– Co to jest 30 tysięcy członków obrony terytorialnej? To jest nic – twierdzi kpt. Caba. Podobnie oceniło potencjał tej jednostki także kilku innych oficerów Wojska Polskiego do których się dodzwoniliśmy. Anonimowo. Oficjalnie nikt nie chce przyznać, że formacje OT zostaną zdmuchnięte zanim ktokolwiek się obejrzy. Do czego w takim razie ma służyć ta formacja? Opozycja nie ma wątpliwości, że do ochrony... rządu.
Koncepcja obrony terytorialnej nie jest nowa. Płk. Józef Marczak z Akademii Obrony Narodowej przytacza przykład amerykańskiej milicji z czasów wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Co więcej, uważa, że formą obrony terytorialnej było także pospolite ruszenie w Rzeczpospolitej Szlacheckiej. - To błędne myślenie – twierdzi gen. Koziej. Jednostki Obrony Terytorialnej z zasady muszą być przygotowywane do obrony lokalnej, bez sensu jest wożenie ich po całym kraju i wyznaczanie poważnych zadań bojowych, nie po to formuje się takie jednostki.
Jakie zatem cele powinny przyświecać członkom OT? Zabezpieczenie ważnych budynków, mostów, ważnych obiektów lokalnej infrastruktury. W przypadku konfliktu wojennego żołnierze Obrony Terytorialnej mają pilnować zaplecza frontu. Jak twierdzi Stanisław Droś, wiceprzewodniczący stowarzyszenia Obrona Terytorialna, w każdym powiecie będzie stworzona jednostka liczebności kompanii, znająca teren i ludzi. Według tej koncepcji tym 380 członkom OT łatwiej będzie chronić i zabezpieczać, a w ostateczności stawić opór wrogowi, jeśli będą walczyć na swoim podwórku.
Bez szans
– 10 lat temu plan mobilizacyjny zakładał, że oddziały rezerwistów miały zabezpieczać dwa ważne punkty w Piasecznie – wspomina kpt. Caba. – Był plan, ale w efekcie 300 ludzi nie było w stanie nawet porządnie zabezpieczyć dwóch mostów, trzeba było przydzielić do tego zadania żołnierzy służby czynnej z pobliskiej jednostki. Jedna kompania na powiat? Bez szans... – dodaje.
Liczba żołnierzy Obrony Terytorialnej ma wynosić około 30 tysięcy ludzi. – To jakaś bzdura – twierdzi oficer z WSzW. – Gdy była jeszcze armia zawodowa to oddziały zaplecza miały być formowane z ludzi, którzy przeszli normalne szkolenie wojskowe i przeszli do rezerwy. Ich liczebność można było oceniać na 300-400 tysięcy ludzi i to jest jakaś realna siła.
W ocenie zawodowych oficerów te 30 tysięcy będzie mogło co najwyżej usuwać gruz na ulicach czy przeprowadzić staruszkę na drugą stronę ulicy. Warto przypomnieć, że Armia Krajowa latem 1944 liczyła 390 tysięcy ludzi. Nawet jeśli wielu z nich nie miało dostatecznego przeszkolenia czy uzbrojenia, to i tak liczba ta robi wrażenie wobec planowanych 30 tysięcy członków OT.
Odstraszą z modlitewnikami w rękach
Tyle teorii. W praktyce jednak pojawiają się zapisy w projekcie o Obronie Terytorialnej, które być może ujawniają prawdziwy powód powołania oddziałów Obrony terytorialnej. Otóż pomysłodawcy wprowadzili zapis, który bardzo daje do myślenia. OT to w w myśl projektu formacja „wyposażona w broń maszynową, umundurowana formacja paramilitarna, może stanowić skuteczny środek zapobiegawczy (odstraszający) wobec działań antyrządowych, a także wzmocni w wymierny sposób potencjał operacyjny formacji policyjnych w czasie pokoju.”
Co więcej, wedle zapowiedzi ministra Antoniego Macierewicza „celem Obrony Terytorialnej powinno być wzmocnienie patriotycznych i chrześcijańskich fundamentów naszego systemu obronnego oraz sił zbrojnych tak, aby patriotyzm oraz wiara polskich żołnierzy były najlepszym gwarantem naszego bezpieczeństwa”.
Opozycja zachodzi w głowę, o co chodzi. Po pierwsze zdumienie budzą słowa w wzmocnieniu patriotycznym i chrześcijańskich fundamentach. – Może są tacy, dla których wiara polskich żołnierzy będzie najlepszym gwarantem bezpieczeństwa, ale przypominam, że wojsko to nie szkółka niedzielna – mówił dla Onetu anonimowy wyższy oficer wojska. Posłowie Platformy pytali, czy żołnierze zamiast karabinów będą mieć modlitewniki.
Jednak słowa o zapobieganiu działaniom antyrządowym już nie budzą tak powszechnej wesołości pośród posłów opozycji. W kuluarach sejmowych mówi się o tym, jak to Putin właśnie „wykupił” polisę ubezpieczeniową w związku z z kryzysem w kraju. Jego dekret o Gwardii Narodowej i największe od dekady zmiany w aparacie bezpieczeństwa dadzą prezydentowi Rosji poważne argumenty w walce o utrzymanie władzy. Trudno zlekceważyć siłę 250 tysięcy świetnie uzbrojonych ludzi. Niektórzy w Polsce dopatrują się podobieństw między projektem MON a dekretem Putina.
Obrona Terytorialna ma pełnić funkcje uzupełniające dla działań regularnego wojska – twierdzi generał Koziej. Podobnie płk Marczak podkreśla, że nie może być oddzielnym rodzajem wojsk. To skąd ten zapis, wedle którego można będzie patriotycznie i po chrześcijańsku rozpędzać demonstracje KOD?
– Cała ta koncepcja Obrony Terytorialnej to ukłon w stronę osób o ultraprawicowych poglądach – twierdzi Borys Budka, poseł Platformy Obywatelskiej. Rzeczywiście, gdy przejrzy się dyskusje na forach dyskusyjnych poświęconych Obronie Terytorialnej, w dyskusjach przewijają się wątki o walce z zalewem uchodźców, Polsce dla Polaków, często przebija w wypowiedziach niechęć do Unii Europejskiej. To nic nadzwyczajnego, znaczna część prawicy, także w Sejmie mówi dokładnie tym językiem. Tę zależność dostrzega się także w Sejmie – Do oddziałów OT przystępują członkowie grup prawicowców – twierdzi Borys Budka.
Niebezpieczny projekt
Nic dziwnego, że opozycja czuje się zaniepokojona. W Internecie często mówi się przy okazji Obrony Terytorialnej o janczarach prawicy, niektórzy nie stronią także od porównań z oddziałami SA czy SS. – To raczej za daleka analogia – uważa Borys Budka.
Jednocześnie jednak poseł Budka nie kryje swoich obaw. – To bardzo niebezpieczny projekt. Daje politykom rządzącej prawicy prawo do rozporządzania formacją uzbrojoną, którą może użyć do walki z opozycją. Bezpośredniej walki – twierdzi poseł. – W rękach nieodpowiedzialnych polityków te oddziały mogą stanowić zagrożenie dla demokratycznego ładu. Już kiedyś mieliśmy na ulicach oddziały ORMO, teraz boję się, że będziemy mieli oddziały OT.
W projekcie pojawia się jeszcze jedno sformułowanie, które nie podoba się posłom opozycji. „Analiza wydarzeń społeczno-politycznych ostatnich 3 lat stwarzają konieczność gruntownego przeanalizowania powyższego zagrożenia oraz źródeł środków zapobiegawczych.” O czym mowa? – Po wczorajszym przemówieniu Jarosława Kaczyńskiego o rozliczaniu, po słowach Ewy Stankiewicz o karze śmierci dla Donalda Tuska raczej spodziewam się, że oddziały OT będą pilnowały, by nikt nie protestował na ulicach – mówi Budka.