Nie wiem, co czuje ksiądz, który stoi przy ambonie głosząc kazanie. Wiem natomiast doskonale, co czuje katolik, który przez kilkadziesiąt minut stoi na mszy i próbuje wsłuchać się w słowa wielebnego. „Próbuje” to dobre określenie, bo nie zawsze mu się to udaje. Czterdziestominutowe rozważania o katastrofie smoleńskiej czy o Unii Europejskiej powodują u wiernych odruch krótkiej drzemki. Zdarza się jednak i wręcz przeciwnie – zaskakują słuchaczy swoją kontrowersyjną treścią.
Niedziela. Jeden z kościołów na warszawskiej Pradze Południe. Msza się rozpoczęła, ksiądz wygłosił ewangelię, część ludzi siada w ławkach. Rozpoczyna się kazanie. Pierwsze dziesięć minut – rozważania o baśni Andersena "Nowe szaty cesarza". Porównanie nagości Adama i Ewy do pisarza poniekąd trafione. Rozglądam się po kościele – wydaje się, że ludzie jeszcze słuchają.
Dwudziesta minuta kazania – pomiędzy Andersenem a Biblią pojawiają się zgrabne odwołania do "złej sytuacji Polski" a także "przestępczego rządu Rzeczpospolitej". Wierni rozglądają się po sobie, przestają powoli uważać.
Trzydziesta minuta kazania – kaznodzieja nawiązuje do katastrofy smoleńskiej, mówiąc że "Polska jest naga i bezbronna" a "Rosja ukrywa prawdę". Czterdziesta druga minuta – kazanie dobiegło końca, kilka osób wychodzi w trakcie, a reszta, wyraźnie zniecierpliwiona, nasłuchuje co dalej i czy na pewno wielebny nareszcie przestał gadać.
To tylko jeden z przykładów. Każdy z praktykujących katolików zna podobnych historii mnóstwo. Kazań, które wpadły nam w ucho i które z uwagą słuchaliśmy w ostatnim czasie, pewnie można wymienić na palcach u jednej ręki. Częściej odliczamy w myślach sekundy, zadając sobie podświadomie pytanie: "Kiedy skończy? Kiedy skończy?". A ten nie przestaje i mówi, i mówi, i mówi…
W związku z tym, że ostatnio w mediach wciąż pojawiają się informacje o Euro, to temat ten nie ominął także i murów kościoła. Justyna, na co dzień mieszkająca w Lublinie,
Co robić w czasie nudnego kazania?
1. Wyślij do organisty kartkę z zapytaniem, czy gra piosenki na życzenie. 2. Spoliczkuj swojego sąsiada. Jeżeli nie nastawi drugiego policzka podnieś rękę i powiedz o tym księdzu. 3. Zaprezentuj, jak dostać się na chór bez używania schodów. 4. Usiądź w ostatnim rzędzie i wypuść całą garść kulek pod przednie ławki. Po mszy przyznaj sobie 10 punktów za każdą osobę, która się przewróci. 5. Używając kościelnych ulotek, zaprojektuj, przetestuj, a później zmodyfikuj nowy samolot. 6. Zaczynając od tyłu kościoła staraj się przeczołgać pod ławkami, tak by nikt Cię nie zauważył. 7. Podnieś rękę i zapytaj księdza, czy możesz wyjść do toalety. 8. Wyjmij chusteczkę do nosa i użyj jej. Wywieraj różne ciśnienie na nozdrza tak by wytrąbić swoją ulubioną pieśń. 9. Dawaj do zrozumienia jednemu z ministrantów, że ma rozpięty rozporek. 10. Unoś co jakiś czas jedną brew i patrz w ten sposób na sąsiadów. CZYTAJ WIĘCEJ
Za: Centurion @ 2007-11-30, 13:12
zauważa, że ostatnio ksiądz w jej parafii całe kazanie poświęcił futbolowi: - To było straszne. Przez kilkadziesiąt minut mówił o niespełnionych marzeniach Polaków i porównał je do niespełnionych marzeń w Biblii. Naprawdę nie wiedziałam, o co temu człowiekowi chodzi - relacjonuje nam studentka prawa.
Piłkarskie emocje, jak widać, ogarnęły również duchownych. Potwierdza to Ola, która mówi, że w ostatnią niedzielę w jednej z warszawskich parafii usłyszała relację minuta po minucie z meczu Polska-Czechy: – Ludzie się śmiali. Ksiądz tak poważnie to relacjonował, tak to przeżywał, że było to komiczne. Nijak to się miało do ewangelii. No, poza tym, że duchowny na koniec wspomniał, że trzeba być dla siebie dobrym – także dla Rosjan.
Choć kazania "futbolowe" nie zawsze należą do najlepszych, to trzeba docenić duchownych za to, że mówią o sprawach, którymi żyją miliony Polaków. Euroszał w pełni – także w homiliach. Szkoda tylko, że nie zawsze udany.
Puste frazesy ciągle na czasie
Michał, nasz redakcyjny kolega, wspomina o rekolekcjach: - Księża lubią głosić straszne banały. Usłyszałem o tym, żebym nie kradł, nie pił i inne tego typu słowa.
Takie sytuacje nie należą do rzadkości. Duchowni lubią mówić o rzeczach oczywistych, znanych nie od dziś. Potwierdza to Asia, 20-latka mieszkająca we Wrocławiu: – Często jest tak, że wychodzę z kościoła przed kazaniem. Nie mogę znieść tych bzdur, które mówią księża na homilii. Ostatnio przemogłam się i zostałam, ale szybko tego pożałowałam. Zapowiadało się nieźle – wielebny mówił w odwołaniu do ewangelii. Skończyło się jak zawsze – na pustych frazesach, które nic nie wniosły do mojego życia – mówi w rozmowie z naTemat. – Często mam wrażenie, że te kazania są wydrukowane po prostu z internetu – dodaje.
Michał z Warszawy wspomina relację swojej babci, która usłyszała z ambony wołania księdza o… grubszą kasę: - Wielebny wprost mówił o tym, że dawanie w kopercie 20 zł podczas kolędy to jest jakiś żart. Pouczał, że trzeba dawać zdecydowanie więcej, bo mała kwota to także grzech – wspomina. O podobnej sytuacji wspomina Marta, która twierdzi, że zaczęła chodzić do innego kościoła, po tym jak ksiądz co niedzielę mówił o budowie parafii i wynikających z tego potrzebach.
Od dawna mówi się o nawiązaniach w homilii do polityki. Jedni to popierają, drudzy odnoszą się do tego krytycznie twierdząc, że kościoły nie są miejscem na takie dyskusje: - Pamiętam monolog duchownych, który wskazywał konkretne osoby, na które warto oddać swój głos w wyborach - mówi Michał z redakcji. Także Marta, studentka polonistyki, zauważa liczne nawiązania do rządu i opozycji: - W Radomiu ksiądz ciągle komentuje różne sytuacje polityczne. Słowa uwielbienia dla PiS-u i słowa krytyki PO są na porządku dziennym.
Na ślubach o rozwodzie, na pogrzebach o UE
Księża także popełniają faux pas. Czy są one celowe, czy też nie - nie wiadomo. Pewne jest, że nie każdy duchowny jest świetnym mówcą czy retorem. A szkoda, bo właśnie z tego powodu pojawiają się tzw. wpadki. I tak, jak wspomina Daria, na ślubie jej koleżanki ksiądz mówił o rozwodach i o kłótniach małżeńskich. Goście byli w szoku, bo raczej nikt nie spodziewał się głoszenia takiego wypowiedzi podczas tej uroczystości. Zaskoczony był także Artur, który wspomina pogrzeb swojego wujka: – Pogrzeby nie należą do miłych wydarzeń, dlatego ksiądz, który odprawia mszę, powinien być nadzwyczaj delikatny. To było tuż przed wejściem Polski do Unii Europejskiej, dlatego
musiał pojawić się wątek europejskiej organizacji. Zamiast wspominać zmarłego, usłyszałem od księdza, że UE jest dziełem szatana.
"W dyskotece grasują demony"
Jednak, jak się okazuje, najbardziej zabawne homilie można usłyszeć na mszach, skierowanych do dzieci. Tomek z redakcji przypomina sobie mszę w Elblągu, podczas której ksiądz przez 30 minut mówił im o historii parafii i o tym, jak dobrze to się stało, że powstała ona właśnie w tym miejscu, a nie gdzie indziej. Marta, studentka polonistki, mówi o scenkach, które wyreżyserował duchowny: - Zabawiał się z nimi, aranżując przedstawienie, w którym on był Bogiem, a dzieci złymi ludźmi. Duchowny kazał na przykład udawać im, że się biją, po czym podochodził do nich i mówił "Jestem Bogiem, tak nie wolno robić" – wspomina studentka.
O innym kazaniu mówi Krystian: – Ostatnio byłem na bierzmowaniu u swojej siostry. Biskup mówił o dyskotece, która podobnież jest najlepsza w okolicy, ale panuje tam zło, rozpusta i grasują w niej demony. Okazało się, że nikt z młodych w ogóle o niej nie słyszał, ale po tak dobrej reklamie biskupa wszyscy po bierzmowaniu mieli ochotę, aby na nią się wybrać – śmieje się nasz blog manager.
Kazania nie zawsze są od czapy
Nie można oczywiście powiedzieć, że wszystkie kazania księży są beznadziejne. – W kościele św. Anny w Warszawie zawsze są fajne kazania – mówi Krystian. Takich miejsc jest z pewnością wiele, choć sami duchowni przyznają, że sztuką jest zawarcie maksimum treści w minimum słów. W XXI wieku nikt z wiernych nie ma ochoty słuchać homilii, która trwa 40 minut. Po 10 minutach ludzie po prostu tracą koncentrację. Drodzy duchowni, może więc warto wcześniej pomyśleć nad swoim kazaniem i zawrzeć w nim te słowa, które są naprawdę ważne?
Na szczęście zauważają to i sami duchowni. „Mam wrażenie, że nasze pokolenie i ludzie XXI wieku mają poważne problemy z dłuższą koncentracją. Uczono nas, że 10 minut kazania to maksimum. Czasami może być trochę dłużej, jednak jedno jest pewne: treściwe i rozsądne czasowo kazanie jest łatwiejsze w przyswojeniu i zapamiętaniu. Ględzenie przez 30 minut może być dzisiaj dla wielu ponad siły” – napisał ks. Rafał Sorkowicz na fronda.pl