– Politykę społeczną najlepiej opisują dwa słowa: rodzina i sprawiedliwość – zapowiadała w expose Beata Szydło, premier rządu Prawa i Sprawiedliwości, odnosząc się do postulatu 500 złotych na drugie i kolejne dziecko. Choć sprawiedliwość kryteriów przyznawania rządowego świadczenia nadal jest dyskusyjna, a rząd poprawia niedopracowaną ustawę już kilka tygodni po jej przegłosowaniu, to rzeczywiście wyłoniła się kategoria rodzin, które skorzystały na władzy PiS-u przynajmniej podwójnie, jeśli nie potrójnie.
Przed i po wyborach Jarosław Kaczyński wielokrotnie potępiał nepotyzm, kolesiostwo i korupcję. Podobnie jego koledzy i koleżanki z partii, którzy lubowali się w wytykaniu Platformie Obywatelskiej niejasnych powiązań personalnych i ustawiania konkursów na państwowe stanowiska. Do czasu.
Po wygranych w 2015 roku wyborach zapowiadający walkę z nepotyzmem i kolesiostwem PiS zlikwidował konkursy i już bez żadnych formalnych ograniczeń może nagradzać swoich partyjnych dziennikarzy, działaczy i ich rodziny lukratywnymi stanowiskami, kontraktami i świadczeniami. Wcześniej, w opozycji, nie miał takiego pola manewru, nepotyzm PiS-u kwitł głównie w Parlamencie Europejskim.
Niespełna 4 miesiące po tym, jak Prawo i Sprawiedliwość doszło do władzy okazało się, że "każdy ma jakichś znajomych, do których kompetencji ma zaufanie", a politycy PiS "nie żyją na pustyni". Tak przynajmniej tłumaczyła szczególną politykę prorodzinną PiS-u Elżbieta Witek, szefowa gabinetu politycznego premier Szydło. Przykłady? Po wyborach żona ministra Ziobro została szefową marketingu Link 4, a brat ministra Waszczykowskiego jest dyrektorem Urzędu Kontroli Skarbowej w Łodzi. A to tylko wierzchołek góry lodowej.
Dobrodziejstwa „dobrej zmiany” spłynęły jednak szczególnie hojnie na rodzinę samego walczącego z nepotyzmem prezesa.
Rodzina na swoim
Choć brat Jarosława, Lech Kaczyński, który w 2005 roku meldował mu wykonanie zadania, gdy wygrał wybory prezydenckie, zginął w katastrofie smoleńskiej, a sam prezes nie założył rodziny, jednak Jarosław Kaczyński ma kuzynów. Teraz to oni realizują jego wizję, choć już nie na stanowiskach, które można zdobyć w wyniku wygrania wyborów, ale tych z partyjnej nominacji.
Grzegorz i Jan Maria Tomaszewscy odpowiadają za odcinek medialny – pierwszy z nich kontroluje "Gazetę Polską", a drugi Telewizję Polską. Z kolei Konrad Tomaszewski, mianowany dyrektorem Lasów Państwowych, zabezpiecza interesy Jarosława Kaczyńskiego w rządzie.
Front medialny
Bardziej znany z "medialnych kuzynów" jest Jan Maria, obecnie doradca zarządu TVP, nieformalny nadzorca poczynań prezesa Jacka Kurskiego. Za poprzednich rządów PiS-u w latach 2005-2007, Jan Maria Tomaszewski, kuzyn Jarosława Kaczyńskiego, pobierał pensję z trzech spółek skarbu państwa. Teraz tylko z jednej.
Dla odmiany ma określone obowiązki – jego zadaniem jest pozbycie się z TVP dziennikarzy o niewłaściwych poglądach. Selekcja jeszcze się nie skończyła. Do oczyszczenia TVP z nie-PiS nie są z reguły potrzebne wypowiedzenia – zwykle wystarczy odebranie nieprawomyślnym zleceń, czyli "branie ich głodem", lub tradycyjny mobbing.Miejsce dziennikarzy zajmują pracownicy mediów popierający PiS lub przynajmniej wobec niego dyspozycyjni.
Niestety dla Telewizji Polskiej okazało się, że wielka pisowska operacja oczyszczania TVP ma efekt uboczny, polegający na oczyszczaniu jej z widzów. Oglądalność TVP, a także jej flagowego serwisu informacyjnego "Wiadomości", systematycznie spada. I choć prezes Jacek Kurski nie chce w to wierzyć, firma badawcza donosi o kolejnych spadkach.
