"Oczyszczam cię ze wszystkiego, co negatywne. Jesteś wolna". Byliśmy z wizytą u jasnowidza
Oskar Maya
30 listopada 2016, 19:59·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 30 listopada 2016, 19:59
Czy jasnowidzenie to praca jak każda inna? Piotr Newi, słynny jasnowidz z Warszawy uważa, że tak. – Mam księgową i asystenta, a jeśli ktoś sobie zażyczy wystawiam nawet faktury – mówi w rozmowie z naTemat. Postanowiliśmy na własnej skórze przekonać się o jego nadprzyrodzonych umiejętnościach. – Przyznaję, że byłam ciekawa tego spotkania – mówi Karolina Błaszkiewicz, dziennikarka naTemat.
Reklama.
Piotr jest gwiazdą ezoteryki. Ma własny kanał, często jest zapraszany do telewizji. Z jego zdolności korzystają politycy, biznesmeni, gwiazdy... Mówi, że nawet wchodząc do warzywniaka proszony jest o przepowiadanie przyszłości.
– Czasami kiedy kupuję bułki, panie pytają mnie, czy coś widzę. To trudne wyjść ze skóry jasnowidza. Tego nie da się po prostu włączyć i wyłączyć. Ale nie jest też tak, że coś widzę "non stop", to są zazwyczaj bardzo krótkie wizje. Można je podzielić na: jasnowidzenie, jasnosłyszenie i jasnoczucie. Nie zawsze potrafię to kontrolować – mówi nam przed rozpoczęciem seansu.
"Biuro" Piotra mieści się w niewielkim budynku na Mokotowie. Żeby się do niego dostać potrzeba jest rekomendacja kogoś, kto wcześniej korzystał z jego usług . Dopiero wtedy asystent Piotra umawia na spotkanie. Albo nigdy nie dzwoni...
– Unikam miejsc, gdzie są duże skupiska ludzi. Omijam centra handlowe, bankiety, czy kluby. Często mi się wtedy zdarza, że słyszę myśli innych ludzi. Przyznaję, że jest to czasami dosyć nieznośne. Wyobraź sobie, że słyszysz, co żona o tobie naprawdę myśli. Przyznasz, że nie zawsze musi być to przyjemne – mówi Piotr z uśmiechem.
– Oprócz tego, moje życie jest zupełnie normalne. Rozliczam się ze swoją księgową, mam umowę o pracę z telewizją. Prowadzę po prostu działalność gospodarczą jak inni biznesmeni – mówi nam Piotr.
Zawodowym jasnowidzem jest od 2006 roku. Wcześniej prowadził firmę cateringową. Podkreśla, że nie było to zwykłe rozwożenie kanapek tylko prywatne spotkania, w bardzo wąskim gronie połączone z wróżbami. Swoje biuro otworzył w 2009 roku.
– Odkryłem swój dar w wieku 17 lat. Miałem to szczęście, że moi rodzice od początku rozumieli moje zainteresowania. Interesowałem się zielarstwem i ezoteryką. Kiedy po wypadku w pracy (w firmie państwowej) musiałem zostać w domu na trzy miesiące, nauczyłem się m.in tarota. Uczyłem się jednej karty dziennie.
– Teraz mam w statusie działalności wpisane: usługi wróżbiarskie. Dzięki mojej pracy w telewizji, ludzie rozpoznają mnie nawet tylko po głosie. Mam także zamówienia od dużych firm, którym wystawiam faktury. Czasami są to zlecenia przy przeprowadzaniu rekrutacji na wysokie stanowiska. Wtedy kadry proszą mnie o analizę numerologiczną kandydatów – mówi.
Piotr podkreśla, że w tej branży bardzo często można spotkać oszustów. Takich jest w stanie natychmiast zdemaskować – Jasnowidzowie widzą siebie w ogromnej aurze. To można porównać trochę do świętych. Czyli jest to rodzaj świetlistej energii, która jest przez nas widzialna, taki gruby snop światła nad głową – opowiada.
Jasnowidz postanowił nam zaprezentować swoje umiejętności. Nasza redakcyjna koleżanka, Karolina, zdecydowała się wziąć udział w tzw. rytuale oczyszczenia. Czyli zdjęcia klątwy, złorzeczeń i negatywnej energii. Nagraliśmy tylko fragmenty tego spotkania.
O wrażenia zapytałem ją kilka godzin po zakończeniu sesji z Piotrem. – Nigdy nie brałam udziału w podobnym seansie. Muszę przyznać, że czuję się po wszystkim odrobinę zmęczona, jakby wyzuta z energii. Przyszłam z dość pozytywnym nastawieniem, przyznaję - byłam ciekawa tego spotkania. Ale nie sądzę, żeby zmieniło to moje życie.