Wstępny etap konkursu na nowego prezesa Polskiego Radia zakończył się. Szef Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański oficjalnie mówi o tym konkursie tylko tyle, że kandydatów jest siedmioro. Ale to, co o tym konkursie mówi się nieoficjalnie, zmroziło niejedną osobę.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Portale press.pl oraz wirtualnemedia.pl podają zgodnie, że Barbara Stanisławczyk nie ma raczej szans na zachowanie stanowiska prezesa Polskiego Radia. Biorąc pod uwagę opowieści o tym, jak rzucała w podwładnego kanapką lub relacje szefa zespołu prawników w Polskim Radiu, który początkowo bez skrupułów wręczał pracownikom wypowiedzenia, a teraz odchodzi, bo czuje się ofiarą mobbingu ze strony pani prezes – wydaje się, że jest to dobra wiadomość dla publicznego nadawcy. Ale to nie koniec informacji.
Jeśli Barbara Stanisławczyk straci fotel prezesa w Polskim Radiu, to ma zapewnione miękkie lądowanie. Branżowe portale podają, że otrzyma dyrektorskie stanowisko w TVP. Do Polskiego Radia na jej miejsce natomiast przyjdzie Jacek Sobala – człowiek doskonale znany i w Al. Niepodległości (główna siedziba nadawcy), i przy Myśliwieckiej (tu mieści się redakcja Trójki). Znany i... raczej niekoniecznie lubiany.
Od aktorstwa po radio
Długa i pokrętna jest droga kariery Jacka Sobali. Ukończył PWST, ale większych sukcesów jako aktor nie osiągnął. Zagrał zaledwie w paru filmach i zdecydowanie nie były to role pierwszoplanowe. Na koncie ma m.in. kreację Hauptsturmfuhrera Knothe w serialu "Pogranicze w ogniu". W latach 90' poświęcił się mediom i tak to trwa. Najpierw było Radio "Solidarność" przekształcone potem w Eskę, później – poważnie – należące do znienawidzonej dziś Agory TOK FM, a następnie nieistniejące już radio PiN o profilu biznesowym.
– W PiN-ie Sobala prowadził poranne programy. Bez wątpienia robił to profesjonalnie. Czasem urządzał jakieś awantury, ale generalnie - zachowywał się kulturalnie i cicho – opowiada mi były dziennikarz PiN-u. Pytany, jak w paru słowach scharakteryzowałby faworyta do fotela prezesa Polskiego Radia, mówi tak:
Gdy w 2005 roku do władzy doszło Prawo i Sprawiedliwość, wkrótce zaczęła się kariera dyrektorska Jacka Sobali.
Pierwszy fotel i pierwsza wojna ze słuchaczami
W 2006 roku został powołany na szefa Polskiego Radia Bis (późniejszego Radia Euro i Czwórki). Rozgłośnia kierowała swój program do młodzieży, dominowały w nim autorskie audycje muzyczne. Nie miała bardzo wielu słuchaczy, ale za to niesamowicie wiernych. I Sobala postanowił pójść z nimi na wojnę. Pozbył się wielu cenionych autorów, inni odeszli sami, czyniąc to z hukiem. Raper Duże Pe, opuszczając stację, zarapował "Otwarty list do Radia Bis" zaczynający się słowami:
Sobala protestem autorów audycji i słuchaczy zupełnie się nie przejął. Zmiany, jakie wprowadził na antenie, uzasadnił komunikatem na stronie internetowej stacji: "Sorry, ziomale". Miały one doprowadzić do wzrostu słuchalności Biski, ale nic takiego się nie stało.
