Od kilku dni opozycja stoi pod pręgierzem i zbiera razy za pułkownika Adama Mazgułę. Prawicowe media zorganizowały polowanie z nagonką, w dodatku dzięki Mateuszowi Kijowskiemu. I o ile politycy opozycji już odcięli się od niewygodnego działacza, o tyle lider KOD nadal go broni. Tym samym bierze na swoje, i tak już obciążone, konto jego grzechy.
Emerytowany pułkownik Adam Mazguła szybko stał się ulubieńcem internautów, a chwilę później żądnych klików tradycyjnych mediów. To mechanizm, który nieco przypomina zawrotną karierę Zbigniewa Stonogi.
Kariera
I podobnie jak ze Stonogą, po jakimś czasie okazało się, że Mazguła nie wziął się znikąd i ma przeszłość, niekoniecznie chlubną. Do tego ma skłonność do niezbyt rozsądnych wypowiedzi. Prawicowe media ruszyły do ataku, bo Mazguła działa w Komitecie Obrony Demokracji.
"Wiadomości" od paru dni kilka razy w ciągu wydania powtarzają jego wypowiedź o kulturalnym stanie wojennym. Wiadomo, musi się dobrze utrwalić widzom. A to dlatego, że Mazguła podpisał ten sam list, który podpisali m.in. Grzegorz Schetyna i Ryszard Petru.
Polowanie
Wspierające PiS media próbują wmówić wyborcom, że liderzy opozycji popierają cały życiorys działacza KOD, choć pewnie nawet nie wiedzieli, kto to jest. Tłumaczą, że nie wiedzieli, że podpisze się pod nim taka osoba. Cóż, na przyszłość będą ostrożniejsi.
Jednak opozycja nie brnie w obronę Mazguły w imię jakiejś źle pojętej lojalności. Za to robi to Mateusz Kijowski, który jest organizatorem protestu 13 grudnia i był inicjatorem listu. Tym samym jeszcze dolewa paliwa, bo przecież możliwe, że dzisiaj w "Wiadomościach" usłyszymy, że "mimo ujawnienia przez media kompromitujących Mazgułę informacji, lider KOD Mateusz Kijowski nadal go broni".
Kabaret
Drugim kłopotliwym sygnatariuszem jest aktor Krzysztof Pieczyński, który od kilku lat w niszowych portalach oraz programie Elizy Michalik w Superstacji prowadzi krucjatę przeciw Kościołowi. Oczywiście można krytykować religię, ale sposób w jaki robi to Pieczyński naraża na śmieszność jego i wszystkich, którzy nagłaśniają jego słowa. Mam znajomych, którzy oglądają wywiady Pieczyńskiego zamiast kabaretów.
Zresztą sam Kijowski czasami ociera się o kabaret. Bo jak inaczej nazwać zaproszenie narodowców na organizowany przez KOD 11 listopada marsz? Albo pójście na pogrzeb Danuty "Inki" Siedzikówny i Feliksa "Zagończyka" Selmanowicza, by później nie znać ich imion i nazwisk?
Trudne początki
Początki działalności Kijowskiego w KOD upłynęły pod znakiem dyskusji o jego życiu osobistym, problemach z alimentami i zatrudnieniem w PZU. Temat się wypalił, co pozwalało sądzić, że lider KOD będzie mógł się zająć rozwijaniem organizacji. Tymczasem na to pomysłu nie widać, za to pojawiają się kolejne wpadki, które coraz bardziej ciążą opozycji.