Dla wielu pojawił się właściwie znikąd i zawojował francuską sceną polityczną. W sondażach przed niedzielną pierwszą turą wyborów prezydenckich to on szedł w łeb ze skrajnie prawicową Marine Le Pen, choć cała stawka pretendentów do prezydentury miała dobre notowania. Jednak bez względu na to, kto ten wyścig ostatecznie wygra w drugiej turze, Emmanuel Macron i tak skradł już ogromną uwagę świata. Porównania do innych przywódców zdają się nie mieć końca. I jeszcze żona starsza o 24 lata. Takiej pierwszej damy też jeszcze we Francji nie było.
Jest młody, przebojowy, idzie jak burza. Kandydat centrum. O sobie mówi, że jest kandydatem postępu. Tylko on jest w stanie powstrzymać nacjonalistyczną Marine Le Pen, wielu upatruje w nim ostatnią deskę ratunku. Właściwie jako jedyny z kandydatów na prezydenta Francji, tak głośno krzyczy o poparciu dla UE. – Bruksela to my! Potrzebujemy Europy! – grzmiał na jednym z wieców wyborczych. Wiec zorganizowany w iście amerykańskim stylu. Tak przemawiał swego czasu Barack Obama, tak występował też premier Kanady Justin Trudeau.
Wszyscy młodzi, podobny entuzjam, optymizm, podobne poglądy. Marcon idealnie się w to wpisał. Już słychać zewsząd, że jest nowym francuskim Trudeau.
A nawet, jak w tytule, napisał polski portal niezalezna.pl – francuskim Tuskiem. W tym przypadku, miało to jednak zabrzmieć jako zarzut – bo Macron chce sojuszu z Niemcami i dialogu z Rosją. – Wzmocnimy sojusz z Niemcami, by odbudować Europę naszych ambicji – to jego słowa.
Macron ma 39 lat i bez względu na to, czy wygra wybory (dostał się z Le Pen do drugiej tury, która odbędzie się 7 maja), to i tak jest już fenomenem. "Takiego pojedynku we Francji jeszcze nie było – piszą internauci.
Bankier, przez dwa lata był ministrem gospodarki, przemysłu i cyfryzacji. Blisko współpracował też z prezydentem Francois Hollandem, ale nigdy nie ubiegał się o stanowisko publiczne. Jego kariera nabrała gigantycznego tempa dopiero rok temu, gdy założył swój ruch polityczny En Marche! i zapowiedział udział w wyborach prezydenckich. Tysiące ludzi od razu poparło go w internecie, na spotkaniach, dzwonił nawet Barack Obama, choć oficjalnie nie ze słowami wsparcia.
Efekt? Ostatni sondaż dał mu 24 procent poparcia, przed Marine Le Pen, która znacznie dłużej jest w polityce niż on.
Gdyby wygrał, w Pałacu Elizejskim pojawiłaby się jeszcze jedna nowość. Wielu internautów zwraca na to uwagę, że takiej pierwszej damy jeszcze we Francji nie było. Żona Macrona jest od niego starsza o 24 lata. Była jego nauczycielką w liceum. Podobno, gdy miał 17 lat obiecał, że się z nią ożeni. Słowa dotrzymał w 2007 roku.
" Macron jest jednym z najbardziej prounijnych i proniemieckich polityków we Francji, a zarazem głównym przedstawicielem lewicowo-liberalnego establishmentu w Paryżu. Można go porównać do byłego lidera PO Donalda Tuska".Czytaj więcej