logo
Ellen Page w roli nad wyraz dojrzałej młodej kobiety Fot. "Juno" reż. Jason Reitman/kadr z filmu

Te filmy wciągną cię i zainspirują...

REKLAMA
"Wielki Mike" 2009 r.
/ Fot. materiały prasowe
Tytuł znany też jako Wielka Pokuta Sandry Bullock. Po latach infantylnych komedii i zapracowaniu sobie na reputację uroczej, ale niezbyt utalentowanej dziewczyny z sąsiedztwa, Sandra zagrała rolę życia w filmie, którego potrzebowała bardziej niż on jej. Oparty na prawdziwej historii "Wielki Mike" opowiada o znacznie mniej heroicznej niż np. "Moja lewa stopa" historii matki i syna, ale za to dużo bardziej hollywoodzkiej. Przedsiębiorcza blondyna z tapirem i w obciachowych złotych ciuchach okazuje się matką o sercu z jeszcze szlachetniejszego kruszcu niż jej drogie sweterki. Zwłaszcza, że jako syna przyjmuje zupełnie obcego człowieka. Różne kolory skóry, pochodzenie i nawet iloraz inteligencji nie przeszkadzają w udowodnieniu, że miłość ma gdzieś tego typu ograniczenia. Podarować drugiemu człowiekowi życie można nie tylko na sali porodowej.
"Zgaga" 1986 r.
/ Fot. materiały prasowe
Powszechnie szanowana i uwielbiana reżyserka Nora Ephron zaczynała karierę jako pisarka. W dodatku pisarka, w której zakochał się Carl Bernstein, czyli połówka duetu dziennikarzy od rozpracowania afery Watergate. Zanim Nora napisała scenariusz jednego ze swoich najsłynniejszych filmów - "Kiedy Harry poznał Sally" - popełniła autobiograficzną powieść "Zgaga", którą następnie zaadaptowała na potrzeby srebrnego ekranu. Przyczyniła się w ten sposób do powstania jednego z najbardziej trafnych obrazów na temat rozpadu związku dwojga ludzi. Zero patosu, lekki, niewymuszony humor i do tego duet absolutnych mistrzów w rolach głównych - Meryl Streep i Jacka Nicholsona. Pod innym nazwiskiem, ale grana przez Streep Rachel to właśnie Nora Ephron. Błyskotliwa nowojorska dziennikarka, dla której samotność, dwójka malutkich dzieci i konieczność wywrócenia całego życia do góry nogami, i to bez pieniędzy, nie jest przeszkodą w odwdzięczeniu się mężowi za zdradę ciosem z cytrynowego placka w twarz i żądaniem rozwodu.
"Cena prawdy" 2008 r.
/ Fot. materiały prasowe
Film oparty na prawdziwej historii dziennikarki śledczej New York Timesa, która spędziła 85 dni w stanowym więzieniu za odmowę wyjawienia źródła swojego reportażu o nadużyciach w gabinecie prezydenta USA. Intryga jest dość skomplikowana, ale ani na chwilę nie każe widzowi się zastanawiać, o co u diabła w tym wszystkim chodzi. Przyglądamy się po prostu determinacji kobiety, która ma przeciwko sobie ludzi na najwyższym szczeblu władzy, a w obronie zasad etyki dziennikarskiej jest w stanie poświęcić własną wolność. Zaskakujące rozwiązanie tylko podbija uczucie satysfakcji, jaka płynie z oglądania tego thrillera, który posiada rzadką dziś cechę – szanuje inteligencję swoich odbiorców.
"Juno" 2007 r.
/ Fot. materiały prasowe
Wyjątkowo błyskotliwie napisany (i nagrodzony Oscarem) scenariusz Diablo Cody musiał zrobić furorę, bo rzadko kiedy mamy do czynienia z takim rozprawieniem się ze stereotypami. Nie wszystkie nastolatki zachodzące w ciążę to bezmyślne i rozwiązłe siksy. Nie wszyscy rodzice na wieść o ciąży nastoletniej córki reagują histeryczną i tępą agresją. Nie wszystkie takie przypadki kończą się dramatem zainteresowanych, a i macochy wreszcie nie są z definicji odsądzane od czci i wiary. Historia Juno, to nie anegdota o dziewczynie, która nie umie trzymać nóg razem, ale fantastyczny portret emocjonalności 16-letniej kobiety w wyjątkowo niewdzięcznym położeniu. Okazuje się, że nastolatka może postępować dojrzalej i bardziej odpowiedzialnie niż niejedna kobieta, która mogłaby być jej matką. Piękna, krzepiąca historia o umiejętności wyjścia z beznadziejnej sytuacji bez względu na metrykę.
"Mebelki" 2010 r.
/ Fot. materiały prasowe
Lena Dunham, kontrowersyjna współtwórczyni kultowego serialu "Dziewczyny", miała tylko 24 lata, kiedy napisała (pół-autobiograficzny) scenariusz i wyreżyserowała film "Mebelki". Dunham ma rubensowską figurę, koszmarne tatuaże i urodę dla konesera, ale zamiast to ukrywać, w każdym swoim dziele podkreśla to i udowadnia, jak wielki dystans ma do siebie. Na szczęście ma też wyjątkowo ostre, bardzo inteligentne pióro i świeże poczucie humoru. W "Mebelkach" mierzy się z jednym z najtrudniejszych momentów w życiu nie tylko kobiet, ale i w ogóle każdego człowieka - ze wchodzeniem w dorosłość. Nie jest w tym filmie ani szczególnie uwodzicielska ani charyzmatyczna, a i sam scenariusz jest umyślnie pozbawiony jakiejś skomplikowanej intrygi. Jak samo życie - to wyjątkowo zgrabnie ujęty wycinek rzeczywistości pełen pasywnej agresji, rozterek i niepewności, a jednocześnie dowód, że chociaż nie chcemy w to wierzyć - wychodzimy z tego etapu zwycięsko.
