
Ale tak nie było. Samochód nie tylko podjechał, ale stał tam co najmniej godzinę, a poza tym – jak słyszymy w Sieradzu – w międzyczasie wykonał też manewr. – Gdy minister wysiadła, kierowca stanął tyłem do szkoły, przygotowując już samochód do odjazdu – mówi nam jedna z osób, która była na miejscu i wszystko obserwowała. Spytała nawet straż miejską, dlaczego ta limuzyna tu stoi. – Usłyszałem, że w tym miejscu została zmieniona organizacja ruchu – mówi.
"Też byłam w szkole po syna mając kartę parkingową. Policja powiedziała mi że ruch wstrzymany, a ja nie mogę stanąć na miejscu dla niepełnosprawnych z kartą parkingowa ponieważ tak jak widać na zdjęciu zaparkowało inne auto. Masakra". Czytaj więcej
Dopytuję kilka razy, ale pani dyrektor powtarza, że żadne miejsce nie było zarezerwowane dla konkretnego samochodu. To był przypadek, że limuzyna Anny Zalewskiej stanęła dokładnie tu, a nie gdzie indziej, choć obok było wolne, normalne miejsce. Ona nie wiedziała nawet, ile samochodów przyjedzie, a oczekiwała gości nie tylko z Warszawy. – Jesteśmy dumni z naszej sali, dzieci bardzo się z niej cieszą. Uroczystość była piękna. Czekaliśmy na tę salę wiele lat. I jest mi bardzo przykro. Jestem wręcz zażenowana, że ktoś przysłonił ją takim przykrym zajściem, które nikomu nie zrobiło krzywdy – mówi dyrektor.
Bez względu na to, co przyniosą oficjalne ustalenia, ta historia i silne reakcje ludzi pokazują coś ważnego. To, jak bardzo społeczeństwo jest już uczulone na takie zachowania władzy. I nawet jeśli w tym przypadku można doszukiwać się jakiegoś usprawiedliwienia w postaci decyzji dyrekcji, która zmieniła znak, naród i tak odbiera to jednoznacznie. "Arogancja level hard" – pisaliśmy w naTemat.
A w Sieradzu rozeszła się jeszcze wieść o tym, że minister Zalewska wyprosiła dziennikarzy. Byli na początku uroczystości, wysłuchali przemówień, a potem otrzymali informację od urzędników, że minister nie życzy sobie, by zostali na części artystycznej z udziałem dzieci. – Usłyszeliśmy, że możemy być tylko do tego momentu. A ja chciałem, np. zapytać panią minister, czy odwiedzi pobliskie Błaszki, bo przecież to obiecała, a wcale tam nie pojechała – mówi nam jeden z uczestników tego spotkania.
Ale tu nawet tego zabrakło. Choć paradoksalnie pani prezes ZNP nie jest oburzona limuzyną Zalewskiej, jak inni. – Nie jestem zwolennikiem tej pani, ona nie liczy się z naszym zdaniem. Nie jest to osoba, którą darzę zaufaniem, nie pochwalam tempa, z jakim wprowadza reformę edukacji. Oburza mnie, gdy słyszę, że na referendum jest za późno, bo reforma jest wdrożona. Nie jest. Jest w trakcie przygotowania, a my w wielkim chaosie – zastrzega.