Ze stołka na stołek
Sobala jednak dostał szansę, by się sprawdzić na kolejnej antenie - tym razem najważniejszej w Polskim Radiu - w Jedynce. Też miał za zadanie podnieść słuchalność stacji i też nie bardzo mu się to udało. Z gmachu przy Al. Niepodległości raz po raz dochodziły informacje o karczemnych awanturach, jakie urządzał dziennikarzom za uwzględnienie "Wyborczej" w przeglądzie prasy, czy o zakazie zapraszania do audycji gości o lewicowych poglądach (nieoficjalny "szlaban" obowiązywał np. Jacka Żakowskiego, czy Magdalenę Środę). Ale nie wszyscy w Jedynce wspominają go źle. – Czasem był twardy wobec ludzi, ale nie jest złym człowiekiem – mówi mi dziennikarka związana z Programem Pierwszym Polskiego Radia.
Zdążył bowiem poznać niemal wszystkie anteny Polskiego Radia, bo w 2009 roku został szefem Trójki. I choć jego "dyrektorowanie" przy Myśliwieckiej trwało zaledwie pół roku, to był to czas wyjątkowo burzliwy, a przeciwko jego decyzjom stanęło 90 proc. załogi rozgłośni, w tym m.in. Wojciech Mann.
O jakie decyzje chodziło? Choćby o zawieszenie Jerzego Sosnowskiego, likwidację audycji muzycznej Artura Orzecha, a przede wszystkim o ściągnięcie do radia grupy prawicowych dziennikarzy, m.in. Tomasza Sakiewicza, Michała Karnowskiego, czy Bronisława Wildsteina. Przeciwko zmianom w ramówce i upartyjnieniu radia ostro zaprotestowali słuchacze Trójki.
Ale tak jak wcześniej w Radiu Bis, tak i później w Trójce na Sobali te protesty nie zrobiły większego wrażenia. W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" przekonywał, że jego decyzje są słuszne, bo... on nigdy się nie myli.
Gdy nastąpił 10 kwietnia 2010 r., żaden z dziennikarzy ściągniętych przez Sobalę do Trójki do pracy nie przyszedł. Specjalne programy związane z katastrofą smoleńską prowadzili doświadczeni dziennikarze Programu III, których dyrektor Sobala straszył zwolnieniami tłumacząc, że stacji brakuje pieniędzy. A gdy w związku ze śmiercią Lecha Kaczyńskiego w cieniu żałoby narodowej zaczęła się kampania prezydencka, Jacek Sobala aktywnie się w nią zaangażował.
Tego było za wiele
Miesiąc po katastrofie w Smoleńsku Sobala wziął udział w politycznym wiecu zorganizowanym po mszy upamiętniającej ofiary tragedii. Tam, stojąc obok Tomasza Sakiewicza, grzmiał:
A słowom Sobali towarzyszyły oklaski i okrzyki "Zwyciężymy!".
W zarządzie Polskiego Radia zasiadały wówczas osoby rekomendowane przez egzotyczną koalicję PiS-u, LPR-u i Samoobrony. I nawet one musiały przyznać, że Jacek Sobala przekroczył normy wprost popierając Jarosława Kaczyńskiego jako kandydata na prezydenta. W związku z tym nie może pozostać na stanowisku dyrektora Programu III Polskiego Radia. Wkrótce potem na stanowisko wróciła Magda Jethon.
Na wygnaniu i po wygnaniu
Dla Jacka Sobali zaczął się kilkuletni czas pracy w prawicowych mediach. Dyrektorskich stanowisk nie zajmował, prowadził m.in. program w Telewizji Republika, pisał w "Gazecie Polskiej". I czekał aż odmieni się polityczna karta. Jednak, gdy w 2015 roku PiS zwyciężył w wyborach prezydenckich i parlamentarnych, nie dostał szczególnie eksponowanego stanowiska. Jacek Kurski powołał go na dyrektora TVP3 Warszawa, dawnego Warszawskiego Ośrodka Telewizyjnego. I choć to lokalna stacja telewizyjna, to Sobala zrobił wiele, aby było o niej głośno w całej Polsce. W TVP3 Warszawa znalazło się miejsce dla programu "Studio Yayo", czy dla ohydnych dowcipów Jana Pietrzaka.
