Ta sprawa wywołała ogólnopolskie oburzenie, a w Sieradzu, gdzie limuzyna minister edukacji zaparkowała na miejscu dla niepełnosprawnych, została uznana za skandal. Wielu mieszkańcom opadły ręce, rodzice są zbulwersowani, dziennikarze zniesmaczeni. A sama szkoła wręcz zażenowana całą sytuacją. Sprawa nie jest jednak tak jednoznaczna – to dyrekcja szkoły podjęła decyzję o udostępnieniu parkingu VIP-om. Ale społeczeństwo tak bardzo ma już dość arogancji władzy, że jego reakcja zupełnie nie dziwi. Zbyt wiele przypadków pychy i buty obserwujemy ostatnio.
Różne teorie krążą już o tym miejscu parkingowym przed Szkołą Podstawową Integracyjną nr 8 w Sieradzu. Oprócz ogólnego oburzenia (tu pisaliśmy o tym więcej), są bowiem i takie, że przecież kierowca mógł nie zauważyć znaku. Albo podrzucił tylko minister pod budynek szkoły, ona wysiadła, on odjechał. Padał deszcz, była paskudna pogoda, można to wytłumaczyć.
To dyrektor podjęła decyzję
Ale tak nie było. Samochód nie tylko podjechał, ale stał tam co najmniej godzinę, a poza tym – jak słyszymy w Sieradzu – w międzyczasie wykonał też manewr. – Gdy minister wysiadła, kierowca stanął tyłem do szkoły, przygotowując już samochód do odjazdu – mówi nam jedna z osób, która była na miejscu i wszystko obserwowała. Spytała nawet straż miejską, dlaczego ta limuzyna tu stoi. – Usłyszałem, że w tym miejscu została zmieniona organizacja ruchu – mówi.
Nie każdy zatem mógł dostać się pod szkołę od frontu. Szczególnie wymowne są takie relacje rodziców, jak ta, która w sieci zyskała już dużą moc:
Jednak dla szkoły to bardzo przykre słowa. – Otworzyłam drugi wjazd na teren szkoły. Każdy rodzic mógł podjechać pod same drzwi i zabrać dziecko. Nie miałam żadnego zgłoszenia, że ktoś nie mógł dojechać. Nie wyobrażam sobie, żebym komuś nie pomogła, gdyby się do mnie zwrócił z informacją, że utrudnia mu się dojazd po dziecko. Nasza reakcja byłaby natychmiastowa – mówi nam dyrektor szkoły Renata Sobczak.
To ona, szykując się na wizytę minister Zalewskiej, podjęła decyzję o udostępnieniu gościom parkingu przed szkołą. Parking liczy 6 miejsc. Przygotowała cały, nie wiedząc, ile samochodów przyjedzie.
– Na tę godzinę, gdy mieliśmy wyjątkowego gościa, podjęłam decyzję o przesunięciu tabliczki ze znakiem dla niepełnosprawnych, by to miejsce również było dostępne. Ponieważ znak jest pionowy, a nie poziomy, tak było mi najłatwiej. To znak informuje, że jest to miejsce dla niepełnosprawnych, niekoniecznie koperta. Gdyby na kopercie był taki znak, w takiej sytuacji musiałabym go chyba zamalować – mówi naTemat.
"Jestem zażenowana taką sytuacją"
Dopytuję kilka razy, ale pani dyrektor powtarza, że żadne miejsce nie było zarezerwowane dla konkretnego samochodu. To był przypadek, że limuzyna Anny Zalewskiej stanęła dokładnie tu, a nie gdzie indziej, choć obok było wolne, normalne miejsce. Ona nie wiedziała nawet, ile samochodów przyjedzie, a oczekiwała gości nie tylko z Warszawy. – Jesteśmy dumni z naszej sali, dzieci bardzo się z niej cieszą. Uroczystość była piękna. Czekaliśmy na tę salę wiele lat. I jest mi bardzo przykro. Jestem wręcz zażenowana, że ktoś przysłonił ją takim przykrym zajściem, które nikomu nie zrobiło krzywdy – mówi dyrektor.
A zatem banalny wniosek – gdyby kierowca wybrał inaczej, żadnej burzy by nie było. Gdyby tylko ktoś pomyślał, gdyby zapaliła mu się czerwona lampka i stanął na miejscu obok, większą radość szkoła miałaby z tej uroczystości. A tak Sieradz stał się kolejnym miastem, które na własnej skórze doświadczył buty przedstawicieli polskiego rządu. Bo nic to, że taka była decyzja dyrekcji. Oburzenie w mieście jest ogromne.
– Najlepiej mówią o tym komentarze – przyznaje jeden z dziennikarzy. Wręcz jad leje się pod adresem Zalewskiej. Policja w Sieradzu przyznaje, że dostała w tej sprawie zawiadomienie obywatelskie. Ktoś przysłał maila, a o wszystkim policja usłyszała z mediów. Teraz ma 30 dni na zbadanie, czy kierowca limuzyny popełnił wykroczenie, czy nie. Jeśli tak – czeka go 5 punktów karnych i 500 zł mandatu.
