Kolejny dowód, że opór ma sens. Po proteście rodziców niepełnosprawnych dzieci MEN obiecuje zmiany przepisów.
Kolejny dowód, że opór ma sens. Po proteście rodziców niepełnosprawnych dzieci MEN obiecuje zmiany przepisów. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
Chodzi o to, że ministerstwo w jednym ze swoich licznych rozporządzeń przygotowanych w związku z likwidacją gimnazjów, dokonało zmian w kwestii nauczania indywidualnego. W planach była rezygnacja z tzw. integracji włączającej przy nauczaniu indywidualnym. Mówiąc obrazowo i wprost: resort postanowił "posortować" dzieci na te, dla których szkoła będzie dostępna i te, które w szkole nie mają czego szukać. Wówczas pisaliśmy o Agnieszce Kossowskiej, mamie 7-latka z autyzmem, padaczką, czy niedosłuchem, która prowadzi blog "Dzielny Franek". Na tym właśnie blogu napisała list do minister Anny Zalewskiej. I nie przebierała w słowach:
Agnieszka Kossowska
autorka bloga "Dzielny Franek"

Pani Minister,

z serca Pani dziękuję, że w projekcie rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej w sprawie indywidualnego obowiązkowego rocznego przygotowania przedszkolnego dzieci i indywidualnego nauczania dzieci i młodzieży wprowadza Pani zmianę tak rozbieżną z ideą nauczania włączającego – realizację nauczania indywidualnego TYLKO w domu dziecka, bez możliwości (jak to ma miejsce teraz) realizacji NI
(nauczanie indywidualne – przyp. red.) na terenie przedszkola/szkoły. A niech siedzi dzieciak w chałupie, co się po szkole będzie szwendał i jeszcze, nie daj panie Boże, ze społeczeństwem zdrowym mieszał! Jeszcze tych zdrowych pozaraża albo głowy pourywa?

Potem rodzice niepełnosprawnych dzieci zorganizowali manifestację przed Sejmem pod hasłem "Ratujmy najsłabszych", a wczoraj ich przedstawiciele zostali zaproszeni na rozmowy do Centrum Dialogu Społecznego Dialog. Tam zaś uzyskali zapewnienie ze strony minister Anny Zalewskiej, że nauczanie indywidualne nie będzie ograniczone tylko do lekcji w domu. Takie rozwiązanie dla niepełnosprawnych dzieci byłoby wyjątkowo krzywdzące – zgodnie z prawem szkoła takiemu dziecku zapewnia niewiele. Jeśli jest to uczeń klas I - III podstawówki, to jest to tygodniowo zaledwie 6-8 godzin nauczania, jeśli IV - VI to jest to 8-10 godzin w tygodniu. Gdyby pomysły ministerstwa weszły w życie, dzieci te wręcz nie miałyby wstępu do szkoły lub przedszkola.
Agnieszka Kossowska ma prawo być dumna z tego, co udało się osiągnąć w rozmowach z resortem edukacji. Jednak, gdy o to pytam, stwierdza, że odczuwa "ostrożną satysfakcję". – To wszystko jest na poziomie deklaracji, samo spotkanie w Centrum Dialogu Społecznego miało charakter zamknięty i nie było protokołowane. Jednak nie wydaje mi się, żeby to były tylko deklaracje bez pokrycia i trzymam przedstawicieli ministerstwa edukacji bardzo mocno za słowo – mówi mama Franka. Ministerstwo zaś zachęciło do zgłaszania ewentualnych kolejnych uwag do kontrowersyjnego rozporządzenia, konsultacje potrwają jeszcze tylko do 19 maja.
Agnieszka Kossowska
autorka bloga "Dzielny Franek"

Dopytywałam o to panią minister, bo chciałam mieć pewność na tysiąc procent. Uzyskałam zapewnienie, że zostanie wprowadzona autopoprawka, ale nie do rozporządzenia o nauczaniu indywidualnym (bo typowe NI ma być rzeczywiście tylko dla dzieci, które muszą pozostać w domach ze względów zdrowotnych), a do rozporządzenia dotyczącego m.in. warunków organizowania kształcenia. To w nim ma się znaleźć przepis, że dzieci, które mają orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego i które wymagają pracy "jeden na jeden", bezpośrednio z nauczycielem, to będą miały taką możliwość.

To jest to, o co walczyli rodzice dzieci niepełnosprawnych, a nawet nieco więcej. – Ma być tak, że jeśli dziecko potrzebuje wsparcia "jeden na jeden", to je otrzyma. A jeśli go nie wymaga, to uczestniczy w zajęciach z resztą grupy. Dziś jest tak, że wiele Poradni Psychologiczno-Pedagogicznych nie wydaje orzeczeń o mieszanym nauczaniu indywidualnym, co oznacza, że część dzieci jest skazywanych na samo NI bez zajęć z klasą. Gdy rozporządzenie zostanie zmienione, będzie można wystawiać orzeczenia zgodnie z potrzebami dziecka – tłumaczy Agnieszka Kossowska.
Dla mamy Franka to jeszcze nie koniec walki. Jej list sprzed miesiąca dotyczył jeszcze jednej, dla niej szczególnie ważnej, sprawy. Chodzi o to, że ministerialny projekt nie przewiduje nauczania w przedszkolach alternatywnej komunikacji (AAC) dla dzieci, które nie mówią. To znaczy – ono było, ale zniknęło. Taką edukację nowe ministerialne rozporządzenie przewiduje jedynie w przypadku dzieci głuchych i niewidomych, a to o wiele za mało.
"Czy Pani sobie zdaje sprawę z tego, przyczyną jakich nadużyć może stać się i jakie konsekwencje nieść ze sobą usunięcie z podstawy zapisu o dzieciach z niepełnosprawnościami i AAC w przedszkolach? Czy wie Pani, co oznacza brak zapisu o komunikacji alternatywnej i wspomagającej dla dzieci z autyzmem, afazją, ZA i innymi neurotrudnościami na wszystkich etapach edukacyjnych?" – pisała wówczas Agnieszka Kossowska. Na spotkaniu w ministerstwie ponownie poruszyła ten problem i wierzy, że w tej kwestii też dopnie swego. Bo widać, że opór przynosi skutek.
– Gdyby nie ta cała zadyma wokół nauczania indywidualnego, gdyby nie protesty rodziców, to pewnie te rozporządzenia weszłyby w życie w takim kształcie, jak to proponowano i wszystkie niepełnosprawne dzieci z orzeczeniem o nauczaniu indywidualnym nie miałby wstępu do szkoły – uważa Agnieszka Kossowska. I przekonuje, że sprzeciw ma sens.