Po ostatnich wydarzeniach można uznać, że to kolejna femme fatale PiS-u. Jest już w gronie partii rządzącej kilka posłanek, które przykuwają wzrok bardziej niż inne. Joanna Lichocka zawsze była wyrazista, ale dopiero decyzja o odwołaniu Jacka Kurskiego z TVP wzniosła ją na wyżyny czarnego, partyjnego PR. Tym ruchem wywołała rozczarowanie nawet wśród samych zwolenników PiS-u. Dokonała zamachu, puczystka... "Panie Kaczyński, zrób Pan porządek, bo źle się dzieje! Tacy jak ona pogrążają PiS" – takie słychać opinie.
Fatalnie to wygląda. Jakkolwiek by nie tłumaczyć zachowania posłanki Lichockiej, a także samej decyzji dotyczącej Jacka Kurskiego (przecież wszystko mogło być ukartowane, uważa się, że sama tej decyzji nie podjęła, że to Krzysztof Czabański miał konflikt z Kurskim), część wyborców PiS i tak już wystawiło jej bardzo złą ocenę. W sieci piszą wprost, że na PiS będą głosować, ale na Lichocką już nie. Ośmieszyła partię, wyszła przed szereg, nie okazała lojalności, woda sodowa uderzyła jej do głowy, może jeszcze Jarosława Kaczyńskiego odwoła?
"Kobieto, zniknij z polityki! Jesteś apodyktyczna i wyniosła. Nie nadajesz się na żadne stanowisko", "Żenada, Dramat przez duże D, Pani Joanno, nigdy już na panią nie zagłosuję" – to tylko kilka opinii z prawicowych portali. Oprócz pozytywnych, pełnych gratulacji, tych gorszych jest bardzo dużo. Jeden z internautów pokusił się nawet na bardziej osobisty wpis – kiedyś Joannę Lichocką lubił. A teraz już nie.
Wewnętrzna wojenka
– Decyzja w sprawie Kurskiego to był pokaz siły, który pokazuje, że wewnątrz PiS tworzą się frakcje i ich walka będzie się tylko nasilać. Wczoraj zobaczyliśmy, że Joanna Lichocka też chce realizować swoją politykę i chciała pokazać jakąś dawną zemstę na Jacku Kurskim. Jak widać, nie wszyscy w PiS-ie się z tym zgodzili. Myślę, że sama chciałaby zostać prezesem TVP – mówi Krzysztof Truskolaski, poseł Nowoczesnej, który z Lichocką zasiada w sejmowej komisji ds. UE. – Ale nie pamiętam żadnego jej wystąpienia na forum komisji. Nie wykazała się wybitną pracowitością. Była za to twarzą mediów – dodaje.
Jednak nie wszystkim wyborcom PiS ta twarz dziś odpowiada. Choć – jak pisała Anna Dryjańska – koledzy partyjni opisują ją w samych superlatywach. Posłanką jest raptem 9 miesięcy. Tadeusz Cymański tak mówił naTemat: Jest bardzo aktywna. Doskonale odnalazła się w roli posłanki, patrząc na nią trudno uwierzyć, że to jej pierwsza kadencja".
– Lichocka ma coraz silniejsze lobby, widać, że coraz bardziej wypływa na polityczne wody i nawet jak ją krytykują, ma duże zaufanie w PiS – mówi dziś jeden z polityków. Tuż przed szczytem NATO sama mocno krytykowała tych, którzy chcieli odwołać szefa MON Antoniego Macierewicza mówiąc, że nie jest to coś, "nad czym można przejść do porządku dziennego", a dokonywanie tego na dwa dni przed szczytem jest głupie nawet jak na opozycję. Teraz sama sama zgłosiła wniosek w sprawie Kurskiego nie czekając na najnowsze wyniki oglądalności TVP, co wielu jej zarzuca – przecież po ŚDM sondaże powinny być lepsze.
Ona też chciała podwyżek dla posłów
Zanim Joanna Lichocka wzięła się za Kurskiego zaliczyła już kilka "akcji", którymi zwyczajnie podpadła, choć "na górze" nikt jakby tego nie dostrzegał. Jej podpis widnieje choćby pod projektem ustawy o zmianie wynagrodzeń dla posłów. Ona – najbogatsza posłanka PiS, z majątkiem wartym ponad 4,3 mln zł, chciała podwyżek.
Jeszcze w ubiegłym roku informacja o jej majątku wzbudzała emocje, które ona sama studziła potem na Twitterze, że nieruchomości odziedziczyła po przodkach. Gdy ktoś zasugerował, że jego przodkom wszystko zabrali komuniści, odpowiedziała: "To, że po części pochodzę z chłopskiej rodziny sprawiło, że tego nie zabrali. Wszystko co było po pozostałej części - zabrali także".
Durnie? Źle ją zrozumiano
Burzy, jaką pomysł podwyżek wywołał w społeczeństwie, nie trzeba chyba przypominać. PiS ostatecznie się z tego wycofał. Niesmak jednak pozostał.
Nie spodobało się też to, że mianem "durniów" Lichocka określiła tych, którzy – jak Marta Kaczyńska – sprzeciwiali się łączeniu apelu smoleńskiego z uroczystościami rocznicy Powstania Warszawskiego. Niektórzy odebrali to jako atak na samych zwolenników PiS – w końcu wśród nich wielu również było przeciwko. Tłumaczyła potem, że źle ją zrozumiano, co w partii spotkało się z akceptacją. Poseł Tadeusz Cymański wyjaśnił PAP, że wypowiedź lub wpis internetowy nie może być "miernikiem" oceny danej osoby: "Nie możemy doprowadzać rzeczy do absurdu. Jedna czy druga wypowiedź, czy wpis człowieka w emocji, nie jest miernikiem oceny danej osoby, nie można na tej podstawie wyciągać daleko idących wniosków".
– Widać, że we wszystkim, co Joanna Lichocka robi i mówi, kieruje się emocjami, a nie racją. Ale akurat to nie jest cechą wyróżniającą wszystkich przedstawicieli PiS-u. Powiem metaforycznie. Ona chyba chce konkurować z panią Pawłowicz. Na razie, moim zdaniem, przegrywa. Jeszcze takich bzdur i takiego poziomu opętania i utraty intelektualnego kontaktu z rzeczywistością, jak tamta, nie ma. Ale najwyraźniej się stara. Może jej się to nawet udać – mówi politolog, prof. Radosław Markowski.
Kilkanaście lat temu wielokrotnie bywał gościem programów telewizyjnych, które prowadziła Joanna Lichocka. I przyznaje, że dziś nigdy nie dałby się jej zaprosić. – Kiedyś było widać, że jako dziennikarka ma lekko konserwatywne poglądy, ale nigdy nie przeszkadzało mi z nią w wielu programach rozmawiać. Natomiast to, co ujawniło się później, jest po prostu dziwaczne, co robi z ludźmi związanie się ze skrajną, destrukcyjną wobec konstytucji partią – mówi.
Była dobą dziennikarką, szkoda, że odeszła
Jako była dziennikarka związana z ogromną ilością tytułów prasowych i telewizyjnych poparła zmiany w ustawie medialnej, czego wielu do dziś nie może zrozumieć.
Jak jest dziś w mediach publicznych, każdy widzi. Wielu pamięta też jej dziennikarstwo. – Nie była złą dziennikarką. A przestała nią być, gdy zamiast pytania usłyszałem jej ocenę jednego z kandydatów na prezydenta w 2010 roku, którym był Bronisław Komorowski. Od tego momentu była silnym emisariuszem PiS-u w mediach – mówi prof. Markowski. Podkreśla, że to szkoda dla dziennikarstwa. – I żaden pożytek dla polityki. Szkoda, że zamiast dobrej dziennikarki mamy rozemocjonowanego, radykalnego polityka – dodaje.
"Wcale nie martwi mnie gorszy wizerunek PiS"
Joanna Lichocka słynie z tego, że nie dopuszcza innych do głosu, przerywa rozmówcom, zarzuca im niekompetencję. Tutaj pisaliśmy o tym więcej. Nie wszyscy ją lubią również z tego powodu, a to też rzutuje na wizerunek PiS. – Jako obywatela, wcale mnie to nie martwi. Dlatego, że partię PiS uważam za szkodliwą, sabotującą rozwój mojej Ojczyzny – przyznaje prof. Markowski.
Na koniec jeszcze jedna rzecz, która zwolennikom PiS może się w Lichockiej nie podobać. – Ja mam do niej duży szacunek za to, że jako jedyna z prawej strony była na mszy w Warszawie za Janinę Paradowską. Świadczy to o przyzwoitości, ale też pewnej niezależności, która niektórych w PiS również może uwierać – mówi nam jeden z polityków. Jak wtedy komentowano śmierć dziennikarki "Polityki"? Strasznie. Tutaj o tym pisaliśmy.
Składa się głównie z nieruchomości – dwa mieszkania posłanki warte są 900 tys. zł, do tego działki o wartości około 2 milionów i oszczędności 4,8 tys. zł i 6,5 tys. dolarów. Źródłem jej dochodu była m.in. pensja z Telewizji Republika 28 tys., 128 tys. z tytułu praw autorskich w pracy w innych redakcjach i wynajem mieszkania – 87 tys. zł. Czytaj więcej
Joanna Lichocka
To nie tylko możliwość wyrwania mediów publicznych z rąk partyjnych nominatów - bo to od biedy można przeprowadzić bez tak głębokiej zmiany - ale reforma ta to szansa na wyzwolenie mediów publicznych ze sposobu myślenia, który dotąd paraliżował ich rozwój - przekonania, że Telewizja Polska i Polskie Radio to narzędzie do sprawowania władzy, że to instytucje, które mają służyć interesom konkretnych partii, że to także interesy, które mają służyć interesom różnych lobby.Czytaj więcej