Tak, jak kiedyś był okres, w którym opisywaliśmy jednego SUV-a za drugim, tak teraz przyszedł jakiś dziwny czas na 5-drzwiowe hatchbacki. Najpierw Peugeot 308 GTi, potem zwykła 308-ka. Chwilę potem nowy Hyundai i30, a teraz Seat Leon. Mieliśmy kilka dni na poznanie najstarszego, choć niekoniecznie najpopularniejszego modelu w tej stawce.
Najstarszym, bo produkowanym już od 1998 roku. W skali motoryzacji nie jest to może wynik imponujący, ale w porównaniu do Peugeota 308 (2008) czy Hyundaia i30 (2007) staż jest już o dekadę wyższy. Choć biorąc pod uwagę wiek, w tej stawce wszyscy powinni patrzeć z podziwem na kultowego już Volkswagena Golfa (1974). Ale dobra, wracajmy do Leona, bo to on jest tu dziś głównym bohaterem.
Znajomi kiedyś przez długie lata mieli Leona pierwszej generacji. Do tej pory go pamiętam, choć minął już kawał czasu. Modelowy Leon w szarym kolorze, wiecie którym, prawda? I teraz spotykamy się znowu, z jego odmłodzoną wersją, która – na pierwszy rzut oka – z tamtą niewiele ma wspólnego. Ot, podobny rozmiar. Z opływowego i trochę nijakiego przez te lata zmienił się w ostry (wizualnie) samochód ze sportową sylwetką. Skręt w dobrą stronę, bo na tle popularniejszej konkurencji, Seat w tej kategorii pozostawał gdzieś w drugim rzędzie.
Jedno słowo, które dobrze oddaje to, jak wygląda Seat Leon najnowszej generacji, to: ostry. Nadwozie pełne jest odważnych ścięć, ostrzejszych pociągnięć czy załamań. Status mogą podnieść także błyszczące alufelgi w rozmiarze od 16 do 18 cali. Te w testowanym modelu, który widzicie na zdjęciach, prezentowały się naprawdę fajnie. Podobnie jak reflektory, zwłaszcza te z tyłu. Niewysokie, smukłe (trochę jak przymrużone oczy), dobrze współgrające z ogólnym wizerunkiem auta.
I choć producent wprost pisze, że to samochód stworzony idealnie dla rodziny, to wszystko sprawia, że w wersji hatchback dużo bardziej widzę młodszego kierowcę. Zdecydowanie mężczyznę. To model flirtujący ze sportowym charakterem. Nie jest to co prawda już wręcz hardkorowa Cupra z 280KM pod maską, ale tutejsze 180KM w wersji FR również do "rzadziaków" nie należy. To 5-drzwiowa wersja, która w praktyce sprawdza się dużo lepiej niż mało praktyczna 3-jka.
Nazwa i emblemat FR może nieco zmylić, że chodzi tu o sportowo podrasowany egzemplarz, ale w rzeczywistości jest to jedynie jedna z wersji wyposażenia. Wnętrze Leona FR jest dobrym uzupełnieniem tego, co widzieliśmy przed wejściem do środka. Jest przyjemnie i przemyślanie. Nowy kierowca nie gubi się, nie szuka niczego na ślepo. Przyciski i gałki są rozmieszczone intuicyjnie. Dwukolorowa (szaro-czarna) deska rozdzielcza nawet cieszy oko. Materiały są dodatkowo miłe w dotyku. Może tylko na środkowy panelu było trochę zbyt "plastikowego plastiku". Przed oczami widnieją biało zegary z czerwonymi wskazówkami, dobrze wpisujące się w ten lekko sportowy sznyt auta.
Coraz częściej zwracam uwagę także na ekrany i systemy multimedialne, ponieważ ta dwójka czasami potrafi skutecznie irytować i utrudnić nawet proste czynności. Tutaj na szczęście tego problemu nie ma. 6,5-calowy ekran dotykowy działa bardzo sprawnie, ma przejrzysty i ładnie wyglądający interfejs. Miłym zaskoczeniem była też ilość miejsca z tyłu. Przy swoich 183 centymetrach między nogami a tyłem fotela zostało mi jeszcze sporo miejsca. Generalnie Leon wnętrzem na głowę bije Peugeota 308 i lekko wyprzedza Hyundaia i30.
Benzynowy silnik o pojemności 1,8l i mocy 180 koni mechanicznych jest dostępny z manualną i automatyczną skrzynią biegów. W testowanym egzemplarzu mieliśmy manuala. Lepiej jednak dopłacić nieco ponad 6 tys. złotych i cieszyć się wygodą z automatem. Warto wspomnieć, że ten silnik jest dostępny tylko w wersji FR. Auto pierwszą setkę osiąga po 7,5 sekundy, a maksymalna prędkość to 226 km/h. To najmocniejszy z pięciu dostępnych benzyniaków. Dla chętnych są także trzy diesle z największym 2-litrowym o mocy 184KM, który - przynajmniej na papierze - zapewnia niemal identyczne osiągi. Po tygodniu głównie miejskiej jazdy komputer pokładowy pokazywał spalanie na poziomie 7,5l/100km. Całkiem nieźle, choć to oczywiście więcej niż deklaruje producent.
Do dyspozycji kierowcy są trzy tryby jazdy zmieniane przyciskiem na środkowym panelu. Eco, normalny i sportowy. Każdy z nich zapewnia nieco inną charakterystykę pracy silnika, wspomagania kierownicy czy... oświetlenia wnętrza.
Seat Leon FR to męski samochód, który doceni każdy, kto lubi ładne i praktyczne rozwiązania. Jest zwinny i prowadzi się delikatnie, dając kierowcy przy tej mocy zadowalające pole manewru. W cenniku wyprzedażowym modeli z 2016 roku Leon w testowanym wariancie FR zaczyna się od 86 900 zł. Można oczywiście taniej, bo najbardziej podstawowa opcja to wydatek od 63 500 zł.