
Przez kilka lat w skrajnie trudnych warunkach powstawało niezwykłe świadectwo dokumentujące życie i tragedię polskich Żydów. Tak zwane Archiwum Ringelbluma, uznane za unikalne dziedzictwo w skali świata, dowodzi niezwykłego poświecenia grupy osób, które za wszelką cenę chciały ocalić od niepamięci dramatyczny rozdział własnej historii. Teraz o ich losach opowiedzą Amerykanie z Hollywood.
Umierający z głodu to w znacznej mierze uchodźcy z prowincji, którzy czują się tu zagubieni w obcym środowisku, są zupełnie zrezygnowani. Ich protest wyraża się w żebraczym lamencie i w energicznym domaganiu się od przechodniów jałmużny (...). Pokrzyczą sobie nieco, a potem milkną i z rezygnacją oczekują śmierci. W istocie modlą się wtedy o rychłą śmierć, wyzwalającą od wszelkiego zła. Rozmawiałem z uchodźcą, który przez dłuższy czas głodował. Cały jego umysł był zaprzątnięty całkowicie kwestią jedzenia, chleba. Gdziekolwiek był i szedł, śnił o chlebie. Zatrzymywał się przed każdą wystawą z żywnością. Równocześnie jednak wpadł w rezygnację, apatię.
Kiedy w kwietniu paliło się getto, kiedy nowocześni Neronowie palili żywe pochodnie ludzkie, kiedy czerwone plakaty krzyczały ze wszystkich murów: „Polacy! Biada każdemu z was, kto ukrywa Żydów. Uczynimy z Wami to samo, co z Żydami”, w tym czasie w „Krysi” panowała czarna rozpacz. (...) Gdy słabi duchem ulękli się gróźb niemieckich i wymawiali mieszkania Żydom, skazując ich w ten sposób na niechybną zgubę, rodzina M. [Marczaków - red.] trwała w swym postanowieniu ratowania Żydów.
Materiał jest dobrze schowany. Oby się tylko zachował, a wtedy będzie to najpiękniejsze i najlepsze, czego dokonaliśmy w obecnych, okrutnych czasach. […] Może nie jestem wart by o mnie wspominano, ale zasłużyłem sobie na to swoją odwagą, współpracując z grupą „Oneg Szabat” i tym, że byłem godny największego zaufania, bo to właśnie mnie powierzono ukrycie całości zebranego materiału. Nie chcę podziękowań, żadnych pomników.
Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl
