Coraz głośniej mówi się o dymisji kontrowersyjnego szefa polskiej dyplomacji Witolda Waszczykowskiego. Jego losy mają być przesądzone i najpóźniej za kilka miesięcy Jarosław Kaczyński ma nakazać mu zmianę fotela szefa MSZ na miejsce w Parlamencie Europejskim, które zwolni się po awansie europosła Janusza Wojciechowskiego do Europejskiego Trybunału Obrachunkowego.
Waszczykowski narobił sobie tylu wrogów, że niektórzy już głośno wiwatują jego klęskę. Tyle, że jego następca wcale nie musi oznaczać dobrej zmiany dla polskiej dyplomacji. Na razie Jarosław Kaczyński mówi mediom, że Waszczykowski utrzyma swoją pozycję. Nie mówi jednak, na jak długo.
Ławka rezerwowych w tej dziedzinie jest w Prawie i Sprawiedliwości stosunkowo krótka. Partia Jarosława Kaczyńskiego miała ten problem od zawsze. W 2005 roku, gdy PiS po raz pierwszy sięgało po władzę, cudem dało się jeszcze pozyskać doświadczonego dyplomatę najwyższej klasy Stefana Mellera. To w dużej mierze jego zasługą było, że Zachód pierwszy etap budowy tzw. IV RP przeżył w dużo mniejszym szoku niż jest to obecnie.
Potem prezes Kaczyński zaprosił jednak do rządu populistę Andrzeja Leppera i ówczesny szef MSZ stanowczo odmówił firmowania na świecie takiej ekipy. Od tego momentu perypetie PiS z dyplomacją mają się tylko gorzej, więc dymisja Witolda Waszczykowskiego wcale nie musiałaby oznaczać, że zastąpi go ktoś o wiele bardziej predestynowany do kierowania resortem spraw zagranicznych dużego europejskiego państwa. Oto twarze najpoważniejszych kandydatów do zastąpienia dyplomaty z Piotrkowa Trybunalskiego.
Krzysztof Szczerski
To nazwisko najczęściej wymieniane po tym, gdy pojawiły się informacje, iż Jarosław Kaczyński przesądził już o losach Witolda Waszczykowskiego i czeka tylko do zakończenia procesu organizacji szczytu NATO w Warszawie, by go z rządu Beaty Szydło wyrzucić.
I teoretycznie życiorys Krzysztofa Szczerskiego rzeczywiście zachęca do tego, by to jemu powierzyć kierowanie polską dyplomacją. To przecież były wiceminister spraw zagranicznych z doświadczeniem w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej, który aktualnie jest najważniejszym doradcą prezydenta Andrzeja Dudy, nie tylko w sprawach międzynarodowych.
Jednak w oczach Jarosława Kaczyńskiego ta zażyłość z prezydentem może być właśnie kluczowym argumentem za tym, by Krzysztofa Szczerskiego trzymać z dala od Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Człowiek Andrzeja Dudy mógłby tam zyskać zbyt dużą samodzielność i wpływy, co byłoby sprzeczne z polityką permanentnej marginalizacji polityka z Krakowa, którego prezes PiS uczynił prezydentem.
Przeciwko Szczerskiemu przemawia też to, że PiS chce wreszcie w dyplomacji spokoju. Tymczasem po jego nominacji prasa z całego świata szybko wzięłaby zapewne na celownik jego ultrakatolickie poglądy i przypomniała, że to człowiek, który proponował wprowadzenie w Polsce ustroju republiki wyznaniowej i przekształcenie części parlamentu "w reprezentację osób zaufania publicznego, w tym przedstawicieli Kościołów chrześcijańskich z dominującą reprezentacją Episkopatu Kościoła katolickiego".
Anna Fotyga
PiS ma na światowych salonach same trudne przeprawy, więc na czele dyplomacji przydałby się znowu jakiś "hardcore negotiator"... Jarosław Kaczyński może mieć w pamięci nie tylko okres, gdy Anna Fotyga w jego rządzie podjęła się kierowania MSZ, ale i fakt, iż to jedna z tych polityczek PiS, które świata poza nim nie widzą. Może dyplomatka z niej mierna, ale bez wątpienia byłaby szefowi partii wierna.
Szczególnie, że Jarosław Kaczyński ministerialną nominacją uratowałby ją od dalszych kompromitacji, które funduje sobie w Parlamencie Europejskim. Szefuje tam podkomisji spraw zagranicznych i obrony, ale to dla niej istne polityczne piekło, co z lubością wytykali belgijscy komentatorzy polityczni. "Całkowicie nieprzygotowana europosłanka, która nie powinna znaleźć się na tym stanowisku" – oceniał ją Nicolas Gros-Verheyde.
Jak informowaliśmy w naTemat już przed dwoma laty, podobnie o jej kompetencjach wypowiadali się amerykańscy dyplomaci. W ujawnionych przez WikiLeaks depeszach można przeczytać, że Anna Fotyga w roli szefowej MSZ była niesamodzielna, ślamazarna i doprowadziła do upartyjnienia służb dyplomatycznych. O ile dla Jarosława Kaczyńskiego to wszystko po prostu zapowiedź świętego spokoju w MSZ, o tyle dla pozycji Polski straty wynikające z powrotu Fotygi mogą być nieocenione.
Paweł Kowal
Na ławce rezerwowych prawicy to chyba najlepszy kandydat do objęcia sterów w polskiej dyplomacji. Paweł Kowal ma w sobie coś z politycznego jastrzębia, ale zarazem jego wysokie kompetencje nie pozwalają mu chlapnąć czegoś niepotrzebnego, czy wykonywać zbyt nerwowych ruchów.
