Brigitte Macron, z domu Trogneux, to najważniejsza osoba w życiu nowego prezydenta V Republiki. Emmanuel Macron poświęcił jej zresztą praktycznie pierwsze słowa po tym, jak dowiedział się, że został prezydentem Francji. – Bez niej nie byłbym sobą – stwierdził. I rzeczywiście, ta trudna (dla wszystkich poza samymi zainteresowanymi) miłość musiała ukształtować jego charakter. A taka historia mogła zdarzyć się tylko nad Sekwaną.
Pani Macron urodziła się w 1953 roku. Kobietom podobno nie wypada wypominać wieku, ale znaczący jest przecież fakt, że ona, 64-latka, jest w końcu żoną najmłodszego prezydenta w historii V Republiki.
Chcieli ich rozdzielić
I to jest miłość, której nie spodziewalibyście się w Polsce, ale we Francji – kraju cechującym się swoistym libertynizmem w kwestiach obyczajowych – nie jest żadnym przesadnym szokiem kulturowym. Brigitte Trogneux poznała bowiem swojego przyszłego męża w szkole. Nie był jej współpracownikiem, tylko uczniem. Dodajmy, który chodził do jednej klasy z jedną z córek przyszłej pierwszej damy z pierwszego małżeństwa.
To był 1992 rok, a Macron miał zaledwie piętnaście lat. Trogneux w szkole w Amiens na północy Francji uczyła łaciny i języka francuskiego. Prowadziła też zajęcia teatralne, na które zapisał się Macron. Dalsza część historii jest tak filmowa, że aż trudno uwierzyć, że prawdziwa. Emmanuel tak bowiem polubił zajęcia, że zaproponował swojej nauczycielce napisanie razem sztuki. Spotykali się co piątek. Po latach przyznała, że nie spodziewała się, gdzie zaprowadzi ją ten romans. Spodziewała się raczej, że to coś ulotnego.
A Emmanuel nie nudził się. W wieku 17 lat oświadczył, że weźmie z nią w przyszłości ślub. Przerażona rodzina nastolatka chciała przerwać ten związek. Dlatego wysłali go do szkoły w Paryżu. Z kolei nauczycielce przekazali – według książki Anne Fuldy "Emmanuel Macron: A Perfect Young Man" – żeby trzymała się od ich syna z daleka, przynajmniej aż będzie pełnoletni. – Nie mogę wam niczego obiecać – powiedziała Trogneux. I dobrze, że niczego nie obiecała. Bo za przyszłym prezydentem pojechała do stolicy. A w 2007 roku, kiedy już była rozwiedziona, wzięli ślub.
W tym wszystkim warto pamiętać, że Brigitte w pewnym sensie porzuciła dla Emmanuela wygodne życie. Poza mężem i dziećmi Trogneux miała bowiem także pieniądze. Brigitte jest najmłodszą córką (w sumie w domu było sześcioro dzieci) francuskich producentów czekolady, Simone Pujol (z domu) oraz Jeana Trogneux. Marka Trogneux powstała jeszcze w XIX wieku. Cukiernicza firma chwali się tradycją pięciu generacji, a jej produkty można zamówić w sieci. Także do Polski. Obroty są liczone w milionach euro.
Warto jednak dodać, że Macrona zaakceptowały dzieci Trogneux z pierwszego małżeństwa – a więc i wspominana już koleżanka Macrona z klasy. Wszystkie (Sebastien, Laurence oraz Tiphaine) brały czynny udział w jego kampanii wyborczej.
Żeby ich zrozumieć, trzeba być Francuzem
Z tych trudnych początków powstał związek, który trwa od lat. Ich relacja oczywiście oburza wiele osób. Ale tak się składa, że głównie poza Francją. Nieprzychylnych komentarzy nie brakuje, a te najostrzejsze właściwie zawsze dotyczą jednej kwestii: pedofilii. Bo to, na co pozwoliła sobie przyszła pani Macron, w wielu krajach byłoby gigantycznym skandalem obyczajowym, powodem do utraty pracy w szkolnictwie i najpewniej więzieniem.
"Macron miał 15 lat, a jego żona 39, kiedy zaczęli swoją związek. W Stanach Zjednoczonych to pedofilia, we Francji to akceptowalne" – pisze oburzona internautka.
