Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu w tym roku nie odbędzie się – a przynajmniej tam, gdzie powinien. Miasto nie chce już imprezy organizowanej pod parasolem TVP, a Jacek Kurski ma nowy wizerunkowy problem. Już pojawiają się pierwsze głosy, że impreza zostanie przeniesiona. Na giełdzie jednak nie ma wielu miejsc, gdzie festiwal mógłby się odbyć. I pewne jest, że będzie to kosztowało Telewizję Polską absurdalne pieniądze.
Strona miejsca zerwała wczoraj umowę na organizację festiwalu w Opolu. Poinformował o tym sam prezydent miasta Arkadiusz Wiśniewski. "Publiczne wycofanie się wielu artystów z udziału w festiwalowych koncertach obniżyłoby znacząco rangę Festiwalu" – uzasadniał. Zaznaczył przy tym, że wypowiedzenie umowy nie oznacza, iż Opole wyklucza współpracę z TVP przy organizowaniu festiwalu w innym terminie.
I zaczęły się spekulacje. Jeszcze wczoraj w kuriozalnym wywiadzie po "Wiadomościach" Kurski żalił się na decyzję władz Opola. – Pan prezydent postanowił zniszczyć festiwal, który był chlubą jego miasta i będzie jeszcze błagać telewizję o powrót do Opola – mówił prezes TVP i zapowiedział, że będzie domagać się od Opola wielomilionowego odszkodowania.
Albo Kielce, albo... Kielce
Na ten moment realne jest, że festiwal odbędzie się, ale w innym miejscu. Ale giełda miast, w których może do tego dojść, jest bardzo ograniczona. Wydaje się bowiem niezbędne, aby w danym mieście władze sprzyjały Prawu i Sprawiedliwości. A takich prezydentów czy burmistrzów jest niewielu, ponieważ partia Jarosława Kaczyńskiego ostatnie wybory samorządowe w miastach przegrała z kretesem.
Z większych miast, w których rządzi PiS (lub osoby sprzyjające tej partii) są tylko w zasadzie... miasta i tak małe. To m.in. Łomża, Biała Podlaska, Nowy Sącz czy Siedlce. W tym "towarzystwie" wybijają się Kielce, którymi rządzi Wojciech Lubawski. Kandydat niby niezależny, ale z poparciem Prawa i Sprawiedliwości.
O tym, że Kielce mogą być w grze, napisał na Twitterze poseł PiS Dominik Tarczyński. A właściwie to nawet pochwalił się, że "dał radę" załatwić organizację festiwalu w tym mieście. Co istotne, Tarczyński, zanim został posłem, przez wiele lat działał w stolicy województwa świętokrzyskiego. Później potwierdził swoje informacje w rozmowie z Wirtualną Polską, choć był już ostrożniejszy w osądach. – To jest tylko taki wstępniak - powiedział. A sam tweet… zniknął.
Pomysł kiepski, wykonanie jeszcze gorsze
– Tam jest pisowski prezydent, więc jest to możliwe – mówi mi osoba, która jeszcze do niedawna miała wysokie stanowisko kierownicze w TVP. – Ale to jest tak żałosne… Ciekaw, kto tam ma wystąpić, skoro tyle osób się wycofało – dodaje.
– Trochę im się w tyłkach podpaliło (Kurskiemu i jego świcie, czyli m.in. Staneckiemu, Bortkiewiczowi czy Gajewskiemu – red.), bo myślę, że się tego nie spodziewali. Więc wszystko jest ad hoc robione. A w trzy tygodnie nie da się zrobić dobrego festiwalu (Kurski zapowiadał, że festiwal odbędzie się w zbliżonym terminie do planowanego – red.) – zauważa.
– W Opolu mieli się instalować od wczoraj, bo to wszystko wymaga czasu. A już mają praktycznie tydzień w plecy – kontynuuje i zwraca uwagę na inny problem: finansowy. – Nie ma żadnych zarezerwowanych noclegów, więc będą ich doić na maksa. Jak przy Sylwestrze (organizacja sylwestrowej imprezy TVP w Zakopanem była bardzo droga – red.). Kurski oczywiście, żeby się ratować, będzie szastał gotówką. I Opole zamiejscowe nie dość, że będzie kiepskie jak nigdy, to jeszcze drogie jak nigdy.
Im później, tym drożej
Rzeczywiście, organizacja wydarzenia tej rangi to olbrzymie koszty. Choćby kwestia organizacji noclegów. W Opolu miało wystąpić kilkudziesięciu artystów. W skład jednej grupy często wchodzi kilka osób. I już tutaj pojawiają się więc wysokie koszty. W samych Kielcach nie ma hoteli pięciogwiazdkowych, ale nocleg dla jednej osoby w czterogwiazdkowym obiekcie to 200-300 złotych. Co prawda na razie w kontekście kieleckiego festiwalu mówi się jedynie o Janie Pietrzaku, Andrzeju Rosiewiczu i Jerzym Grunwaldzie, ale przecież lista artystów nie może się zakończyć na nich.
