Bartłomiej Misiewicz do niedawna, jeśli był źle odbierany, to jako element systemu politycznego. Od niedawna coraz chętniej piszą o nim tabloidy. A robią to, bo to, co denerwuje ludzi dobrze generuje sprzedaż. A Misiewicz wyjątkowo działa ludziom na nerwy. Co najbardziej sprawia, że rzecznik MON jest solą w oku tylu Polaków?
Bartłomiej Misiewicz od dawna był blisko Antoniego Macierewicza, ale pozostawał niezauważony. Być może jako prawa ręka obecnego ministra okazał się zdolnym pracownikiem, ale społeczeństwo z jego istnienia zdało sobie sprawę, kiedy Macierewicz postanowił wynagrodzić jego lojalność wysokimi stanowiskami. Ludziom to się nie spodobało.
– W sytuacji, w której osoba jest powszechnie krytykowana i znajduje się na celowniku, powinna powstrzymać się od działań, które mogą powodować kolejne ataki. Jest to nie tylko w jej interesie, ale także w interesie formacji, którą reprezentuje. Tym, co drażni ludzi jest na pewno arogancja, buta czy brak pokory – tłumaczy Sergiusz Trzeciak, ekspert ds. wizerunku publicznego i marketingu politycznego, autor książki "Wizerunek publiczny w Internecie".
Problem 2: Podoba mu się tam, a jego przełożeni nie reagują
Wizerunkowe wpadki nie zrobiły wrażenia na Antonim Macierewiczu. Również Jarosław Kaczyński starał się bronić młodego pracownika. To u przeciwników tylko zaogniało niechęć do tego człowieka. Mimo to PiS zachowywał się, jakby celowo trzymał Misiewicza w jak najbardziej wyeksponowanym miejscu, czego przykładem jest np. przyznanie mu medalu.
– Podczas takiego kryzysu wizerunkowego można przyjąć dwie taktyki obrony, pierwsza „Niech strzelają, ja się nie przejmuję”. Drugą taktyką jest natomiast "zejście z linii strzału". Taką osobę przywołuje się do porządku i "chowa się" lub nawet odsuwa. W przypadku Bartłomieja Misiewicza mam wrażenie, że zastosowano pierwsze podejście. Z punktu widzenia budowania wizerunku na pewno nie pomaga to jemu samemu, a tym bardziej PiS-owi – zauważa dr Trzeciak. Misiewicz na jakiś czas został co prawda odsunięty od obowiązków, ale po jakimś czasie wszystko szybko wróciło do normy.
Problem 3: I to wszystko z poważną miną
Bartłomiej Misiewicz, świadomie lub nie, kontynuuje kamienny wizerunek swojego szefa. Pomimo młodego wieku, w jego publicznych wystąpieniach nie ma miejsca na odrobinę humoru. W pracy Misiewicza nie ma miejsca na ocieplanie wizerunku.
– Jego wizerunek na pewno ociepliłoby pokazanie dystansu do samego siebie i okazanie pokory. Jest niemal pewne, że tabloidy atakują i celowo robią z igły widły, ale jeżeli ktoś myśli pragmatycznie, a tak trzeba w polityce, to trzeba wykorzystywać każdą sytuację na swoją korzyść. Konfrontacyjne zachowania to woda na młyn dla przeciwników – ocenia dr Trzciak
Problem 4: Za daleko przesunął granicę absurdu
Facebookowe groźby pod adresem gen. Skrzypczaka okazały się przygotowaną przez internetowego trolla bzdurą. Wiele osób bez zastanowienia jednak przyjęło prowokatorski post za prawdziwy. Wynika to nie tylko z bezmyślności internautów, ale także atmosfery ostatnich miesięcy, podczas których obserwowaliśmy coraz dziwniejsze wybryki rzecznika. Żołnierze trzymali mu parasolki naprawdę. Naprawdę musieli mu meldować, zwracając się słowami "panie ministrze". Naprawdę przypięto mu medal. I sam Misiewicz na takie sytuację pozwalał. Kiedy więc ktoś próbuje pod jego nazwiskiem wywołać burzę wypisując brednie, ciężko mieć pretensje do osób, które wierzą, że to też "naprawdę".