Choć przez lata Platforma Obywatelska kusiła go, by poszedł drogą Pawła Zalewskiego, Michała Kamińskiego, czy Ludwika Dorna, on twardo pozostawał wierny prawej stronie sceny politycznej. Pomimo tego że w PiS nie wybaczyli mu, iż był wśród rozłamowców spod szyldu Polska Jest Najważniejsza i trzymali na dystans. Gdyby jednak Paweł Kowal otrzymał propozycję zastąpienia Witolda Waszczykowskiego, prawdopodobnie nie odmówiłby tej misji. Ale czele MSZ wyrósłby na gwiazdę i być może był głównym hamulcowym najbardziej kontrowersyjnych eksperymentów PiS z polską demokracją.
Przeciwko Kowalowi przemawia też jego znajomość polityki wschodniej i trzeźwe stanowisko wobec poczynań Rosji. Jarosław Kaczyński tymczasem postanowił chyba w politykę wschodnią się nie angażować i nie drażnić Kremla. Bo przecież wbrew powszechnej opinii o PiS jako partii antyrosyjskiej, to właśnie przejęcie władzy przez to ugrupowania dało Władimirowi Putinowi spokój z tematem wojny na Ukrainie, który wcześniej Polska najgłośniej podnosiła na forum międzynarodowym. Dyplomacja kierowana przez Kowala nie pozwoliłaby na taki stan rzeczy.
Grzegorz Kostrzewa-Zorbas
Jeżeli zmiany w MSZ pójdą według schematu, na podstawie którego została wybrana znaczna część rządu Beaty Szydło i członkowie Kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy, to Grzegorz Kostrzewa-Zorbas może okazać się kolejnym "niezależnym" ekspertem, który dołączy w ekipie PiS m.in. do Anny Streżyńskiej, Mateusza Morawieckiego, czy Marka Magierowskiego.
"Niezależność" Kostrzewy-Zorbasa gwarantować będzie fakt, iż ma on przeszłość w Platformie Obywatelskiej, dzięki której dostał się kiedyś do sejmiku województwa mazowieckiego, a którą opuścił jednak pod koniec pierwszej kadencji Donalda Tuska w fotelu premiera. Od tego czasu całkiem nieźle radzi sobie jako opozycjonista, będąc ważnym publicystą magazynu "wSieci" i portalu wPolityce.pl, które przez wielu nazywane są organami prasowymi PiS.
Jednocześnie to ekspert, którego CV naprawdę może imponować. W Ministerstwie Spraw Zagranicznych kierował niegdyś wpływowym departamentem planowania i analiz. W Ministerstwie Obrony Narodowej szefował komórką odpowiedzialną za polityką obronną. To on był głównym negocjatorem umowy, na podstawie której na początku lat 90-tych doszło do wycofania z Polski wojsk rosyjskich. Później na renomowanych amerykańskich uczelniach prowadził badania nad terroryzmem i globalizacją.
Za kandydaturą Grzegorza Kostrzewy-Zorbasa przemawiają jednak nie tylko najwyższej klasy kompetencje i wsparcie braci Karnowskich. Od czasu do czasu wciąż zdarza mu się wygłaszać kąśliwe opinie na temat polityki PiS. Ostatnimi czasy szczególnie pod adresem MSZ, które na własne życzenie ściągnęło do Polski przedstawicieli Rady Europy, którzy wizytę nad Wisłą podsumują krytyczną opinią o stanie tutejszej demokracji i prawa. Taka krytyka jednak nie tyle mu szkodzi, co uwiarygadnia jako apolitycznego eksperta.
Konrad Szymański
Przy rządowych rekonstrukcjach najłatwiejszym posunięciem bywa proste przesunięcie szczebel wyżej dotychczasowego wiceministra w danym resorcie. Gdyby Jarosław Kaczyński przy rozliczeniu się z Witoldem Waszczykowskim wybrał właśnie takie wariant, najpoważniejszym kandydatem na nowego szefa polskiej dyplomacji byłby Konrad Szymański, czyli obecny sekretarz stanu ds. europejskich.
Kompetencji teoretycznie również mu nie brakuje, bo to polityk z bardzo bogatym doświadczeniem międzynarodowym. Różnicy jakościowej w porównaniu z Waszczykowskim światowe salony nie powinny jednak odczuć, a pozycja Polski wciąż byłaby zagrożona potencjalnymi wpadkami ministra spraw zagranicznych. Konrad Szymański to bowiem kolejny PiS-owski dyplomata, który szybciej mówi niż myśli. Co świetnie pokazał, gdy w jednym z wywiadów oznajmił, że Polska zamierza zamknąć się na uchodźców i decyzję tę łączył bezpośrednio z zamachami terrorystycznymi, które w listopadzie miały miejsce w Paryżu.
Polityka zagraniczna dla PiS od zawsze była jednym z najtrudniejszych obszarów do obsadzenia właściwymi ludźmi i Witold Waszczykowski seriami swoich wpadek tylko to potwierdził. Jeśli jego następca nie będzie zdolny do szybkiego naprawienia dotychczasowych błędów, oby chociaż nie popełniał nowych. Bo każda wpadka polskiej dyplomacji idzie nie tyle na konto aktualnie rządzących, co całej Polski i potrafi mieć swoje reperkusje przez lata.