Od hipsterki do pupilki prezesa Kurskiego. Znajomi oburzeni występem Kasi Sawczuk w szopce noworocznej
Oskar Maya
03 stycznia 2017, 17:52·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 03 stycznia 2017, 17:52
"Żal", "Jakie zło", "Mam nadzieję, że to gwóźdź do trumny jej kariery". To tylko najdelikatniejsze komentarze dotyczące udziału aktorki Kasi Sawczuk w Szopce Noworocznej TVP. Znajomi młodej gwiazdy są oburzeni jej "koniunkturalną postawą". – Ona idzie jak czołg i nie zawaha się przed najgorszą kompromitacją, żeby tylko zrobić wielką karierę – mówi jeden z jej dawnych znajomych.
Reklama.
Kiedyś robiła sobie pamiątkowe zdjęcia na tle tęczy z Placu Zbawiciela, symbolu warszawskiego środowiska hipsterów, bywała w towarzystwie osób o wyraźnie liberalnych przekonaniach. Dzisiaj nie widzi nic złego w swoim udziale w wyraźnie politycznej produkcji TVP, w dodatku o ksenofobicznej wymowie.
Największym dotychczasowym sukcesem Kasi Sawczuk jest rola w serialu "Belfer", gdzie właściwie widać ją głównie w retrospekcyjnych fragmentach: zagrała zamordowaną dziewczynę, której śmierć daje początek śledztwu prowadzonemu w miasteczku. Wcześniej była finalistką programu "The Voice of Poland", a także jako 9-latka wystąpiła w TVN-owskim "Mam talent".
Sawczuk znana jest także z obyczajowych publikacji w plotkarskich magazynach, m.in jako była narzeczona aktora Antoniego Królikowskiego. Dopiero od kilku lat buduje swoją pozycje w świecie filmu. Czy występ w bardzo kontrowersyjnej noworocznej szopce był naprawdę potrzebny 19-letniej, początkującej gwiazdce?
Kontaktujemy się z menedżerką Kasi, Moniką Kaczmarek. Prosimy, aby skomentowała występ swojej podopiecznej lub przedstawiła argumenty broniące jej udziału. Od bardzo zdenerwowanej agentki słyszę, że "najwyraźniej chcę zniszczyć młodą dziewczynę", a także, że "nie jest to żaden temat do pisania".
Kiedy próbuję wyjaśnić, że jednak w pewnym sensie temat jest interesujący, menadżerka przechodzi do cięższych argumentów: "Jak pan cokolwiek napisze, to przestanie pan być dziennikarzem". Najwyraźniej to są nowe standardy pracy z dziennikarzami, którzy ośmielają się krytykować gwiazdy telewizji publicznej.
Rzeczywiście trochę szkoda, że po niezłym debiucie aktorka teraz ryzykuje, że będzie jeszcze długo kojarzona z produkcją o mocno politycznym kontekście. Podobne spostrzeżenia możemy przeczytać na jej oficjalnym profilu.
– Bardzo współczuję tej dziewczynie, bo młody wiek nie jest żadnym wytłumaczeniem głupoty. A Sawczuk wystąpiła w spektaklu nienawiści, który przekreśla wiele lat budowania w Polsce tolerancji wobec mniejszości – komentuje Karolina Korwin Piotrowska. – Rozumiem, że Kasia wydeptuje sobie ścieżkę do gabinetu prezesa, jeśli powstanie druga część "Smoleńska", czy innych "Wyklętych", to ona rolę już ma.
– Ale powinna uważać, bo pięć minut popularności szybko mija i może się okazać, że w swoim aktorskim CV, główną pozycją będzie ta żenująca szopka. Czy obroni się wtedy talentem? Będę brutalna, ale obawiam się, że za dużo talentu tam nie ma – dodaje dziennikarka.
"Dziwi, że dziewczyna utalentowana, nieźle śpiewa, nieźle gra, po co się w to zaangażowała? Mam nadzieję, że nie będzie się więcej kompromitować, szkoda takiej masakry." To była pewnie ostatnia jej rola. Dalej pozostaje TVPiS..." - czytamy podobne spostrzeżenia na jej profilu.
– Kasia ma umiejętność wchodzenia w każde środowisko, które w jakikolwiek sposób może pomóc jej w karierze. Przecież dzięki swoim znajomościom, jeszcze dwa miesiące temu była na okładce magazynu K-MAG, a zdjęcia robił Mateusz Stankiewicz, obecnie jeden z najlepszych polskich fotografów – mówi dawny znajomy aktorki.
– Wiadomo, że K-MAG reprezentuje liberalne wartości, jest pismem bardzo nowoczesnym, bardzo dalekim od poglądów obecnych władz. Dlatego jestem zaskoczony, że teraz wzięła udział w przedsięwzięciu zrobionym w tak złym guście, gdzie m.in wyśmiewane jest środowisko LGBT oraz Anna Grodzka – dodaje nasz rozmówca.
Środowisko aktorskie jest bardzo anty-pisowskie, więc Kasi będzie trudno wymazać z życiorysu tą kompromitacje. Pewnie dzięki temu, łatwiej jej będzie na castingach do seriali TVP, na które niektórych jej kolegów i koleżanki już nie zapraszają. Osobiście uważam, że taki koniunkturalizm jest po prostu obrzydliwy.