W sytuacji, gdy Jarosław Kaczyński wprowadzi obowiązkowy abonament medialny dla wszystkich, niezależnie od tego, czy faktycznie korzystają z mediów, oglądalność czy słuchalność nie będą "być albo nie być" mediów publicznych. Jednak jeśli nie mają być one lukratywną sztuką dla sztuki, a narzędziem partyjnego wpływu, to powinny być masowo oglądane i słuchane. Janowi Marii Tomaszewskiemu jest coraz dalej do wykonania zadania.
Naczynia połączone
Fundament pod przyspieszenie karier swoich kuzynów Jarosław Kaczyński położył już w 2012 roku. Wtedy właśnie zainwestował w "Gazetę Polską". Wszystko zaczęło się od rodziny – do inwestycji prezesa namówił Antoni Macierewicz, przyjaciel redaktora naczelnego Tomasza Sakiewicza i ojciec chrzestny jego syna.
Kaczyński zainwestował w upadającą gazetę i przejął nad nią kontrolę za pomocą bezrobotnego wówczas kuzyna Grzegorza Tomaszewskiego, którego umieścił w zarządzie wydającej ją spółki Forum. Ale to nie był koniec, lecz raczej ukoronowanie decyzji personalnych prezesa. Oprócz kuzyna Jarosław Kaczyński umieścił w zarządzie między innymi swojego kierowcę i sekretarki.
Trzy lata później "Gazeta Polska", de facto organ prasowy Prawa i Sprawiedliwości, dzięki swoim karnym czytelnikom smoleńskim, doprowadziła do wyborczego zwycięstwa Kaczyńskiego. Kuzyn Grzegorz wykonał zlecone przez prezesa zadanie, przez co umożliwił karierę Jana Marii w TVP, a Konrada w rządzie. W efekcie krewni pracują teraz na polityczny sukces Jarosława Kaczyńskiego.
Jednak czy Grzegorz Tomaszewski, zasiadający w zarządzie rządowego czasopisma, będzie równie skuteczny w wykonywaniu zadań jak wtedy, gdy był w zarządzie biuletynu partyjnego? Czas pokaże.
Im dalej w las, tym więcej drzew
Konrad Tomaszewski, brat Grzegorza, dzięki kuzynowi Jarosławowi został dyrektorem Lasów Państwowych, jedenastego pod względem przychodów polskiego przedsiębiorstwa, którego majątek jest szacowany na 300 miliardów złotych. To nie był jego debiut w tej roli – poprzednio szefował Lasom Państwowym w latach 1998-2001, za czasów poprzedzającej PiS Akcji Wyborczej Solidarność (AWS).
Dwukrotnie odchodził w atmosferze skandalu z zarzutami prokuratorskimi. Pierwszy raz za aferę w Matemblewie – złożył wtedy dymisję ze stanowiska szefa gabinetu politycznego Jana Szyszki, obecnie ministra środowiska. Drugi raz za rzekome wprowadzenie zarządzenia o konkursach na dyrektorów regionalnych Lasów Państwowych wtedy, gdy już nie był dyrektorem generalnym. Konrad Tomaszewski został uniewinniony odpowiednio w 2005 i 2009 roku.
Teraz wrócił na stanowisko dyrektora generalnego Lasów Państwowych i znowu blisko współpracuje z ministrem Szyszko. Historia zatoczyła koło. Czy w podobnie aferalnej atmosferze pożegna się ze stanowiskiem, które objął w 2015 roku dzięki kuzynowi Jarosławowi Kaczyńskiemu? A nawet jeśli, czy zdąży do tego czasu wykonać polecenia prezesa?
Ostateczny meldunek
W ciągu kilku lat Jarosław Kaczyński stworzył sprawny, partyjny mechanizm oparty na rodzinie, znajomych i zabezpieczaniu swoich interesów w kolejnych sferach życia społecznego. Po wygranej PiS-u w wyborach, nadszedł czas sowitej zapłaty za wierność, mimo że jeszcze kilkanaście miesięcy temu publicznie Kaczyński oburzał się na nepotyzm i kolesiostwo. Jednak cel uświęca środki.
Przewodniczący Prawa i Sprawiedliwości umieścił krewnych i znajomych na lukratywnych stanowiskach - w zamian oczekuje nie tylko lojalności, ale też umocnienia swojej nieformalnej władzy na poszczególnych odcinkach wojny z tymi, którzy nie są z PiS-em. Czy kuzyni Jarosława Kaczyńskiego zameldują mu wykonanie zadania?