Ale najwyraźniej to radio jest największą pasją Jacka Sobali. Dlatego złożył dokumenty w konkursie na prezesa Polskiego Radia. I - co niektórych może zadziwić - z wielu opinii radiowców wynika, że byłby lepszym prezesem niż Barbara Stanisławczyk. – Przynajmniej zna radio od środka – mówi Wojciech Dorosz, dziennikarz i były przewodniczący Związku Zawodowego Dziennikarzy i Pracowników Programów III i II, zwolniony z Polskiego Radia dyscyplinarnie, mówiąc wprost, za działalność związkową.
Związek zawodowy w Trójce powstał właśnie za burzliwych czasów Jacka Sobali, zapisało się do niego niemal 100 proc. załogi, która nie mogła pogodzić się z upartyjnianiem radia. Dyrektor walczył ze związkiem bezpardonowo oskarżając publicznie pracowników o to, że powołali związek, by doprowadzić do prywatyzacji Trójki i uwłaszczyć się na majątku radia. Związkowcy pozwali Sobalę, a sąd po trzech latach procesu nakazał mu przeproszenie Związku Zawodowego Dziennikarzy i Pracowników Programów III i II.
Dziennikarze Polskiego Radia mają dziesiątki powodów, by źle wspominać Jacka Sobalę. Jeśli zatem przyznają, że byłby on lepszym szefem radia niż obecna prezes, to dobitnie świadczy o sytuacji w rozgłośni. Pracownicy Polskiego Radia wyrażają przy tym nadzieję, że może istnieje nieco szersza paleta możliwości, niż tylko wybór między panią Stanisławczyk, a panem Sobalą. I liczą na to, że nowy zarząd będzie miał siłę, aby oprzeć się politycznym naciskom władz. Przynajmniej czasami.
Napisz do autora: tomasz.lawnicki@natemat.pl
Reklama.
Cichy, spokojny, miły, ale przekonany o własnym geniuszu. Zdecydowane poglądy prawicowe. Chyba z ambicjami na "dużego" publicystę. Koniunkturalista.
Szczwany lis nasłany przez PiS Zabiera nam Bis
Wiem, że kiedy był szefem w Jedynce, bardzo często bronił ludzi przed ówczesnym prezesem Polskiego Radia, czyli Krzysztofem Czabańskim. No i jedno jest pewne - w przeciwieństwie do pani Stanisławczyk, on wie jak działa radio.
Wojciech Mann
(Program Trzeci Polskiego Radia - przyp. red.) To nie jest miejsce do robienia polityki, a mam wrażenie, że ktoś chce zrobić z niego tubę propagandową. Zabije to radio.
wywiad dla "Newsweeka" z marca 2010 r.
Jacek Sobala
Mógłbym się wycofać z miliona decyzji, gdyby były złe. Ale ja nie podejmuję złych decyzji. (...) Ja błędów nie popełniam.
wywiad dla "Gazety Wyborczej" z marca 2010 r.
Jacek Sobala
To jest możliwe, żeby Polska była nasza, żeby Polska była dla nas. (...) Bardzo was proszę, uwierzcie w to, że możemy skończyć z tym łajdactwem.
wypowiedź z wiecu w maju 2010 r.
Wojciech Dorosz
Kandydatura Jacka Sobali siłą rzeczy budzi kontrowersje. Niestety, pamiętam co działo się w Trójce za czasów jego dyrektorowania i jak to dyrektorowanie się skończyło. Nie lepiej było także i w innych antenach Polskiego Radia, którymi kierował. Mimo wszystko nie była to taka skala zniszczeń, jak przez rok zaledwie działań obecnego zarządu PR SA.
Mam nadzieję, że pan Jacek Sobala trochę się przez ten czas zmienił. Opinie o jego poczynaniach w TVP3 są - no, może pomijając kultowe już Studio YaYo - nie aż tak negatywne. Na błędach można się wiele nauczyć. Podobno TVP3 jako jedyna antena publicznej telewizji nie bała się uczciwie relacjonować WOŚP - a to daje do myślenia.