Sprawą ma się też zająć BOR. Jednocześnie, jak napisano w komunikacie, wyrażając "ubolewanie, iż ewentualne nieprawidłowości mogły przyczynić się do negatywnego odbioru inicjatywy Minister Edukacji Narodowej Pani Anny Zalewskiej".
Arogancja goni arogancję
Bez względu na to, co przyniosą oficjalne ustalenia, ta historia i silne reakcje ludzi pokazują coś ważnego. To, jak bardzo społeczeństwo jest już uczulone na takie zachowania władzy. I nawet jeśli w tym przypadku można doszukiwać się jakiegoś usprawiedliwienia w postaci decyzji dyrekcji, która zmieniła znak, naród i tak odbiera to jednoznacznie. "Arogancja level hard" – pisaliśmy w naTemat.
Bo w ciągu ostatnich miesięcy namacalnie wręcz widać, jak arogancja groni arogancję. To powtarza coraz więcej Polaków, to burzy coraz więcej ludzi, a nawet wyborców PiS, którzy sami byli już zniesmaczeni z powodu Bartłomieja Misiewicza. Nikt nie lubi być wodzony za nos. A my non stop słyszymy o pędzących przez Polskę limuzynach, są wypadki, stłuczki, natychmiastowe znajdywanie winnych. Tu żandarmeria wojskowa wstrzymuje ruch uliczny, bo Macierewicz przechodzi przez ulicę:
Są wizyty, niemal państwowe, Jarosława Kaczyńskiego na Wawelu w asyście wielu samochodów. O ochronie BOR nie wspominając. Ani o karierach osób bez wykształcenia, które dostały wysokie stanowiska w instytucjach państwowych, czy spółkach skarbu państwa. Ani o tym, że suweren ma poczucie, że nikt go nie słucha. Przykłady można mnożyć i mnożyć. Nawet Jarosław Gowin też parkował na miejscu dla niepełnosprawnych.
Obiecała, a nie pojechała
A w Sieradzu rozeszła się jeszcze wieść o tym, że minister Zalewska wyprosiła dziennikarzy. Byli na początku uroczystości, wysłuchali przemówień, a potem otrzymali informację od urzędników, że minister nie życzy sobie, by zostali na części artystycznej z udziałem dzieci. – Usłyszeliśmy, że możemy być tylko do tego momentu. A ja chciałem, np. zapytać panią minister, czy odwiedzi pobliskie Błaszki, bo przecież to obiecała, a wcale tam nie pojechała – mówi nam jeden z uczestników tego spotkania.
Minister najwyraźniej nie miała tego w planie. Ba, o jej przyjeździe do Sieradza, nie wiedział nawet lokalny oddział Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Dowiedzieliśmy o tym z mediów, już po fakcie – mówi naTemat prezes Anna Kowalczyk. W normalnych warunkach naturalne byłoby zaproszenie na spotkanie z szefową MEN również tego gremium.
A co gdyby pytali o milion podpisów
Ale tu nawet tego zabrakło. Choć paradoksalnie pani prezes ZNP nie jest oburzona limuzyną Zalewskiej, jak inni. – Nie jestem zwolennikiem tej pani, ona nie liczy się z naszym zdaniem. Nie jest to osoba, którą darzę zaufaniem, nie pochwalam tempa, z jakim wprowadza reformę edukacji. Oburza mnie, gdy słyszę, że na referendum jest za późno, bo reforma jest wdrożona. Nie jest. Jest w trakcie przygotowania, a my w wielkim chaosie – zastrzega.
Ale na podstawie jednego zdjęcia nie będzie oceniać tej sytuacji. – Nie chcę jej bronić, ale wykazuję powściągliwość. Nie byłam tam, nie widziałam. A może to miejsce było dla niej zarezerwowane? – zastanawia się.
Gdyby jednak na spotkanie z Zalewską zaproszono innych nauczycieli, minister musiałaby stawić czoła pytaniom o blisko milion podpisów Polaków, którzy domagają się referendum w sprawie reformy edukacji, a które PiS konsekwentnie i arogancko ignoruje, jak wiele innych rzeczy. Aż dziw, że władza nie bierze pod uwagę głosu suwerena. Żadne 500+ nie pomoże, gdy naród będzie widział, że z tą pychą i butą jest coraz gorzej.
"Też byłam w szkole po syna mając kartę parkingową. Policja powiedziała mi że ruch wstrzymany, a ja nie mogę stanąć na miejscu dla niepełnosprawnych z kartą parkingowa ponieważ tak jak widać na zdjęciu zaparkowało inne auto. Masakra".Czytaj więcej