Norweskie władze nie zgadzają się na proponowany przez polski rząd nowy system podziału środków pochodzących z tak zwanych Funduszy Norweskich, którymi zarządza Fundacja Batorego. Negocjacje z Warszawą w sprawie zmiany operatora funduszów, przeznaczonych na rozwój społeczeństwa obywatelskiego nie przyniosły efektów. Podobnie jest w przypadku Węgier. A chodzi o ogromne pieniądze, bo o ponad 1 mld euro z puli grantów Europejskiego Obszaru Gospodarczego.
Fundusz Norweski to taka alternatywa dla funduszy unijnych. – Norwegia nie jest w UE więc stworzyła swój system wsparcia na wzór tych unijnych. To są niezwykle istotne środki z punktu widzenia organizacji pozarządowych – tłumaczy w rozmowie z naTemat Wanda Nowicka, honorowa przewodnicząca Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
– PiS chce przejąć te pieniądze od organizacji, które oni uważają za politycznie wrogie. Obserwujemy przecież równoległy proces tworzenia przez rządzącą prawicę alternatywnego społeczeństwa pozarządowego – podkreśla Nowicka.
Będzie przetarg na operatora?
– Sektor obywatelski nie może być kontrolowany przez państwo – twierdzi Solberg. Premier Norwegii o partiach Jarosława Kaczyńskiego i Victora Orbana mówi jako o "nietolerancyjnych siłach, które rozumieją potrzeby funkcjonowania niezależnego społeczeństwa obywatelskiego”. Solberg oczekuje, że nowy operator Funduszy Norweskich zostanie wybrany na drodze otwartego przetargu.
Fundusze Norweskie to pieniądze, które wpłacają do unijnej kasy kraje nienależące do Unii Europejskiej w zamian za dostęp do wolnego rynku. Wysokość wpłat określana jest na podstawie umowy między Norwegią a UE, ale sposób ich spożytkowania to już przedmiot ustaleń między Norwegią i krajem, do którego te pieniądze mają trafić. W przypadku Polski od lat zarządza nimi Fundacja Batorego.
Rząd PiS nie zgadza się by pieniędzmi dysponowała znienawidzona przez prawicę Fundacja , która "wspiera organizacje lewicowe, liberalne, LGBT i feministki".
Ale tu chodzi przede wszystkim o to żeby "odebrać lewicy oraz liberałom i dodać 'naszym'" "na sfinansowanie projektów obywatelskich, krzewiących tożsamość narodową, utrwalających zdrowe postawy społeczne, wzmacniające więzi obywatelskie”.
Apel w sprawie innego rozdziału środków podpisało 50 organizacji pozarządowych, wśród których znalazły się m.in Fundacja Republikańska, Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny, Instytut Jagielloński, Fundacja im. Janusza Kurtyki, Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, Stowarzyszenie Solidarni 2010, Fundacja Żołnierzy Wyklętych itd. Tak się złożyło, że w większości są to mniejsze lub większe "przybudówki" PiS.
Prawica już zgarnia pod siebie Wicepremier Piotr Gliński powołał już Narodowe Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, które miałoby rozdzielać norweskie pieniądze. Funkcję dyrektora centrum pełni Wojciech Kaczmarczyk, były pełnomocnik rządu PiS ds. równego traktowania.
Czy można byłoby mówić o pluralizmie politycznym w dostępie do tych środków? Niedawne dotacje resortu kultury dla niszowych czasopism zaprzeczają temu. Na wsparcie państwa w 2017 roku mogą liczyć głównie pisma konserwatywne: "Arcana", "Teologia Polityczna" czy "Pressje". Pieniędzy nie dostały głównie pisma lewicowe i liberalne.
– Prawicowe organizacje mają już i tak ogromny dostęp do funduszy publicznych. Słyszymy o powstających nowych, dziwnych tworach jak fundacja powołana przez Tomasza Sakiewicza – przypomina Nowicka.
Chodzi o fundację Niezależne Media (FNM) założoną przez redaktora naczelnego "Gazety Polskiej” i "Gazety Polskiej Codziennie”. Trafi do niej 6 mln zł z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na portal o Puszczy Białowieskiej. Przyznanie pieniędzy zatwierdziło już Ministerstwo Środowiska kierowane przez Jana Szyszkę.
Według Nowickiej, w całej tej politycznej wojnie o pieniądze chodzi o to by osłabić społeczeństwo obywatelskie. – Pamiętam, że na Fundusze Norweskie zawsze były naciski, także za poprzedniej władzy. Tyle że nie chodziło o położenie łapy na tych środkach, ale o zmianę priorytetów wydatkowania tych pieniędzy – opowiada Nowicka. – Oczywiście mamy tutaj także do czynienia z elementami zemsty politycznej – dodaje.