A nie ma co liczyć na przesadne zniżki, ponieważ jest już blisko terminu. Samo przenocowanie gwiazd – gdyby się pojawiły – w dobrych warunkach to koszt kilkudziesięciu lub nawet kilkuset tysięcy złotych. Zwłaszcza, że pod Kielcami działa jeden pięciogwiazdkowy hotel. Ale tam cena noclegu zbliża się do tysiąca.
Do tego dochodzą setki osób pracujących przy organizacji festiwalu i to nie tylko w jego trakcie – chodzi również o osoby, które już wcześniej pracują przy jego organizacji. Scena na opolski festiwal powinna być już w trakcie montażu, a sam festiwal miał się odbyć za niespełna trzy tygodnie. Pamiętajmy też, że organizacja festiwalu tej rangi to nie jest zajęcie na tydzień. Przygotowania trwały od wielu miesięcy. Teraz, kiedy Opole "wyłożyło się" na ostatniej prostej, te pieniądze i poświęcony czas zostały zmarnowane.
Jak dzieci we mgle
Ile więc organizacja "nowego Opola" może kosztować Kurskiego, poza środkami, które już spalił w kominku? Na pewno dużo. Ale jak zwraca uwagę w rozmowie z naTemat osoba ze środowiska, która pragnie zachować anonimowość i zna realia organizacji takich eventów, to trudne do oszacowania – głównie dlatego, że wciąż nie wiemy, kto na takim festiwalu miałby wystąpić poza wspomnianą trójką.
– Podawanie kwot jest jednak trudne. Oni (TVP – red.) wg mnie też nie wiedzą, ile to będzie kosztować. Wątpię. Teraz na chybcika patrzy się, jakie jeszcze koncepty można poskładać i pewnie trochę od tego będzie też zależała forma tego koncertu – mówi nasze źródło.
Opole już w minionych latach było drogie. Teraz, z powodu zerwania umowy, może być tylko drożej. – TVP w poprzednich latach dotowała ten festiwal pieniędzmi. To było kilka milionów złotych – tłumaczy nasz rozmówca. I daje do zrozumienia, że Opole, gdziekolwiek się nie odbędzie, zobaczymy albo w Telewizji Polskiej, albo w ogóle. – Rzeczywiście jest tak, jak zresztą mówi Kurski, że nie stać innej telewizji, żeby to zrobić. I on ma rację, choć jest tutaj jakby czarną postacią. Nie można wziąć i przenieść 50-lecia Maryli do Polsatu (miało się odbyć w tym roku w trakcie Opola – red.). Inne stacje mają góra 20 proc. możliwości. Zrobienie festiwalu w amfiteatrze to świetny pomysł, ale kasa (z biletów koszty się nie zwrócą, nawet jeśli Kielce mają większy amfiteatr od Opola – red.). Potrzebny jest sponsor. Może też taką kasę dać samorząd. Nie ma innej drogi. Ze środków własnych prywatnej telewizji takiego koncertu, jak np. 50-lecie Maryli Rodowicz, nie będzie. To się po prostu nie przeniesie na oglądalność i zyski z reklam. Nie sfinansuje samo i to jest rola misyjna TVP.
Kurski zapisał się w historii
– Moim zdaniem ten festiwal nie ma szans odbyć się nawet w Kielcach. Stawiam 60-70 proc., że nic z tego nie będzie. A nawet jeśli Kielce zechcą wyłożyć te parę baniek, to może to zrobić każde inne miasto – uważa nasz rozmówca. – Da się skrzyknąć ludzi, wyobrażam sobie, że raz to się jeszcze uda, są przecież sympatyzujący artyści. To jednak jest karkołomna rzecz. W zasadzie Kurski już przeszedł do historii tego festiwalu. Bo albo zrobi pauzę, jak w stanie wojennym, albo straszny zrobi ten festiwal – dodaje.
I jak przekonuje, nowy opolski festiwal jeszcze może nas zdziwić. – Ja na jego miejscu w sumie bym nie czekał i zrobił festiwal disco polo. Festiwal polskiej piosenki prawdziwej, bliskiej ludziom. Bo teksty o muzyce patriotycznej tam odbieram jako żarty. On z disco polo zrobił swój oręż i to w sumie byłoby nawet oglądane. To jedyna droga, żeby ominąć dużą niechęć w środowisku.