Jak bumerang wraca pomysł na płatne studia. Zakłada to jeden z projektów ustawy o szkolnictwie wyższym, który trafił do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Minister nauki Jarosław Gowin już kilka lat temu był gorącym zwolennikiem takiego rozwiązania. – Wprowadzenie dodatkowych opłat służyłoby tylko pogłębianiu różnic na tle ekonomicznym. Ani uczelnie ani państwo nie są od tego żeby robić biznes na studentach – mówi w rozmowie z naTemat Jakub Wielgo z "Uniwersytetu Zaangażowanego”, student V roku socjologii na UW.
Zanim podzielimy kierunki, na które wedle pomysłów ekspertów powinny być płatne, i te które nie – zastanówmy się jaki jest w ogóle sens wprowadzania odpłatnych studiów. Wprowadzenie opłat za studia z założenia jest niekonstytucyjne i uderzałoby w osoby najbiedniejsze. Mówi się, że mamy bezpłatne szkolnictwo wyższe. Ale przecież studia nie polegają tylko na tym, że przychodzi się na uczelnię na wykład, czy na zajęcia, za co się oczywiście nie płaci.
Weźmy na przykład Akademię Sztuk Pięknych – student musi zapewnić sobie materiały, które są często bardzo drogie. Wszyscy kupujemy podręczniki, musimy też gdzieś mieszkać. To mocno uderza studentów po kieszeniach. A przecież nie wszyscy możemy liczyć na wsparcie finansowe rodziny. Nie wszyscy możemy sobie pozwolić na te wydatki związane ze studiami już na samym początku gdy wybieramy uczelnię, czy kiedy się decydujemy na dane studia. Pytanie więc, czy wprowadzanie opłat za studia jest w ogóle uczciwe, czy jest sprawiedliwe? Naszym zdaniem bardzo mocno kłóci się z kwestią równego dostępu do nauki i w ogóle wyrównywaniem szans.
Czas pokaże, czy zintegruje to środowisko, czy nie. W ogóle warto zadać sobie pytanie, czy istnieje coś takiego jak spójne środowisko studenckie, czy społeczność akademicka. Nie przypominam sobie by studenci tworzyli kiedykolwiek jednolite środowisko. Nie ma takich tradycji, a często i brakuje nam miejsca w sensie dosłownym, miejsca w którym moglibyśmy się integrować, dyskutować poza zajęciami. Nie ma też za bardzo płaszczyzny do dyskusji na temat zmian choćby dotyczących szkolnictwa wyższego. Zmiany w ustawie będą zapewne dyskutowane w organach studenckich, takich jak choćby Parlament Studentów UW, którego przedstawiciele są wybierani głosami studentów, ale zawsze wraca pytanie o dostęp studentów do tych rozmów i w ogóle reprezentatywność tego organu.
Uniwersytet Warszawski, ale też inne uczelnie zmagają się z dużym kryzysem demokracji. Ludzie najzwyczajniej w świecie nie korzystają ze swoich praw do głosowania, czy do kandydowania do organów studenckich. Mamy do czynienia z błędnym kołem, bo studenci nie są informowani co mogą organy studenckie, jakie są ich kompetencje, czy warto kandydować. Nie wiedzą o tym, więc kandyduje zazwyczaj wąskie grono wtajemniczonych, a wybierani są głosami bardzo nielicznych. Jeżeli frekwencja na którejś jednostce sięgnie 15 procent, to zaczyna się wtedy mówić o rekordzie, czy rewelacyjnym wyniku. Wybrani zaś rzadko dzielą się informacjami dotyczącymi pracy organów ze swoimi wyborcami. Między innymi to ma wpływ na to, że większość studentów nie interesuje się za bardzo tym co dzieje się na uczelni.
Dlaczego tak się dzieje?
Można dodać, że studenci i studentki nie mają często czasu na interesowanie się tym, co dzieje się poza zajęciami. I jest to poniekąd usprawiedliwione, a związane z ogromną presją jaka ciąży na młodych ludziach.
A czy bezpłatna edukacja nie jest w Polsce fikcją?
Wprowadzenie dodatkowych opłat służyłoby tylko pogłębianiu różnic na tle ekonomicznym. Ani uczelnie ani państwo nie są od tego żeby robić biznes na studentach. Myślę, że uniwersytety powinny pozostać tymi bastionami, które pozwalają studentom rozwijać się naukowo i realizować swoje pasje bez pobierania opłat. Nie za wszystko w życiu powinno się płacić. Edukacja wyższa powinna pozostać darmowa.
