W ekspresowym tempie postawiono mu zarzuty i praktycznie zrzucono całą winę. Ale im więcej o tej winie słyszymy, tym większe rośnie współczucie dla 20-letniego kierowcy. Fala jest przeogromna, ludzie identyfikują się z nim i trzymają kciuki. "Dzieciaka chcą wrobić" – taki jest odbiór części społeczeństwa. W Internecie już trwa zbiórka na nowe seicento dla Sebastiana i z godziny na godziny kwota rośnie lawinowo. Jeden z darczyńców pisze: "Wspieram ofiarę nadużyć władzy PiS". Jak tak dalej pójdzie, na wypadku rządowej kolumny PiS może jeszcze sporo stracić.
20-letni Sebastian wywołał w części narodu uczucia, których pozostali uczestnicy piątkowego wypadku chyba się nie spodziewali. Każdy mógł być na jego miejscu. Z góry jest przegranym. Chcą go wrobić. Internet dosłownie zalała fala podobnych w duchu komentarzy.
"Chcą popsuć mu życie"
"Wrobić" – to słowo przy okazji tego wypadku zaczęło naprawdę robić karierę. Po obu stronach, gdyż nie brak też wpisów, że to z kolei posłowie PO chcą wrobić kierowcę BOR, któremu chłopak zajechał drogę. Szala społecznego współczucia mocno jednak przechyla się na stronę 20-latka.
"Jeśli w tak ordynarny i podły sposób ktoś chce wrobić tego chłopaka, to oznacza tylko jedno: właśnie sięgamy dna", "Młody człowieku nie daj się wrobić!" – piszą internauci. "Próbują teraz wrobić młodego człowieka, chcą popsuć mu życie i zababrać papiery!!! Niech Pan na to nie pozwoli" – to z kolei apel do Romana Giertycha. Gdy Ryszard Petru też powiedział, że chcą z tego chłopaka zrobić kozła ofiarnego, spotkał go hejt. Ale jednocześnie pojawiły się takie głosy jak ten. Na stronie Telewizji Republika.
"To my, tutaj, jesteśmy Polska lokalna. I się wspieramy"
Skala utożsamiania się z tym młodym człowiekiem jest ogromna. Również w Oświęcimiu, gdzie zdarzył się wypadek, bardzo wielu ludzi stoi za nim murem.
– Z całą pewnością więcej mieszkańców popiera jego. On jest jednym z naszych. A to chyba partia rządząca powiedziała, że należy wspierać Polskę lokalną, a nie tylko wielkie metropolie? To my, tutaj, jesteśmy Polska lokalna. I się wspieramy – mówi nam wprost adwokat Marcin Surowiec. To znany w Oświęcimu prawnik. Jako jeden z pierwszych zareagował na wieść o wypadku premier Szydło i na swoim Facebooku zaoferował Sebastianowi pomoc. – Zrobiło mi się go szkoda. Ma 20 lat, jechał seicento, więc uznałem, że mu się nie przelewa. Jego winę przedstawiono natychmiast. Za szybko – mówi naTemat.
Oferując swą pomoc, mecenas Surowiec napisał tak. Twierdząc, że bizantyjska władza nie będzie się po mieście rozbijać. – Te kolumny jeżdżą jak szalone, u nas wszyscy o tym wiedzą. Ludzie z metropolii rozbijają się po naszych ulicach – mówi.
Brawo, super, tak trzymać
Oferta prawnika bardzo szybko wywołała lokalną lawinę komentarzy. Ostatecznie adwokatem Sebastiana został mec. Władysław Pociej, ale i tak w Oświęcimiu mocno doceniono tę inicjatywę. On sam zresztą zaskoczony był skalą odzewu. Co również pokazuje, jak bardzo mieszkańcy solidaryzują się z kierowcą seicento.
Nie tylko zresztą Oświęcimia. W Internecie trwa zbiórka pieniędzy na nowe seicento. Stan na godzinę 15, 14 lutego – ponad 8 tysięcy złotych. O 21-ej było już ponad 26 tysięcy. Przed północą - niemal 43 tysiące.
Pomysłodawcą zbiórki, której celem było zebranie 5 tys. zł, jest Rafał Biegun.
Kwoty są różne – od złotówki po 500 zł. "2 zł nikt nie zbiednieje, a chłopakowi trzeba pomóc, żeby się odstresował od dobrej zamiany" – napisał jeden z darczyńców. Inny: "Przykro mi, że dla interesu politycznego PiS usiłuje się niszczyć życie młodego człowieka".
Wcześniej z akcją pomocy dla chłopaka ruszyła radna z Bielska Białej, pisaliśmy o tym tutaj. Społeczny odzew jest nieprawdopodobny.
"Dostaje maile z prośbą o przekazanie poparcia"
Przypomnijmy. Wczoraj pisaliśmy o tym, jak mieszkańcy Oświęcimia i okolic wspominają podróże rządowej kolumny przez miasto. Współczucie dla kierowcy pojawiało się w każdej rozmowie. – Szkoda premier, że ucierpiała, ale co ten chłopiec winien? Może nie umie dobrze jeździć, tego nie wiemy. Ale to ci z BOR są fachowcami i powinni zadbać o to, by do sytuacji wypadkowych nie dochodziło – mówił nam jeden z mieszkańców.
Paweł Wodziak z "Faktów Oświęcim": – Dostaję maile z prośbą o przekazanie poparcia dla rodziny tego młodego człowieka.
Taką moc poparcia trudno będzie pokonać. Tym bardziej, że każdy ma swoją teorię, jak było. Na ogół inną od wersji BOR. Wielu ludzi nie wierzy, ma wątpliwości.
Przecież im płacą za to, oni powinni to umieć
Mecenas Surowiec wspomina ciekawą historię. Dwa lata temu, w ramach premii rocznej, jego kancelaria zabrała wszystkich pracowników na szkolenie doskonalące naukę jazdy. Jeden dzień, osiem godzin manewrów. Na przykład taki, że samochód rozpędza się do 50 km/h i nagle z boku wyskakuje mu instruktor.
– Chodziło o umiejętność omijania nagle pojawiających się przeszkód. Po tym 8-godzinnym kursie zdarzyła mi się dwa razy taka sytuacja i byłem w stanie z tego wyjść. Jak usłyszałem, że wyszkolony BOR-owiec przy 50 km/h – bo tak powiedział minister Błaszczak – nie potrafi ominąć przeszkody, audi A8 w najlepszej wersji, to stwierdziłem, że coś jest nie tak. Przecież im płacą za to, oni powinni to umieć. Jak władza kłamie z powodu 20-letniego chłopaka to coś jest naprawdę nie tak – mówi prawnik.
Stąd też takie, a nie inne odczucia części ludzi. Bez względu na oceny ekspertów od wypadków, oni i tak już wiedzą swoje.
Można uznać, że pewien pozytyw z tej historii jednak jest. Sebastian nie jest sam. Ludzie go nie znają, ale właśnie pokazują, że w zderzeniu z machiną państwową, na wielu można liczyć.
Napisz do autorki : katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
W sprawie pojawia się wiele niejasności. Sebastian po kolizji z udziałem premier Beaty Szydło nie został nawet zbadany przez lekarzy. Jak wiemy, młodym ludziom w Polsce nie jest łatwo na start, a auto zapewne służyło mu nie tylko prywatnie, ale także zawodowo. Czytaj więcej