Chciałabym wierzyć, że komik, którego pamiętam jako poczciwą głowę rodziny z kultowego serialu lat 80. i 90., jednak nikogo nie zgwałcił. Być może Bill Cosby byłby bardziej wiarygodny, gdyby już raz nie przyznał się do winy. I gdyby nie opowiadał takich bzdur, jak we wczorajszym wywiadzie udzielonym radiu Sirius-XM.
Kiedy do mediów zaczęły docierać informacje o tym, że coraz więcej kobiet zarzuca Billowi Cosby'emu, jednemu z najbardziej lubianych komików wszech czasów, wykorzystywanie seksualne, prawnicy zaczęli odradzać mu udzielania wywiadów dla prasy. Teraz wiemy, jak mądra była to decyzja.
W 2014 roku Cosby'emu udało się zaledwie "chlapnąć" w kilkuminutowej rozmowie telefonicznej z magazynem "Page Six", że "liczy na neutralność czarnych mediów". Już wówczas zasugerował, że kwestia koloru jego skóry nie jest bez znaczenia, ale szybko zakończył rozmowę.
Gdzie byli prawnicy zalecający mu milczenie, kiedy komik postanowił wykorzystać w swoich publicznych występach w 2015 roku motyw gwałtu na młodych kobietach jako świetny żart sytuacyjny? – nie wiadomo. Przykład? Podczas jednego z występów kobieta wstała, więc Cosby zapytał ją ze sceny, dokąd idzie. Gdy odparła, że wybiera się po drinka, komik zażartował, że przy nim powinna uważać z piciem. Wówczas publiczność była zachwycona, ale podczas innych występów wielu widzów protestowało.
Tym razem Cosby poszedł na całość i udzielił radiu Sirius-XM półgodzinnego wywiadu, którego treść przytacza "The Washington Post". Komik wykorzystuje czas antenowy, by przekonać słuchaczy, że w rzeczywistości to on, a nie blisko 60 oskarżających go o gwałt kobiet, jest tutaj ofiarą - zarówno mediów, jak i oskarżycieli. Na poparcie swoich słów Cosby cytuje... feministkę Glorię Steinem, mówiąc: "Prawda cię wyzwoli, ale najpierw cię wkurzy".
Cosby postanowił wrócić też do starej linii obrony i znów sugeruje, że rzeczywistą przyczyną oskarżeń pod jego adresem jest... rasizm. Kiedy dziennikarz zapytał komika, jak godzi to z faktem, że niektóre z oskarżających go kobiet są czarnoskóre, ten nie odpowiedział.
Co ciekawe, również ten sposób odpierania oskarżeń wybrały córki Billa Cosby’ego. – Mój ojciec jest karany przez społeczeństwo, które wciąż wierzy, że czarnoskóry zgwałcił białe kobiety, ale kiedy oskarżeni są biali mężczyźni, wzdycha tylko, że "chłopcy to tylko chłopcy” – mówi Ensa w nagraniu dla "The Breakfast Club".
– Zdecydowałem, że muszę coś zrobić – powiedział Cosby, tłumacząc swoją decyzję o udzieleniu wywiadu. – Dla ludzi, którzy wciąż we mnie wierzą, którzy zastanawiają się, jak brzmią moje wypowiedzi w opozycji do tego, co pisze National Enquirer [magazyn plotkarski - przyp. red.], który robi się interesujący tylko wówczas, kiedy piszą o mnie – stwierdził. Wcześniej Cosby sugerował też, że u podłoża oskarżeń leżeć może też wyłudzenia od niego pieniędzy.
Brzmiałoby to bardziej wiarygodnie, gdyby komik już raz nie przyznał się do kupowania tabletek nasennych i podawania ich kobietom, by je odurzyć i uprawiać z nimi seks – było to w 2005 roku, po pierwszym oskarżeniu o gwałt przez Andreę Constand, do którego miało dojść rok wcześniej. Sprawa zakończyła się ugodą, w wyniku której Cosby wypłacił Constand odszkodowanie. Wkrótce zaczęły zgłaszać się inne kobiety, mówiące o podobnym procederze stosowanym przez Cosby'ego, który miał sięgać lat 70. W odpowiedzi na oskarżenie Judith Huth – pierwszej z nich, która zdecydowała się na pójście do sądu – komik złożył pozew, w którym oskarża kobietę o szarganie jego nazwiska.
Do tej pory materiał dowodowy przeciwko popularnemu komikowi obejmuje zeznania blisko 60 kobiet – wszystkie relacje są bardzo podobne. Bill Cosby miał wykorzystywać swoją popularność i przekonywać je, że pomoże im w karierze. Podczas spotkań miał dosypywać im do napoju odurzający narkotyk, tzw. Quaalude, po którym, jak twierdzą, wykorzystywał je seksualnie.
Proces przeciwko Cosby'emu rozpocznie się 5 czerwca i ponownie będzie dotyczyła oskarżeniom o gwałt na Andrei Constand. Komik konsekwentnie odpiera zarzuty. Ostatecznie, jakikolwiek będzie wynik tego procesu, jasne jest, że już nigdy nie ujrzymy w Billu Cosbym dobrotliwego dr Cliffa Huxtable'a z "The Cosby Show".