Problematyczne byłoby wykorzystywanie samolotów w misjach ratunkowych. O ile z helikoptera zawieszonego kilkanaście metrów nad wodą można podjąć nawet kilkunastu rozbitków na raz, o tyle samolot musiałby najpierw na wodzie wylądować. – Nie wyobrażam sobie odrzutowca z pływakami, ale ja nie jestem lotnikiem – śmieje się komandor. Nie trzeba jednak być
lotnikiem, żeby wyobrazić sobie, jak długo może trwać operacja przygotowania samolotu do startu z łodzi podwodnej. – Trzeba by się wynurzyć, otworzyć hangar, wystawić samolot, rozłożyć w nim skrzydła. To chyba musi trwać przynajmniej kilka minut i wykonanie tego w warunkach bojowych może skutkować wykryciem okrętu, a w konsekwencji jego zatopieniem – komentuje Rowiński.