Chęć podjęcia dialogu z PiS to przejaw naiwności Ryszarda Petru? Raczej jego wyrachowania...
Chęć podjęcia dialogu z PiS to przejaw naiwności Ryszarda Petru? Raczej jego wyrachowania... Fot. Mieczysław Michalak / Agencja Gazeta

Jeszcze niedawno śmiano się, że to będzie "nowoczesna Platforma", a tymczasem formacji Ryszarda Petru dziś jakby bliżej do partii, którą łatwiej określić, jako nowocześniejsza wersja PiS. Niby podążanie środkiem drogi między PiS i PO od początku było podstawą istnienia .Nowoczesnej, ale wielu twierdzi, że dialogiem z Jarosławem Kaczyńskim w jednej chwili Petru może przekreślić wszystko, co dotąd w polityce osiągnął. W rzeczywistości ta gra toczy się jednak o wyższą stawkę.

REKLAMA
Gdzie się podział dawny Petru?
Sondaże są dla formacji Ryszarda Petru wciąż dość optymistyczne. Większość badań wskazuje, że .Nowoczesna jest dziś drugą siłą z największym poparciem społecznym i jeśli nie goni Prawa i Sprawiedliwości, to przynajmniej wyprzedza Platformę Obywatelską. W doniesieniach prasowych synonimem nazwiska Ryszarda Petru nadal pozostaje też miano lidera opozycji.
Tylko wydaje się, że wszystko to .Nowoczesna i jej szef zawdzięczają wejściu w ostatnich miesiącach w rolę opozycji totalnej przeciwko wizji państwa według Jarosława Kaczyńskiego. Bo przecież to Petru najwyraźniej zabierał głos w sprawie ataku na niezależność Trybunału Konstytucyjnego. To on głośno alarmował w sprawie pogłębiającej się inwigilacji i zagrożeń związanych z nową ustawą antyterrorystyczną. To Petru grzmiał , że jego ludzie będą pilnowali, by w Sejmie nie doszło do sytuacji, w której pod nieobecność innych formacji PiS i Kukiz'15 mogłyby niespodziewanie przeprowadzać najbardziej kontrowersyjne zmiany w prawie.
To wówczas słupki poparcia szybowały w górę, bo wielu z Polaków sceptycznych, krytycznych, a w dużej mierze i przerażonych rządami PiS właśnie w Petru i jego ludziach zobaczyło jakąś nadzieję. On mówił głośno o tym, co czuje większość obywateli. Co dziś zostało po tamtym Ryszardzie Petru? Gasnący blask słynnego już światełka, które szef . Nowoczesnej dostrzegł po niedawnym spotkaniu opozycji z Jarosławem Kaczyńskim...?
Ryszard Petru
po spotkaniu z prezesem PiS

Spotkanie przebiegało w miłej atmosferze, mam nadzieję, że pojawiło się światełko w tunelu...