Niedawny ogólnopolski protest studentów zakończył się klapą. Mówi się, że dzisiejsi studenci są po prostu prawicowi…
Nie można powiedzieć, że ten protest zakończył się fiaskiem, bo sama obecność tematu w mediach jest jakimś sukcesem. Im więcej mówi się w mediach o sytuacji studentów, o tym jakie są ich dylematy, o tym co się dzieje w środowiskach akademickich tym lepiej dla nas wszystkich – niezależnie czy dany student ma poglądy lewicowe, czy prawicowe. A jakie są obecnie nastroje polityczne na uczelniach? Nie ma statystyk, z których można byłoby wywnioskować odpowiedź.
Przypomnę też, że misją akademii jest kształcenie ludzi, a nie indoktrynacja czy dawanie pola do manifestowania swoich poglądów politycznych.
Nie da się zmierzyć ideologicznego przekroju studentów in genere, bo są też różne kierunki, które mają swoją specyfikę i często przyciągają ludzi o konkretnych sympatiach politycznych. Poza tym żyjemy w czasach, w których wręcz modne jest sceptyczne nastawienie do polityki.
Wracając do kwestii różnorodności poglądów – weźmy na przykład Uniwersytet Zaangażowany. Nasze środowisko, wbrew łatce którą nam się czasem przykleja wcale nie skupia tylko studentów, którzy są lewicujący. Mamy w swoim gronie studentów reprezentujących bardzo różne poglądy. Łączy nas wspólna walka o lepsze studenckie jutro.
Czym jest Uniwersytet Zaangażowany, o co dokładnie walczycie?
Jak pan zapewne zaobserwował minister Gowin ma mocno biznesowe podejście do kwestii uczelni wyższych i tego co robi ze szkolnictwem wyższym. My z kolei zajmujemy się ciągłym podkreślaniem, że uniwersytet to nie firma ani fabryka. W dużym skrócie walczymy o wyrównywanie szans i o to, by każdy czuł się na uczelni bezpiecznie. Nasza walka zaczęła się od kwestii zmian w regulaminie UW, walczyliśmy z komercjalizacją uczelni. Warto dodać, że sam rektor UW powiedział wtedy w którymś momencie, że „uniwersytet to nie firma”.
Łączy nas sprzeciw wobec opłat za studia i opłat w trakcie studiów. Aktualnie pracujemy nad paroma interesującymi projektami. Jeden z nich dotyczy kwestii dostosowania infrastruktury uczelnianej do potrzeb osób niepełnosprawnych. Walczymy też z dyskryminacją na uczelniach. Niedawno na UW doszło do ataku na studentów na tle ksenofobicznym. Zamaskowani sprawcy wrzucili petardę na salę uniwersytecką podczas pokazu filmowego koła naukowego zajmującego się tematyką queer. Między innymi z tym próbujemy walczyć.
Takie sytuacje są niedopuszczalne. Uniwersytet powinien być dla wszystkich, niezależnie od pochodzenia, orientacji seksualnej, czy koloru skóry. Każdy powinien się czuć tutaj bezpiecznie. Przyglądamy się temu co się dzieje, stopniowej radykalizacji nastrojów. Organizacje otwarcie nawołujące do nienawiści, takie jak ONR coraz częściej próbują wkraczać na uczelnie i promować swoje treści.
Jak z tym walczycie?
Ostatnio choćby, zorganizowaliśmy zapewne pierwszy w historii UW wykład antydyskryminacyjny, na którym studenci i pracownicy naukowi mogli dowiedzieć się od ekspertek z biura Rzecznika Praw Obywatelskich o tym, jak radzić sobie w sytuacji, gdy dochodzi do dyskryminacji na uczelni i w jej otoczeniu. W najbliższym czasie zamierzamy też wyjść z akcją informacyjną do studentów dotyczącą tego gdzie i do kogo mogliby się zgłaszać po pomoc w związku z ewentualnymi dolegliwościami natury psychicznej, choćby depresją. Proszę trzymać za nas kciuki! Zaś zainteresowanych działalnością Uniwersytetu Zaangażowanego zachęcamy do śledzenia naszej aktywności na Facebooku.