Były bydgoski radny PiS Rafał Piasecki może wkrótce usłyszeć prokuratorskie zarzuty za stosowanie przemocy domowej.
Były bydgoski radny PiS Rafał Piasecki może wkrótce usłyszeć prokuratorskie zarzuty za stosowanie przemocy domowej. Fot. Łukasz Antczak / Agencja Gazeta

Jak twierdzi portal Fakt24, jeszcze w tym miesiącu osławiony stosowaniem przemocy domowej były bydgoski radny Prawa i Sprawiedliwości może zacząć wstępować w roli osoby podejrzanej. Prowadząca postępowanie w sprawie Rafała Piaseckiego Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga ma już kończyć gromadzenie dowodów pozwalających na wydanie postanowienie o przedstawieniu zarzutów. Wówczas były polityk PiS może też otrzymać długo wyczekiwany przez Karolinę Piasecką zakaz zbliżania się do niej.

REKLAMA
Sprawą przemocy domowej, której dopuszczał się Rafał Piasecki od kilku miesięcy żyje cała Polska. Pierwszy raz wyszła ona na jaw, gdy jego żona upubliczniła nagrania, które wykonała, kiedy znęcał się nad nią ówczesny polityk Prawa i Sprawiedliwości. Na nagraniu wykonanym po powrocie z pewnego balu było słychać na przykład, jak bydgoski radny rozpętał awanturę o to, że Karolina Piasecka nie przyniosła do domu podarowanego jej kwiatka. – Wyp... po kwiatka. Ma tu być za chwilę – krzyczał polityk. – Jutro taki kupię, to tylko 3 zł – odpowiadała jego wystraszona żona. – Nie 3, tylko 20 zł kosztował. To był kwiat, szmato, który ja kupiłem. Nawet mi nie powiedziałaś "dziękuję", ty ch... jeb... – kontynuował.
Z czasem opinia publiczna poznawała więcej takich zatrważających historii. – Na początku robiłam, to co chciał, bo myślałam, że wtedy będzie dobrze – opowiadała Karolina Piasecka w jednym z wywiadów. – A potem się bałam, byłam naprawdę tak zastraszona. Kiedyś jak nie położyłam dzieci spać o 20:00, tak jak było nakazane, wywiózł mnie samochodem z domu nad jakąś skarpę. Bił mnie, pchał, rzucał w krzaki. Kazał mi zrezygnować z pracy. Kazał obciąć włosy, żeby było widać, że jestem zdrajcą – wspominała ofiara polityka.
Na skutek fali oburzenia Rafał Piasecki najpierw zrezygnował z członkostwa w PiS, a następnie zrzekł się mandatu radnego Bydgoszczy. Przed opinią publiczną na początku reprezentował go przede wszystkim mecenas Piotr Bartecki, który przyjął "odważną" taktykę obrony swojego klienta. Adwokat tłumaczył, że Rafał Piasecki maltretował żonę "wołając o miłość". Sięgnął też po argument matematyczny. Tłumaczył, że "są tylko cztery nagrania z ostatnich czterech lat", co daje średnią jednej awantury rocznie.
Później Rafał Piasecki postanowił ocieplić swój wizerunek ogłaszając założenie fundacji "Dobro za zło". – Mimo wszystko nie chowam głowy w piasek. Ta fundacja będzie może taką formą odkupienia – stwierdził. Były członek PiS nie zamierza jednak wspierać organizacji zajmujących się pomocą ofiarom przemocy domowej, czy przekazywać dotacje Niebieskiej Linii, jak mogłaby sugerować nazwa jego organizacji. – Co miesiąc przeznaczę 1000 chlebów świętego Antoniego, żeby móc je rozdawać biednym – wyjaśnił.
źródło: Fakt24.pl