Gdy minister obrony składał tę obietnicę w październiku, specjaliści mocno drapali się w głowę. Od początku było wiadomo, że jego deklaracja jest nie do spełnienia. Antoni Macierewicz stwierdził bowiem w fabryce w Mielcu, że jeszcze w tym roku polska armia otrzyma pierwsze śmigłowce typu Black Hawk. Choć ich wyprodukowanie w tak krótkim czasie było niemożliwe.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Rok 2016 dobiegł końca, a o śmigłowcach dla wojska ani widu, ani słychu. Na dzień przed Sylwestrem o obietnicy ministra obrony przypomniał jego poprzednik.
Jeszcze wczoraj internauci odliczali godziny, jakie pozostały ministrowi Macierewiczowi, by dotrzymać słowa.
Ale reakcji ze strony szefa MON nie było. Jego ostatni wpis na Twitterze to świąteczne życzenia.
Minister obrony milczy, a tymczasem w internecie aż huczy. Jedni produkują fotomontaże, na których można obejrzeć, jakie śmigłowce Antoni Macierewicz mógł mieć na myśli.
Inni twierdzą, że przecież minister oszukać nie mógł i te obiecane śmigłowce na pewno są. Niewidzialne. Dla zmylenia przeciwnika.
Co dokładnie obiecał Antoni Macierewicz? Tuż po kontrowersyjnym zakończeniu rozmów z Francuzami w sprawie Caracali szef MON zapewnił, że armia nie zostanie bez śmigłowców zadaniowych. W fabryce w Mielcu produkującej maszyny typu Black Hawk Macierewicz powiedział: "Już, z tego co wiem, pierwsze śmigłowce pozwalające na realizację ćwiczeń przez siły specjalne, zostaną im dostarczone". Deklaracja ta pada w 10 minucie poniższego nagrania.