W ubiegłym tygodniu Ryszard Petru zupełnie niespodziewanie zmienił front i zaczął opowiadać nie tylko o tym światełku w tunelu, ale i rzekomej otwartości Jarosława Kaczyńskiego na rozwiązanie patowej sytuacji wokół Trybunału Konstytucyjnego. Co więcej, zaczął nawet trochę mówić językiem prezesa PiS i utyskiwać na "konflikt destruktywny zarówno dla rządzących, jak i dla opozycji".
Wymarzona opozycja PiS
Komentatorzy natychmiast uznali, że to wpadka polityka, który dopiero przed rokiem rzucił korporacyjny świat i łatwo dał się oszołomić staremu wyjadaczowi, jakim jest prezes Kaczyński. Jednak Ryszard Petru od tego czasu konsekwentnie brnie dalej. – Totalna opozycja nie spowoduje, że PiS straci władze – stwierdził na antenie RMF FM. – Z kim mamy rozmawiać, jak nie z Jarosławem Kaczyńskim – pytał retorycznie na łamach "Rzeczpospolitej".
Na pierwszy rzut oka, takie zachowanie Ryszarda Petru wobec Jarosława Kaczyńskiego tylko pogłębia powszechne przekonanie, że od dżentelmena z Żoliborza zależy każdy aspekt życia Polaków. Za co w mgnieniu oka szef .Nowoczesnej zyskał immunitet sympatyzujących z PiS mediów. "Petru oberwał po uszach od salonu" – donosiła "Niezależna". "Ależ go to boli! Lis nie może darować Petru rozmów z Kaczyńskim" – komentowali z radością bracia Karnowscy.
Wygląda jednak na to, że zaskakującym zwrotem ku PiS lider .Nowoczesnej podjął po prostu pewną ryzykowną grę. Taką, z której są tylko dwa wyjścia. Jedno prowadzi ku marginalizacji, drugie w kierunku sukcesu, o którym nawet Tuskowi i Kaczyńskiemu się nie śniło.
Kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa
– Nikt nie jest zdziwiony, a tym bardziej zawiedziony – słyszymy od działacza .Nowoczesnej z kręgów odpowiedzialnych za wizerunek tej formacji. Rozmówca naTemat zwraca uwagę, że Pertu może i nagle złagodził ton, ale nie mówi niczego, co nie leżałoby u podstaw projektu politycznego, który wymyślił.
Bo przecież już w kampanii wyborczej mówił, że nie będzie w ciemno potępiał dobrych pomysłów PiS. – Badania wskazywały, że właśnie w takiej postawie jest szansa na największy sukces. Polacy są zmęczeni wojną, która trwa w polityce nieustannie od 2005 roku. A sukces Andrzeja Dudy dowiódł, że dzięki temu zmęczeniu łatwo można pozyskać nawet tych wyborców, którzy dotąd identyfikowali się z zupełnie inną stroną sceny – dodaje.
Na naszych oczach podobno trwa więc wielki test tego, czy hołdowanie przyświecającej powstaniu .Nowoczesnej zasadzie bycia "opozycją konstruktywną" ma sens. Mówi się jednak jeszcze o dwóch innych powodach zmiany tonu u Petru.
Pierwszy to analiza zainteresowania kolejnymi protestami. Choć wiosną i latem powinno być łatwiej wyprowadzać ludzi na ulice, to liberalna część społeczeństwa znana jest z tego, iż z trudem rezygnuje dla polityki z weekendowego relaksu, czy urlopów. Wielokrotnie boleśnie przekonywała się przecież o tym PO, gdy część jej elektoratu w takim okresie nie pofatygowała się nawet na udział w wyborach. Jeśli więc osłabłoby zainteresowanie protestami, a Petru utrzymał bojowy nastrój, straty wizerunkowe również byłyby spore.
Po drugie, w .Nowoczesnej czują, że to najlepszy czas na próbę dobicia Platformy, która przypomina cień tego, czym była jeszcze w dniu ostatnich wyborów. Najlepszą bronią ma być przekonanie Polaków, że Donald Tusk i spółka przez lata niepotrzebnie podgrzewali konflikt z Jarosławem Kaczyńskim, który teraz tylko Ryszard Petru może wygasić. To ma przyciągnąć nie tylko nowy elektorat liberalny, ale i umiarkowanych konserwatystów, czy zapatrzoną w prawicę młodzież.
Planu awaryjnego nie ma
A co jeśli plan się nie powiedzie? .Nowoczesną czeka zapewne marginalizacja. I kto wie, czy nie z łatką liberalnej przybudówki PiS. Albo opinią konia trojańskiego opozycji. Tę narrację już wobec .Nowoczesnej próbuje narzucić Roman Giertych, który odświeżył przy okazji dyskusję o tym, czy Ryszard Petru nie jest tylko twarzą formacji w rzeczywistości kierowanej przez wpływowych biznesmenów.
Roman Giertych
adwokat, polityk

Dzisiejszy zwrot Nowoczesnej może być wytłumaczony tylko w jeden sposób. Ten animusz z początku powstania tego ugrupowania potrzebował paliwa. A kto był dostarczycielem paliwa? Do końca nie wiemy. Czyżby dostarczyciele paliwa postanowili wpisać się w dobrą zmianę, gdyż uznali, że głównym dystrybutorem jest jednak Państwo? Nie zdziwiłbym się...

Ale Ryszarda Petru na tę ryzykowną grę przecież stać. Jeśli przegra, łatwo będzie mógł wrócić do świata finansów. Gdzie dzięki doświadczeniu z polityką zajmie jeszcze bardziej wpływowe miejsce niż w przeszłości. A jeżeli plan wypali, do zgarnięcia w wyborach będzie wynik może lepszy od tego osiągniętego przez PiS w 2015 i PO w 2007 roku. No i sława tego, który zakończył wojnę polsko-polską.

Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl