Tej nocy miałem sen. Byłem Franciszkiem Smudą. Wszedłem w jego umysł. Zadowolony po dobrym występie i remisie z Rosją, myślami wybiegałem już w przyszłość. W sobotę mecz z Czechami i zarazem wielki dylemat, na kogo postawić w bramce. Wojtek Szczęsny to marka, Arsenal, klasa. Ale jest jeszcze ten, który przed turniejem był anonimowy, a teraz jest na ustach wszystkich - Przemek Tytoń. Oto, co sobie myślałem.
Gdy Wojtek Szczęsny opuszczał boisko z czerwoną kartką, postanowiłem działać. Podszedłem do Przemka, klepnąłem go przyjacielsko i powiedziałem: "Obronisz tego karnego". Ja wiedziałem, że tak będzie. Jak w tej piosence. Tylko, że teraz za cholerę nie wiem na kogo postawić. Na konferencji prasowej po meczu z Rosją powiedziałem, że numerem 1 w bramce wciąż jest Szczęsny, tylko … jest przecież ten Tytoń, którym teraz jarają się ludzie. Fajnie "Szpak" powiedział w telewizji przy rzucie karnym, że w bramce jest Tytoń a za nim ściana naszych pragnień.
Lepszym, zdolniejszym bramkarzem na pewno jest Wojtek. Do tego jest bardziej doświadczony w meczach o wielką stawką. No i w mojej reprezentacji rozegrał wiele spotkań. Jezu, przecież gdyby nie on, my od tych Niemców w Gdańsku dostalibyśmy z 5 goli! A Portugalia? Też tam nas ratował, jak strzelał Nani albo Cristiano Ronaldo. Wojtek zna dobrze chłopaków, rozumie się z obrońcami, potrafi przewidzieć co zrobią. Chwila, ale przecież to on nie zrozumiał się z Wasylem, kiedy gola strzelili nam Grecy.
Przemek? Pamiętam jak dziennikarze mnie krytykowali gdy go powoływałem do kadry. Franiu, kogo ty bierzesz! A po co ci on? Przecież masz Fabiańskiego, Kuszczaka, Boruca! Tłumaczyłem, że to dobry bramkarz. Że w przeciwieństwie do Boruca, jego nazwisko nie pociąga ze sobą skłonności do korzystania z używek. Teraz im wszystkim zagrałem na nosie. Zresztą ja do piłkarzy zawsze miałem dobrego trenerskiego nosa. Widzę, jak gość biega na treningu za piłką i po chwili wiem, jak zaprezentuje się w meczu. Krytykowali mnie w prasie, a i tak się okazało, że to ja miałem rację. Jak zwykle. Fajne uczucie, lubię je bardzo.
Tytoń wszedł przy wielkiej presji, w bardzo ważnym meczu. Ale się nie spalił. Spalił, tak - to słowo idealnie tutaj pasuje. Nawet mi trochę taki żart wyszedł. Niby pierwszy raz miał przed sobą takich obrońców ale świetnie się z nimi rozumiał. Gol dla Rosjan? Tego, jak on - Dżagojewa? Przemek nie miał szans, zawiódł wtedy brak krycia. I z Grecją i z Rosją Przemek był pewny, zdecydowany. Nie popełnił żadnego błędu, byłem o niego spokojny. Zawsze, jak piłka gdzieś tam frunęła, wiedziałem, że zaraz ją złapie.
Przemysław Tytoń dzień po meczu z Grecją, na treningu:
Widziałem niedawno w telewizji film o tym trenerze z Realu Madryt, Jose Mourinho. Latałem akurat po kanałach bo skończył się odcinek "Na Wspólnej". On tam mówi taką rzecz, że dobry trener to gość, który przed każdym ważnym meczem ma w głowie różne jego scenariusze. E tam, bzdura. Ja wolę patrzeć co po jakimś meczu może być w mediach.
Zobaczmy. Obstaję przy Tytoniu i on mi gra świetny mecz. Będzie, że Smuda konsekwentny, że na chłopaka postawił, zadbał o jego pewność siebie. I że zrobił słusznie. A jak Przemek mi coś zawali? Odpukać. Oj, będzie się działo. Co on zrobił! Ma bramkarza Arsenalu, który już może grać, to go sadza na ławce. Wariat. Szaleniec.
No to dobra - między słupkami Szczęsny. W sumie to logiczne, bo powtarzam od dawna, że to mój numer jeden. Ja tak chyba też powiedziałem na konferencji prasowej. Jak go nie wystawię w bramce, znów chłopaki na tym ich Weszlo napiszą, że Smuda mówi jedno a potem robi drugie. Że jak mówi, że idzie na obiad, to pewnie leci gdzieś do galerii ciuchy przymierzać. Ech, dziennikarze.
Szczęsny mógłby się denerwować. Młody chłopak jest, pamiętałby co zrobił z Grecją. W tym sezonie widziałem już z dwa, trzy razy jak w lidze angielskiej popełnia poważny błąd. Ale to liga angielska, tam grają lepsi piłkarze niż w naszej grupie. Wróć. Tego przy mediach nie wolno mi mówić. Najgorsze że tu będzie jak z Przemkiem. Źle albo dobrze. Wóz albo przewóz. Jak będzie bohaterem, napiszą, że znakomity mój manewr. Jak znów się obetnie, będą mogli zrobić grę słów. Dać, że "nieSzczęsna decyzja trenera Smudy". I będą się ze mnie śmiać.
I tak źle i tak niedobrze. Jest ciemna noc, ja ciągle o tym myślę, a rozwiązania nie mam. Dobra, może Tomek Rząsa ma jakąś monetę. To co - orzeł Szczęsny, a Tytoń reszka? A może na odwrót?