Takie wpisy trafiają się oczywiście również w Polsce.
Ale we Francji, przyzwyczajonej do obyczajowej wolności, także w wydaniu polityków, na nikim ich związek nie robi wrażenia. Nawet prasa kolorowa dzielącą ich różnicę wieku traktuje w kategoriach nie skandalu, a po prostu spostrzeżenia. Na okładach przedstawia się ją razem z mężem, jako rozkochanych w sobie.
Nie tak sobie wyobrażasz kobietę po sześćdziesiątce
Te okładki przy okazji doskonale pokazują, że choć już w dojrzałym wieku, nowa francuska pierwsza dama nie zapomniała o stylu. Wręcz nie wyrzekła się swojej seksualności, a dalej ją eksponuje. Wszyscy pamiętamy, jakim wyzwaniem dla stylistów była Anna Komorowska, kiedy została pierwszą damą w Polsce. Brigitte Macron jest od niej starsza o niecały... miesiąc.
Wysokie buty, spódnice i sukienki przed kolano – to nieodłączne atrybuty pani Macron. Nad jej stylizacjami pochylił się niedawno nawet "Vogue". I to praktycznie w samych superlatywach. Za jej paryskim stylem oczywiście idzie słabość do dużych marek. Christian Dior, Louis Vuitton, Gianvito Rossi, Hermes, Moncler i inne.
Jak odnotował "Vogue", pani Macron wygląda "fantastycznie". Może poza skłonnością do przesadnej opalenizny, co również odnotowano. Ale z tego błysku wynikają też problemy. Czasami efekt jest bowiem zbyt fantastyczny, a komentatorzy zarzucają jej, że wręcz przyćmiewa swojego męża. Tymczasem francuska pierwsza dama powinna – choć w praktyce to różnie wychodzi, czego uczy choćby przykład Carli Bruni-Sarkozy – powinna "wkomponować się" w tło prezydenta.
Przykład dla Agaty Dudy
Jednak teraz, już po zwycięskich dla jej męża wyborach prezydenckich, Brigitte Macron zapewne częściowo usunie się w cień. Bo zajmie się pracą na rzecz swojego męża.
Pani Macron od dawna wspiera zawodowo Emmanuela, który choćby w latach 2014-2016 był we Francji ministrem gospodarki, przemysłu i cyfryzacji. Zresztą w pewnym sensie jest jego duchową przewodniczką i wzorem od piętnastego roku życia. To nie zmieniło się naturalnie do dziś. Brigitte Macron, która od 2015 roku już nie uczy, aktywnie pomaga Emmanuelowi. Chociażby w pisaniu przemówień, poza tym sprawdza, co się o nim mówi i pisze. Słowem, jest jego doradczynią. Dość powiedzieć, że kiedy Marine Le Pen zasugerowała, że Francją na pewno będzie rządzić kobieta – ale miała na myśli albo siebie, albo Angelę Merkel – wielu uznało, że chodzi o żonę Macrona. Nowy prezydent naturalnie jej pomocy nie odbiera jako naruszenia swoich kompetencji. Raczej odwrotnie – nie wyobraża sobie, że mogłoby być inaczej.
Sama zainteresowana rzeczywiście ma mieć w Pałacu Elizejskim swój gabinet. I swoje obowiązki. Będzie się zajmowała sprawami młodzieży. To wyraźna różnica choćby w porównaniu z naszą pierwszą damą. Agata Duda nie jest najaktywniejsza w tej kwestii.
Z tego szaleństwa zrobili metodę
Sam Macron ze swojej żony naturalnie jest bardzo dumny. W pewnym sensie ich związek stał się swojego rodzaju "wabikiem" na wyborców, a prezydent-elekt bardzo chętnie pokazuje swoje przywiązanie do Brigitte.
– Nie jesteśmy typową rodziną, nie da się temu zaprzeczyć – powiedział Macron, jeszcze jako kandydat na prezydenta, na jednym z wieców En Marche! – Ale czy w naszej rodzinie jest mniej miłości? Wątpię. Może jest nawet więcej niż w typowych rodzinach – dodał.