Film "Kto napisze naszą historię" ma wejść do kin w 2017 roku.
Film "Kto napisze naszą historię" ma wejść do kin w 2017 roku. Fot. zrzut ekranu z YouTube / KatahdinProductions

Przez kilka lat w skrajnie trudnych warunkach powstawało niezwykłe świadectwo dokumentujące życie i tragedię polskich Żydów. Tak zwane Archiwum Ringelbluma, uznane za unikalne dziedzictwo w skali świata, dowodzi niezwykłego poświecenia grupy osób, które za wszelką cenę chciały ocalić od niepamięci dramatyczny rozdział własnej historii. Teraz o ich losach opowiedzą Amerykanie z Hollywood.

REKLAMA
Na początku maja na ulicach Łodzi pojawiła się ekipa filmowa. Widok nie nadzwyczajny, bo przecież Miasto Włókniarzy nie raz już gościło filmowców z różnych stron świata. Tym razem przyjechała producentka Nancy Spielberg, młodsza siostra znanego reżysera, laureata Oscara m.in. za słynną "Listę Schindlera". Goście zza Oceanu kręcą przy zamkniętej dla ruchu ul. Włókienniczej fabularyzowany dokument o niezwykłej działalności polskich Żydów w warszawskim getcie, którzy zachowali dla świata pamięć o Zagładzie.
logo
Dzieci szmuglujące żywność do getta przy bramie na rogu ulic Leszno i Żelazna. Fot. Żydowski Instytut Historyczny w Warszawie
Głównym bohaterem jest historyk dr Emanuel Ringelblum, w roli którego ujrzymy Piotra Głowackiego. Jego żonę Judytę zagra Karolina Gruszka, a w dwójkę innych konspiratorów - Rachelę Auerbach i Abrahama Lewina wcielą się kolejno Jowita Budnik i Wojciech Zieliński. Film, bazujący na powieści Samuela D. Kassowa „Kto napisze naszą historię?” (ang. Who Will Write Our History?), otrzymał dofinansowanie z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.
Ringelblum to postać nietuzinkowa, niesztampowy życiorys. Zanim podjął się niezwykle trudnego zadania zebrania wszystkiego, co mogło w przyszłości zaświadczyć o Holokauście, poświęcił się - i to z powodzeniem - pracy naukowej. Był niezwykle płodnym badaczem, zaangażowanym w krzewienie oświaty. Zrobił doktorat, nauczał w szkole, a do wybuchu wojny wydał ponad 100 różnych publikacji!
logo
Emmanuel Ringelblum - żydowski historyk, kronikarz getta warszawskiego. Fot. Wikimedia Commons
Kiedy wybuchła wojna, znajdował się w Szwajcarii. Szybko powrócił do Warszawy, gdzie wcześniej studiował, po czym wziął udział w obronie stolicy. Stolica skapitulowała, okupacja kraju stała się faktem, ale Ringelblum - w poczuciu misji - pozostał w zajętym przez Niemców mieście. Już wtedy wnikliwie obserwował zbrodnie na ludności żydowskiej.
Dopiero jednak utworzenie otoczonego wysokim ceglanym murem getta, zapoczątkowało działalność żydowskich konspiratorów. Był 22 listopada 1940 roku, mieszkanie Judyty i Emanuela Ringelblumów. Właśnie powstawała grupa "Oneg Szabat", czyli "Radość Soboty".
"Niemców nie obchodziło, co Żyd robi u siebie w domu. Więc Żyd wziął się właśnie do pisania. Pisali wszyscy: dziennikarze, literaci, nauczyciele, działacze społeczni, młodzież, nawet dzieci" - wspominał żydowski naukowiec. Członkowie grupy spotykali się potajemnie w soboty, stąd jej nazwa. Ryzykowali wszystkim. Wystarczyłoby, aby na ich trop wpadli Niemcy i cały wysiłek zostałby zniweczony - dokumenty zniszczone, a konspiratorzy - niechybnie zabici.
W tym stanowiącym ewenement w okupowanej Europie archiwum znalazło się łącznie ok. 28 tysięcy kart różnego rodzaju dokumentów! Obwieszczenia okupanta, rękopisy, druki ulotne, pamiętniki, dzienniki, wycinki prasowe, protokoły, instrukcje, dowody tożsamości, listy, a nawet materiały reklamowe czy recepty. To niesamowite świadectwo ginącego narodu. Relacje osób, zwykłych ludzi, wrzuconych w wir wydarzeń bez precedensu, bez żadnego upiększania faktów. Według reżyserki filmu Roberty Grossman, sporządzenie i ukrycie Podziemnego Archiwum Getta Warszawskiego to "najważniejsza przemilczana historia o Holokauście".
Ringelblum w czasie okupacji napisał też dwie ważne dla poznania losów polskich Żydów prace: "Kronikę getta warszawskiego" oraz "Stosunki polsko-żydowskie w czasie drugiej wojny światowej. Uwagi i spostrzeżenia". Opisał wszędobylski głód, choroby, epidemie i niemiecki terror służący całkowitemu wyniszczeniu żydowskich mieszkańców, przybliżając czytelnikom niebywały dramat społeczności zamkniętej za murami getta.
Emanuel RIngelblum

