BOR jest poddawane nieustannej krytyce ze strony rządzących
BOR jest poddawane nieustannej krytyce ze strony rządzących Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Pani rzecznik się myli, być może nieświadomie, ale jest niedoinformowana w tym temacie. I w sprawie komunizmu, i weryfikacji – mówi naTemat Leszek Baran, prezes Fundacji Byłych Funkcjonariuszy BOR. To jego komentarz do słów Beaty Mazurek, która stwierdziła, że BOR to instytucja z komunistycznymi korzeniami i nie przeszła nigdy weryfikacji. Leszek Baran dodaje, że obecne wydarzenia to efekt problemów finansowych Biura.

REKLAMA
Jeszcze nie opadł kurz po tym, jak opancerzone audi A8 huknęło w przydrożne drzewo w Oświęcimiu, a Prawo i Sprawiedliwość znalazło wszystkich winnych wypadku premier Beaty Szydło i to z charakterystycznym dla działaczy tej partii rozdwojeniem jaźni. Z jednej strony winę zrzucono – choć nie postawiono żadnych zarzutów – na kierowcę fiata seicento. Z drugiej strony od razu uderzono w BOR, choć według oficjalnej wersji zdarzeń funkcjonariusze służby w tej sytuacji nie zawinili.
A winni najczęściej są po prostu politycy. Jakoś nikt nie chce pamiętać, że pod Toruniem kolumna Żandarmerii Wojskowej z Antonim Macierewiczem pędziła w fatalnych warunkach pogodowych na złamanie karku, ponieważ szef MON spieszył się na imprezę braci Karnowskich, gdzie Jarosław Kaczyński został "człowiekiem wolności". Z kolei według "Rzeczpospolitej" w Oświęcimiu kolumna rządowa często jeździ bez sygnałów dźwiękowych (a nie jest pewne, że ich użyto, co jednocześnie jest dowodem na błąd BOR, a nie kierowcy seicento) na prośbę premier. Dodatkowo linia przerywana na asfalcie w "Wiadomościach" nagle stała się linią podwójną ciągłą.
Wypadki najwyraźniej powodują komuniści
W PiS winnych widzą wszędzie, ale nie w partii. Szef MSWiA Mariusz Błaszczak zapowiedział "sprzątanie po generale Janickim", czyli byłym szefie BOR w latach 2007–2013. Jeszcze dalej poszła rzecznik rządu Beata Mazurek, która w TVP Info bez większego wstydu skrytykowała całą formację. – To jest instytucja, która funkcjonuje od lat, która wyrosła jeszcze z czasów komunizmu, która wzięła swój początek jeszcze w ministerstwie bezpieczeństwa publicznego, była związana ze służbą bezpieczeństwa i weryfikacji, tak naprawdę, nie przeszła – powiedziała w TVP Info.
Ostre słowa i jak się dowiaduję, na dodatek nie podparte faktami, ale na pewno dobrze brzmiące w TVP. No i dodatkowo przynajmniej jest wymówka do zrobienia własnych porządków w kolejnym obszarze państwa.
Leszek Baran, kiedy pytam go o słowa Beaty Mazurek, wyraźnie gryzie się w język. – Pani rzecznik się myli i nie zna historii Biura Ochrony Rządu, ale mam nadzieję, że pozna ją i sprostuje – mówi mi. – BOR powstało znacznie wcześniej, pierwsze formacje ochronne istniały w Polsce jeszcze zanim pojawił się komunizm i to są nasze tradycje – kontynuuje. Ponadto pracownicy przechodzili weryfikację. – W 1989 do niej doszło, dopiero po niej funkcjonariusz mógł przejść do służby w wolnej Polsce – zwraca uwagę.
Problemy Biura narastają od lat, teraz mamy ich efekt
– Z BOR robi się chłopców do bicia, a to służba, która co roku ma pomniejszany budżet i jest niedofinansowana w sprzęcie, kadrze osobowej i w procesie szkolenie. I to jest służba, która ponosi odpowiedzialność. To musiało się w końcu stać. Brak inwestycji w sprzęt, co przypomina choćby pęknięta opona w samochodzie prezydenta Dudy, i słabsze wyszkolenie powodują historie, do których dochodzi. Co prawda wypadki to sprawy losowe, ale prawdopodobieństwo rośnie, kiedy daje się ku temu przyczyny – mówi szef Fundacji.
W ocenie Leszka Barana w piątek w Oświęcimiu błąd popełniło BOR, ale Biuro nie potrzebuje dużych zmian, które zapowiedział wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński. Chodzi o nową ustawę, dzięki której BOR ma mieć większe kompetencje i być może nawet nową nazwę.
– BOR potrzebuje zmian w rytm sensie, że potrzebuje spokoju, dofinansowania i realizacji tego, co jest dobre. I ustawa o BOR, i wszystkie procesy szkolenia są dobre. Tylko to po prostu trzeba realizować. Jeśli nie ma na to środków finansowych, to kiepsko to wygląda. Wypadki zawsze się zdarzają, kolumna w piątek popełniła błąd, z tym się zgadzam. Ale gdyby istniała cykliczność szkoleń na zakładanym poziomie to prawdopodobieństwo tego zdarzenia byłoby mniejsze – odpowiada Leszek Baran.

Napisz do autora: piotr.rodzik@natemat.pl