Oddziały Obrony Terytorialnej są oczkiem w głowie ministra Macierewicza. Dlatego nie dziwi fakt, że na wszelkie sposoby ministerstwo zachęca młodzież, by wstępowała w szeregi tej formacji. Oprócz patriotycznych haseł dodatkową zachętą będą pieniądze. Ochotnicy mają dostawać około 500 zł miesięcznie.
MON planuje stworzyć Wojska Obrony Terytorialnej, które mają być obok wojsk lądowych, powietrznych, morskich i specjalnych piątym rodzajem sił zbrojnych. Planowany jest nawet specjalny element munduru, czapka rogatywka, na wzór tych, jakie nosili Żołnierze Wyklęci. Jak zapewnia pełnomocnik ministra Macierewicza Grzegorz Kwaśniak, w tej chwili trwają poszukiwania wykonawcy czapek.
Zwarci i gotowi
Oddziały OT mają docelowo liczyć 35 tysięcy żołnierzy. Nie będą skoszarowani, ich służba ograniczy się do dwóch dni ćwiczeń w miesiącu. Poza tym mają pozostawać w gotowości i stawiać się na rozkaz, gdy zajdzie taka potrzeba. Plan zakłada, że żołnierze OT będą wyposażeni w broń osobistą, pistolety i broń maszynową. Do końca jeszcze nie jest jasne, czy broń będzie magazynowana na komendach policji, w pobliskich jednostkach wojskowych, czy też zostania wydana żołnierzom OT.
Minister Macierewicz wielokrotnie podkreślał przy różnych okazjach, że żołnierze Obrony Terytorialnej wywodzić się będą z kręgów patriotycznej młodzieży, która gotowa jest w każdej chwili służyć ojczyźnie. Żeby wzmocnić poczucie patriotyzmu Kwaśniak określił dziś na konferencji wysokość żołdu, jaki żołnierze OT będą pobierać. Będzie to prawie 100 zł za każdy dzień ćwiczeń. Dokładnie taką samą kwotę dostają rezerwiści z tytułu utraconych dochodów i kosztów dojazdu, kiedy biorą udział w ćwiczeniach wojskowych.
W przypadku żołnierzy OT ministerstwo planuje dodatkowe pieniądze. Będzie to około 300 zł miesięcznie za „pozostawanie w gotowości”. Zatem przy założeniu, że członkowie OT będą brali w ćwiczeniach dwa dni w miesiącu, każdy z nich otrzyma około 500 zł. Miesięcznie ministerstwo będzie wydawać na armię 35 tysięcy ochotników 17,5 mln złotych.
– Rocznie będzie ta armia kosztować ponad 200 milionów zł, nie licząc tych nieszczęsnych rogatywek. Tyle trzeba wydać, żeby chłopaki przez dwa dni mogli się w wojsko pobawić – mówi ppłk Andrzejewski. – A gdzie koszty amunicji? Wyposażenia? Przecież to też trzeba zapewnić. Kwoty nie będą małe, a sensu w tym nie ma większego – dodaje.
Na zatracenie
– Za te 200 mln rocznie można by dokupić kilkadziesiąt czołgów typu Leopard – liczy major Witczak. Przypomina, że kilka lat temu za 180 mln euro kupiliśmy 119 czołgów Leopard 2A5 i 2A4, a także pojazdy wsparcia i zabezpieczenia. Przy obecnym kursie euro daje to kwotę około 6.8 mln zł za czołg. – Pewnie, że kilkanaście czy nawet 30 czołgów więcej nie zrobi wielkiej różnicy, jak się zacznie przetaczać po Mazowszu walec ze wschodu – mówi Witczak. – Ale i tak wydaje mi się, że te 20 czy 30 czołgów ma większą wartość bojową niż te 20 czy 30 tysięcy dzieciaków z kałachami w ręku, którzy rocznie zaliczą ledwie 4 tygodnie szkolenia. I to z doskoku, a nie jednym ciurkiem – mówi major Witczak.
Zdaniem MON oddziały Obrony Terytorialnej mają zapewnić skuteczną ochronę przed wojną hybrydową. – To bzdura – mówi ppłk Andrzejewski. Oficer sądzi, że żołnierze obrony Terytorialnej nie będą mieli większych szans. – Nie oszukujmy się, zielone ludziki to poprzebierani żołnierze regularnej armii. Są latami szkoleni do zabijania, to nie są dzieciaki z wiatrówkami. Ja i wielu moich kolegów uważamy, że MON chce wysyłać naszą młodzież na bój, którego wygrać nie będzie miała szans – mówi ppłk Andrzejewski. – Jeśli dojdzie do walki między naszą OT a przebierańcami ze Specnazu to będzie masakra – dodaje Witczak.
– Mają nosić rogatywki jak żołnierze wyklęci? A czemu nie husarskie szyszaki? To też nasza tradycja, z tym tylko, że husaria to przynajmniej wojny wygrywała – śmieje się historyk Andrzej Marczuk. – A jak nie szyszaki to może chociaż małe skrzydełka sobie do tych czapek poprzyszywają? Kompletnie nie rozumiem, dlaczego PiS tak eksploatuje wątek tych wyklętych. Zupełnie jakby kierowało nimi jakieś poczucie niespełnienia. Ale to już temat do rozważań nie dla mnie, tylko dobrego psychiatry – śmieje się Marczuk.
Emocji wokół Obrony Terytorialnej nie brakuje. MON z uporem godnym lepszej sprawy próbuje uzbroić partyzantów. A opozycja wciąż się zastanawia, czy ta formacja nie jest przypadkiem szykowana do pacyfikowania legalnych demonstracji.