Dotarliśmy do pracownika TVN, który pracował nad transmisją pogrzebu "Łupaszki". Opisuje, jak pracownicy stacji zostali zaatakowani przez uczestników wydarzenia. – Zerwali kable z naszego wozu i zaczęli szturchać inżyniera wozu. Poobijany musiał schować się w wozie TVP – relacjonuje w rozmowie z naTemat.
W niedzielę prawica zatrzęsła się z oburzenia, bo TVN transmitował tylko fragmenty uroczystości pogrzebowych płk. Zygmunta Szendzielarza ps. Łupaszka. Ale wynikało to nie ze złej woli stacji – ktoś zasabotował transmisję, zrywając kable służące do przesyłu sygnału satelitarnego. Pisaliśmy o tym w naTemat, powołując się na Jacka Czarneckiego z Radia ZET. Dzisiaj dotarliśmy do pracownika TVN, który był na Powązkach.
Pierwszy atak
– Czekałem na parkingu przy bramie wejściowej na Powązki Wojskowe – opisuje nasz rozmówca, który chce zachować anonimowość ("nie możemy komentować sprawy oficjalnie, bo firma nie chce zaogniać sytuacji"). – Część ekipy poszła już na sam cmentarz, żeby zrobić transmisje z przemówień prezydenta Dudy i ministra Macierewicza. Ja w pewnym momencie musiałem się zamknąć w aucie – mówi.
Wszystko z powodu uczestników pogrzebu. – Osoby z grup rekonstrukcyjnych i "patrioci" z opaskami Armii Krajowej i Polski Walczącej w różnym wieku, choć głownie średnim i starszym, krzyczeli bardzo niepochlebne rzeczy na temat TVN24. "Cała żydowska prawda cała dobę" to najlżejszy epitet – relacjonuje nasz rozmówca. – Ktoś zaczął stukać w lusterko – dodaje.
"Dantejskie sceny"
Dlatego ekipa, która była przed bramą cmentarza musiała przeparkować samochód z logotypami TVN24, by nikt go nie zniszczył. – Jednak do prawdziwie dantejskich scen doszło już na samym cmentarzu – mówi.
– Prawdziwi Polacy, oczywiście mówię to w cudzysłowie, zerwali kable z naszego wozu i zaczęli szturchać inżyniera wozu. Poobijany musiał schować się w wozie TVP. Całe szczęście koledzy go przygarnęli. Ci ludzie, którzy zaatakowali mojego kolegę i zerwali kable krzyczeli, że nie robimy transmisji. To błędne koło, bo jak się ma zerwane kable, to trudno robić transmisję – denerwuje się nasz rozmówca.
PiS vs dziennikarze Żołnierze, którzy byli na uroczystości nie reagowali. Dla pracownika TVN, z którym rozmawiamy, to spore zaskoczenie. – Na wszelkie PiS-owskie imprezy od dawna dają ekipom ochronę. Wydawało się, że na cmentarzu nikt się nie będzie awanturował i ochrona jest niepotrzebna... Jak widać nie doceniliśmy ich – mówi ze smutkiem pracownik TVN.
To już kolejny przypadek ataku na dziennikarzy na wydarzeniu zdominowanym przez zwolenników Prawa i Sprawiedliwości. Jeszcze przed zagarnięciem przez rządzących Telewizji Polskiej zaatakowano dziennikarza, który relacjonował kolejną miesięcznicę smoleńską. Do podobnego zajścia doszło 10 kwietnia 2012 roku, kiedy także zaatakowano ekipę TVP INFO. Z kolei podczas szóstej rocznicy zaatakowano dziennikarzy Polsatu.
STOP!
Trudno nie połączyć tej rosnącej agresji wobec dziennikarzy z wypowiedziami polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy zarzucają mediom manipulację, sami mijając się z prawdą. Dobrze, jeśli tak jak Joanna Lichocka w radiowej Trójce potrafią przyznać się do błędu. Gorzej, jeśli z premedytacją organizują nagonkę. Najgłośniejsza w tym jest Krystyna Pawłowicz, która chciała wysyłać dziennikarzy na "kursy resocjalizacyjne".
Ale to nie tylko Pawłowicz, którą trudno traktować jak poważnego polityka. Dlatego władze PiS powinny powściągnąć recenzenckie zapędy swoich posłów, bo podczas kolejnego marszu czy kolejnej miesięcznicy może nie skończyć się tylko na zerwaniu kabli czy kilku szturchnięciach.