Taki zjazd samorządowców odbędzie się po raz pierwszy i ma zaskoczyć nie tylko swoim rozmachem. Organizatorzy mówią, że będzie to historyczny "sejmik sejmików”, kongres regionalnych parlamentów. W najbliższy czwartek do Łodzi przyjedzie około 600 radnych sejmików wojewódzkich z całej Polski. – Chcemy pokazać naszą siłę i zaprotestować przeciwko centralizacji władzy - mówi w rozmowie z naTemat Marek Mazur, przewodniczący sejmiku województwa łódzkiego i pomysłodawca zjazdu.
To będzie pierwsze takie spotkanie w historii samorządu. Chcemy pokazać siłą regionalnych parlamentów. One mają dzisiaj ogromne znaczenie jeśli chodzi o kształtowanie rozwoju gospodarczego i społecznego Polski lokalnej. Chociażby dlatego, że jesteśmy tym szczeblem samorządu, który przekazuje środki unijne. Chcemy głośno powiedzieć, iż warto wspierać sejmiki wojewódzkie, bo odgrywają wielką rolę. Takie spotkanie jest potrzebne także po to, by wymienić swoje poglądy i doświadczenia.
Można odnieść wrażenie, że w samorządach wrze, że rodzi się tam jakiś oddolny ruch oporu wobec pomysłów rządu PiS.
Tak się rzeczywiście dzieje. Dlatego, że pewne zadania i kompetencje, które miały parlamenty regionalne są nam odbierane. Dotyczy to choćby wojewódzkich Funduszy Ochrony Środowiska, czy regionalnych centrów pomocy społecznej. Sejm przyjął ustawę, która przekazuje ośrodki doradztwa rolniczego, które podlegały dotąd samorządom, w gestię ministra rolnictwa. Rząd odebrał nam też zadania inwestycyjne w sprawie bazy sportowej itd. A to przecież sejmiki wiedzą lepiej, gdzie te inwestycje powinny być kierowane. Na tym polegała cała reforma decentralizacji państwa. A teraz słyszymy w uzasadnieniach, że województwa nie dają sobie rady z tymi zadaniami. Jest to oczywiście nieprawda.
Chcecie zaprotestować przeciwko centralizacji władzy.
Chcemy pokazać, jak ważną rolę spełniają sejmiki, ale zaprotestujemy też przeciwko odbieraniu nam kompetencji przez rząd. Bo nam się powinno kompetencji dokładać. Na tym polegała cała idea reformy samorządowej. Proszę zwrócić uwagę, że twórcy reformy samorządowej świętej pamięci profesorowie Jerzy Regulski i Michał Kulesza przekonywali publicznie, że ta reforma wcale nie jest zakończona, że trzeba ją kontynuować przekazując kolejne kompetencje do samorządów.
Istotą reformy samorządowej było to, że władza ma być bliżej obywatela. Zresztą ta reforma jest uznawana za najlepszą z przeprowadzonych w Polsce po 1989 roku. A teraz rząd PiS przyjmuje odwrotny kierunek i wszystko centralizuje. Z całym szacunkiem, ale nie wszyscy w Warszawie wiedzą, czego potrzebują lokalne społeczności. Pamiętamy czasy PRL, gdy naczelnik gminy jechał do ministra i załatwiał budowę szkoły, przedszkola czy stadionu. Dzisiaj to radni decydują pośrednio, co ma zostać wybudowane w ich otoczeniu. Centralizacja jest niebezpieczna dla samorządów.
A szkoda. Bo jeżeli się krytykuje samorządy, jeżeli się mówi, że nie zdają egzaminu, czy nie realizują swojej roli, to trzeba z tymi samorządami rozmawiać. Ale mam jeszcze nadzieję, że ktoś z rządu się pojawi. Warto zauważyć, że w naszym zgromadzeniu parlamentów regionalnych weźmie udział mniej więcej tyle samo przedstawicieli, co w Zgromadzeniu Narodowym. Będziemy takim lokalnym parlamentem.
Który stoi na straży samorządności...
Tak, bo nas najbardziej irytuje zawracanie z tej drogi, którą wszyscy wybraliśmy na początku lat 90. Także obecnie rządzący o tym decydowali. Dzisiaj spotykam się z kolegami z Mołdawii czy Ukrainy i oni dopytują o polskie samorządy. Bo podobne reformy chcą wprowadzić u siebie. I co ja mam im mówić?
Mamy chyba do czynienia ze zwykłym "skokiem na samorządy".
Oczywiście, że o to chodzi, ale nie można marnować tego, o co walczyliśmy przez wiele lat. "Solidarność” walczyła o wolność i demokrację, a dzisiaj zawracamy z tej drogi. Nie można niszczyć tergo dorobku.
Ogólna opinia była taka, że to jest zły pomysł. Dobrze, że w porę zostało to odwołane. Kandydata na wójta, burmistrza czy prezydenta można przecież nie wybrać. Ale są także przecież instrumenty, żeby daną osobę odwołać już w trakcie kadencji w referendum. W samej Łodzi mieliśmy takie przypadki. Po co zabraniać startu dobrym gospodarzom? Niech suweren decyduje.