
Reklama.
– To sytuacja z gatunku groteskowych i śmiesznych – tak kulisy swego głośnego zwolnienia podsumował gen. Piotr Pytel. Sądził, że to minister obrony narodowej Antoni Macierewicz osobiście wręczy mu dymisję. W tym celu miał nawet udać się do gmachu przy ul. Klonowej. Ruszył do gabinetu szefa MON, ale został skierowany do jego rzecznika. Sekretarka wskazała mu do siedzenia "zydelek" i tak czekał kilka minut. Wtedy drzwi otworzył Bartłomiej Misiewicz i wręczył mu odpowiedni dokument.
– Tylko osoby młode, niedoświadczone życiowo, nieposiadające kultury prawnej są zdolne wykonywać polecenia Macierewicza. Nie zdają sobie oni sprawy z odpowiedzialności karnej, jaka na nich ciąży, są też przeświadczone o swojej bezkarności. Smutne nie jest to, że Misiewicz przyjmuje honory od generałów. Smutne jest to, że są mu one oddawane– oceniał dziś gen. Pytel.
Najciekawsze, co były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego miał do powiedzenia dotyczyło jednak rzekomej rozmowy, do której miało dojść bezpośredni między nim a Antonim Macierewiczem. – Macierewicz powiedział mi: "wiem, że jest pan inteligentnym człowiekiem i doskonale pan wie, że zamach smoleński to tylko narzędzie polityczne" – wspominał gen. Piotr Pytel. – Widać było, że to tylko cyniczna gra – dodał.
Napisz do autora: wlodzimierz.szczepanski@natemat.pl
źródło: TVN 24