"Brooklyn" 2015 r.
/ Fot. materiały prasowe
Ubiegłoroczny, kameralny dramat opowiadający historię Irlandki, która w latach 50-tych XX w. wyrusza w poszukiwaniu szczęścia za wielką wodę. Trafia do Nowego Jorku, gdzie podejmuje pierwszą w życiu pracę i przeżywa pierwszą miłość. Odbiera też swoją pierwszą lekcję straty i napotyka pierwszy dylemat, czy w miłości przodem należy puszczać rozsądek czy namiętność. W tej adaptacji powieści Colma Toibina nie ma fajerwerków. Jej siłą jest arcyzgrabny scenariusz, inteligentna reżyseria i przede wszystkim wybitna Saoirse Ronan w roli głównej bohaterki. Pozornie krucha, ale w decydujących momentach dojrzała i silna. Ten film uczy, że nawet jeśli czasem świat funduje nam nieoczekiwane błogosławieństwa, to po chwili okazuje się tak naprawdę smutnym miejscem, a kluczem do osiągnięcia emocjonalnej stabilizacji jest pogodzenie się z tym faktem. Co bohaterka robi nie bez bólu, ale z klasą.
"Do szpiku kości" 2010 r.
/ Fot. materiały prasowe
Zanim świat dowiedział się kim jest Jennifer Lawrence i otworzył jej drzwi do pieniędzy równych PKB co najmniej kilku krajów, wystąpiła w skromnym, smutnym filmie "Do szpiku kości". Zagrała dziewczynę zmuszoną do opiekowania się młodszym rodzeństwem, podczas gdy matka jest mentalnie nieobecna, a oskarżony o gotowanie metaamfetaminy ojciec przepadł. Wszystko w aurze trzaskającego mrozu okolic Ozarks na głębokim południu USA w czasach wielkiego kryzysu. Czarująca perspektywa. Ledwie 19-letnia wówczas Jennifer prawie rozsadziła ekran swoją charyzmą. Jej dojrzalsze niż metryka mogłaby sugerować zachowanie i przeszywające spojrzenie przyspieszają puls. Taka historia mogłaby się pogrążyć w rozpaczliwym tonie, ale nie dzieje się tak dzięki nadziei i odwadze głównej bohaterki. Rodzimy się optymistami, ale życie często samo nas zniechęca. Na szczęście w każdej złej sytuacji można się zetknąć z dobrymi ludźmi.
"Pani zemsta" 2005 r.
/ Fot. materiały prasowe
Trzecia część trylogii o zemście Park Chan-wooka. Opowiada rozłożoną na kilkanaście lat historię młodej dziewczyny, która kryjąc swojego wspólnika trafia do więzienia pod zarzutem porwania i zamordowania dziecka. Zdradzona i zostawiona na pastwę losu, przez 13 lat opracowuje misterny plan zemsty, który po wyjściu na wolność pieczołowicie realizuje. Wściekłość jest tu elegancka, a nienawiść stylowa. Zemsta nie jest tu małostkowym postępkiem zrodzonym z urażonej dumy, ale urasta do rangi aktu odkupienia kogoś, kto autentycznie dąży do oczyszczenia swojej duszy.
"To ja, Malala" 2015 r.
/ Fot. materiały prasowe
Malali Yousafzai nie trzeba przedstawiać. Nie każda 17-latka zostaje laureatką Pokojowej Nagrody Nobla, między innymi dzięki przeciwstawieniu się barbarzyńskim, nieobliczalnym talibom. Jak bardzo nieobliczalnym, przekonała się na własnej skórze, gdy ci usiłowali wykonać na niej wyrok śmierci. Miała zaledwie 15 lat, a orężem, którym posługiwała się w walce z pakistańskimi fanatykami był blog prowadzony przez nią od 12 roku życia. Sprzeciwiała się na nim zakazowi edukacji kobiet i niszczeniu kolejnych szkół, wykazała się determinacją i inteligencją, których terroryści zaczęli się obawiać do tego stopnia, że strzelili jej w głowę. Przeżyła. W filmie widzimy nie tylko bezkompromisową bohaterkę walki o godność i poszanowanie podstawowych praw kobiet. Widzimy też nastolatkę taką jak inne, która z rumieńcami i chichotem googluje zdjęcia Rogera Federera albo zastanawia się, czy nowe koleżanki w liceum ją polubią. Wielkość ludzkiego formatu i pokora są bardzo zgrane w tym filmie.
"Motyl Still Alice" 2014 r.
/ Fot. materiały prasowe
Nie jest to film, który naładuje optymizmem, ale kawał przejmującego, choć niepozornego kina. Przede wszystkim jest koncertem gry aktorskiej Julianne Moore, która właśnie za ten obraz odebrała swojego pierwszego Oscara. Film przedstawia sytuację krańcowej bezradności, jaka ogarnia w zetknięciu z nierównym przeciwnikiem – chorobą Alzheimera. Cierpi główna bohaterka, cierpi jej rodzina i cierpi widz patrząc na nieuchronność spraw ostatecznych. Alzheimer jest przerażający dlatego, że zanim odbiera życie, odbiera godność. Potrzeba naprawdę nadludzkich sił, żeby stawić mu czoła i właśnie taką, pełną gracji i woli życia walkę oglądamy.
[block position="indent"]197093[/block]