie zapomnieli o wiernych - przyznaje ks. Sławomir Nowakowski z działu budowy kościołów i administracji warszawskiej Kurii Metropolitalnej.
Jego zdaniem jednak budowa nowych obiektów jest niezbędna, aby ludzie od tego Kościoła nie odeszli i o nim zupełnie nie zapomnieli. - Ludzi nie można pozostawić bez świątyń. Tak jak naturalnym jest powstawanie nowych osiedli, tak i naturalne jest powstawanie tam kościołów. Kiedy Paryż rozrastał się w latach 50. i 60., na nowo powstałych osiedlach nie budowano kościołów. Dziś tamtejsi kapłani mówią, że ludzie na tych właśnie terenach są dalecy od Boga. Jeśli mają daleko do kościoła, nie jest im z wiarą po drodze. Zmieniły się czas. Jest zupełnie inne tempo życia. To samo dotyczy Polski. Nie chodzi o nie wiadomo jaką liczbę kościołów. Ale ci, którzy chcą, powinni mieć do nich dostęp - konkluduje ks. Nowakowski.