Umierający z głodu to w znacznej mierze uchodźcy z prowincji, którzy czują się tu zagubieni w obcym środowisku, są zupełnie zrezygnowani. Ich protest wyraża się w żebraczym lamencie i w energicznym domaganiu się od przechodniów jałmużny (...). Pokrzyczą sobie nieco, a potem milkną i z rezygnacją oczekują śmierci. W istocie modlą się wtedy o rychłą śmierć, wyzwalającą od wszelkiego zła. Rozmawiałem z uchodźcą, który przez dłuższy czas głodował. Cały jego umysł był zaprzątnięty całkowicie kwestią jedzenia, chleba. Gdziekolwiek był i szedł, śnił o chlebie. Zatrzymywał się przed każdą wystawą z żywnością. Równocześnie jednak wpadł w rezygnację, apatię.

E. RIngelblum, " "Kronika getta warszawskiego wrzesień 1939–styczeń 1943"
Co się stało z twórcami żydowskiego archiwum?
Po stłumieniu przez Niemców powstania w getcie konspiratorzy musieli się ukrywać. Ringelblum wraz z żoną i kilkudziesięcioma innymi osobami otrzymali pomoc od polskiej rodziny Wolskich. Schronili się w bunkrze "Krysia" przy ul. Ogrodowej. W marcu 1944 roku rozegrał się jednak dramat - Niemcy wykryli kryjówkę, a następnie rozstrzelali Żydów, najprawdopodobniej w ruinach getta. Zginęli także Ringelblumowie. Ich losu nie podzieliła Auerbach, której udało się wydostać za mury, po czym zdała relację o niemieckim okrucieństwie.
logo
Rachela Auerbach - członkini grupy "Oneg Szabat". Fot. Żydowski Instytut Historyczny w Warszawie
Emanuel Ringelblum

Kiedy w kwietniu paliło się getto, kiedy nowocześni Neronowie palili żywe pochodnie ludzkie, kiedy czerwone plakaty krzyczały ze wszystkich murów: „Polacy! Biada każdemu z was, kto ukrywa Żydów. Uczynimy z Wami to samo, co z Żydami”, w tym czasie w „Krysi” panowała czarna rozpacz. (...) Gdy słabi duchem ulękli się gróźb niemieckich i wymawiali mieszkania Żydom, skazując ich w ten sposób na niechybną zgubę, rodzina M. [Marczaków - red.] trwała w swym postanowieniu ratowania Żydów.

E. Ringelblum, "Stosunki polsko-żydowskie w czasie drugiej wojny światowej. Uwagi i spostrzeżenia"
Po setkach tysięcy istnień zostały tylko puste, rozkradzione mieszkania, choć i zabudowę Niemcy zrównali z czasem z ziemią, i to dosłownie. Gdy kończyła się wojna, jedynym śladem getta była góra gruzu. Pamięć przetrwała. Część archiwum schowano na początku sierpnia 1942 roku, kolejną - w lutym 1943 roku.
Izrael Lichtensztajn

Materiał jest dobrze schowany. Oby się tylko zachował, a wtedy będzie to najpiękniejsze i najlepsze, czego dokonaliśmy w obecnych, okrutnych czasach. […] Może nie jestem wart by o mnie wspominano, ale zasłużyłem sobie na to swoją odwagą, współpracując z grupą „Oneg Szabat” i tym, że byłem godny największego zaufania, bo to właśnie mnie powierzono ukrycie całości zebranego materiału. Nie chcę podziękowań, żadnych pomników.

I. Lichtensztajn, "Testament"
logo
Metalowe skrzynie i butle na mleko wykorzystane przez zespół Oneg Szabat (kierowany przez Emanuela Ringelbluma) w celu ukrycia pierwszej i drugiej części archiwum getta warszawskiego. Fot. Wikimedia Commons
Musiało minąć 3,5 roku, aby w podziemiach gmachu byłej szkoły przy ul. Nowolipki 68 natrafiono na wypełnione archiwaliami metalowe skrzynie. W grudniu 1950 roku, zupełnie przypadkowo (podczas budowy osiedla Muranów), odkryto tam... bańki po mleku z pozostałą partią dokumentów. Kolejna część archiwum miała według relacji zostać ukryta w gmachu przy ul. Świętojerskiej, gdzie obecnie znajduje się ambasada Chin. Do tej pory, mimo usilnych prób, nie udało się odnaleźć zaginionej dokumentacji.
Archiwum Ringelbluma przechowuje po dziś dzień Żydowski Instytut Historyczny w Warszawie. To jeden z czternastu polskich zabytków dziedzictwa, które znalazły się na Światowej Liście "Pamięć Świata", sporządzonej przez UNESCO. Wpisano je na nią już w 1999 roku i obok traktatu "O obrotach sfer niebieskich" Mikołaja Kopernika i rękopisów Fryderyka Chopina, było pierwszym polskim obiektem, który znalazł się w tym prestiżowym zestawieniu.
logo
Fot. Zrzut ekranu z Youtube
Aż dziwne, że do tej pory nikt nie sfilmował losów osób, którzy poświęcali życie dla zachowania prawdy, mimo wszystkich grożących im niebezpieczeństw. Ocalili unikalne świadectwo historii, płacąc za to często najwyższą cenę.

Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl