Prezes bardzo ostro po aferze w Sejmie: Nie damy się sterroryzować, wszyscy, którzy weszli na mównicę, zostaną ukarani
Michał Mańkowski
16 grudnia 2016, 17:02·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 16 grudnia 2016, 17:02
Prezesa ani jego posłów nie ma już na sali sejmowej. Marszałek Sejmu zarządził przerwę w obradach, więc partia rządząca opuściła swoje miejsca. Prezes widocznie zatęsknił za kamerami, których obecność chce tak bardzo ograniczyć, bo wystąpił przed nimi na sejmowym korytarzu. I co? No nie jest dobrze, bo stanowisko Jarosława Kaczyńskiego było bardzo stanowcze.
Reklama.
Prezes odpowiadał na pytania dziennikarzy chwilę po tym, jak do posłanki PO, która go nagrywała, powiedział "niech pani idzie do diabła". Bardziej merytoryczne było już jego wystąpienie przed kamerami. Dawno nie widziałem tak rozemocjonowanych dziennikarzy, którzy wręcz przekrzykiwali się z prezesem.
– Mamy niezwykłą sytuację w Sejmie, niezwykłą, ale już znaną w historii III RP, bo tak postępowała Samoobrona – zaczął wystąpienie Kaczyński.
Chwilę później wyjaśnił, że chodzi mu o ustawę dezubekizacyjną. To o tyle zaskakujące, że protest posłów na mównicy wyraźnie dotyczy pomysłu ograniczenia pracy mediów, o czym mówią wprost. Nie wiadomo, skąd prezes stworzył takie połączenie faktów i udaje, że nie wie, o co chodzi. – Nie mam pewności, ale różnego rodzaju okoliczności mogą na to wskazywać – mówił, sugerując, że opozycja w ten sposób chce chronić byłych ubeków, którzy mają stracić emerytury.
Jarosław Kaczyński przyznał też, że będą wyciągnięte konsekwencje wobec wszystkich, którzy dopuścili się okupowania mównicy. To o tyle ciekawe, że ona sam jest przecież zwykłym posłem, który takiej władzy nie ma. – Pan Marszałek jest niezwykle tolerancyjny – dodał.
Chwilę potem wyjaśniał także dziennikarzom, że nikt nie chce zabraniać dziennikarzom wchodzenia do Sejmu. – Nie będzie ograniczony dostępu do sali sejmowej. Będzie to, co jest stosowane w bardzo wielu parlamentach na świecie – mówił. Problem w tym, że polscy politycy nie mają standardów komentowania i obcowania z dziennikarzami, które zdarzają się na zachodzie.
Tutaj mamy do czynienia z powtórzeniem tej samej metody działania, metody, która zupełnie dezorganizuje prace Sejmu. To nie ma nic wspólnego z normalnym funkcjonowaniem demokracji i parlamentaryzmu. Nie będzie na to zgody. My się nie damy sterroryzować, z całą pewnością uchwalimy budżet, a także inne ustawy. W tym także tę, o którą być może wiem, że chodzi.