Z oczywistych przyczyn uwagę Polaków przykuwało przede wszystkim to, jak na szczycie NATO w Brukseli zachowywał się prezydent Andrzej Duda. Cały świat dyskutował jednak przede wszystkim o tym, co wśród przywódców najpotężniejszego sojuszu wojskowego wyprawiał prezydent USA Donald Trump. Najwięcej emocji wzbudził tym, w jaki sposób zadbał, by na obrazkach wypaść na lidera tego grona.
Niech będzie nim fakt, że to nie kadry z Andrzejem Dudą rozpaliły świat. Jeszcze gorzej wypadła amerykańska głowa państwa. USA to największa armia NATO, więc dotąd żaden amerykański prezydent nie musiał specjalnie dbać o to, by stać na czele przywódców sojusz, także w sensie fizycznym. Miał tę pozycję zarezerwowaną. Jednak jaki jest Donald Trump, każdy wie i widzi. Nikogo nie słucha, co chwila okazuje komuś brak szacunku i trudno się z nim porozumieć. Nic więc dziwnego, że w kuluarach szczytu w pewnym momencie znalazł się na marginesie grupy prezydentów, kanclerzy i premierów.
Ale przecież jego dewizą jest "America first"... Rzucił się więc do przepychania między przywódcami, a na koniec siłą odepchnął idącego na przedzie Milo Đukanović, czyli premiera przystępującej właśnie do NATO Czarnogóry. Co prawda Donald Trump skutecznie wyszedł na czoło, ale przy okazji wyszedł też na zwykłego głupca.