W historii dyplomacji takie wystąpienia zdarzają się bardzo rzadko. Prezydent Francji Emmanuel Macron ponad głową prezydenta Donalda Trumpa i przedstawicieli jego administracji zwrócił się do zwykłych Amerykanów z przesłaniem klimatycznym. – Uczyńmy naszą planetę znowu wielką – podkreślił Macron w języku angielskim. Zaprosił jednocześnie amerykańskich "naukowców, inżynierów, przedsiębiorców, odpowiedzialnych obywateli" do Francji. Wcześniej USA zapowiedziały, że nie wdrożą podpisanego w Paryżu porozumienia klimatycznego, które ma przeciwdziałać globalnemu ociepleniu.
Decyzja Trumpa i słowa prezydenta Francji odbiły się szerokim echem na świecie.
To się w dyplomacji zdarza bardzo rzadko
– To jest niebywałe w dyplomacji. Ale nie do końca chyba zostało zrozumiane. Bardzo rzadko się zdarza by prezydent jakiegoś państwa w oficjalnym wystąpieniu mówił w języku innym niż swój ojczysty i kierował przemówienie bezpośrednio do obywateli innego państwa, ponad głową szefa tego państwa – podkreśla w rozmowie z naTemat dr Janusz Sibora, badacz dziejów dyplomacji i protokołu dyplomatycznego.
– W historii ostatnich stu lat było tylko kilka takich przypadków na czele ze słynnym przesłaniem Lenina do światłych robotników Niemiec, Francji i Anglii oraz słynnym posłaniem delegatów na pierwszy zjazd NSZZ "Solidarność” do robotników w Europie Środkowo-Wschodniej, które tak zirytowało władze komunistyczne - tłumaczy dr Sibora.
Prezydent USA nazwał je "zabójczym dla miejsc pracy" i zarzucił mu, że dyskryminuje amerykańskich "pracowników, pracodawców i podatników", a faworyzuje np. Chiny czy Indie. Trump zapowiedział też "zupełnie nowe porozumienie na warunkach uczciwych wobec Stanów Zjednoczonych".
Oburzenie Francji i Niemiec
USA będą jednym z trzech krajów, które nie wdrożą porozumienia klimatycznego (podpisało je 195 krajów). Decyzja oburzyła m.in. prezydenta Francji, który nagrał specjalne 3-minutowe wystąpienie do Amerykanów i umieścił je w sieci. W języku angielskim mówi, jak bardzo ważne jest dbanie o środowisko. – Jeśli nic nie zrobimy, nasze dzieci będą znały świat migracji, wojen i deficytów. Niebezpieczny świat. Nie chcemy takiej przyszłości – podkreślił.
Wyjaśnił, że w szanuje decyzję Trumpa, ale uważa, że to poważny błąd, "tak dla Stanów Zjednoczonych, jak dla całego świata”. Następnie zwrócił się bezpośrednio do Amerykanów: – Francja w was wierzy, świat w was wierzy. Wiem, że jesteście świetnym narodem – zaznaczył.
Na koniec sparafrazował hasło z kampanii wyborczej Trumpa i stwierdził: "make our planet great again" (sprawmy, by nasza planeta znów była wielka).
We wspólnej deklaracji kanclerz Niemiec, prezydenta Francji i premiera Włoch wydanej po decyzji Trumpa europejscy liderzy podtrzymali swoje jednoznaczne poparcie dla porozumienia z Paryża. Jak to ujął Macron: "USA odwróciły się od świata. Ale nie ma planu B, bo nie mamy planety B”. Angela Merkel zadzwoniła do Trumpa z wyrazami głębokiego ubolewania.
– To jest nowa jakość w stosunkach międzynarodowych, nie tylko w stosunkach Europy z USA – ocenia dr Sibora.
Poruszenie na świecie
Coraz więcej krajów z dezaprobatą komentuje decyzję Trumpa. – Jesteśmy głęboko rozczarowani decyzją władz federalnych Stanów Zjednoczonych. Kanada niezmiennie pozostaje zaangażowana w walkę ze mianami klimatu i wsparcie czystego rozwoju ekonomicznego" - napisał w oświadczeniu premier Kanady Justin Trudeau.
Chińska rządowa agencja zwraca uwagę, że trudno będzie znaleźć inny kraj, który będzie mógł przejąć dawną rolę Stanów Zjednoczonych jako lidera w walce z ociepleniem klimatu. Chiny i USA to państwa emitujące do atmosfery najwięcej gazów cieplarnianych.
Jeszcze ostrzejsze słowa pod adresem Trumpa padły wśród rodzimych komentatorów. Jak podała "Gazeta Wyborcza" były doradca kilku prezentów David Gergen mówił w CNN, że "USA odwraca się od reszty świata". - To jeden z najbardziej haniebnych momentów w naszej historii - stwierdził. Ocenił decyzję Trumpa jako "groteskowo nieodpowiedzialną".
Szef banku Goldman Sachs po raz pierwszy skorzystał z Twittera, by wyrazić swoją opinię na te temat.
Bernie Sanders, demokratyczny kandydat na prezydenta, nazwał decyzję Trumpa hańbą i abdykacją amerykańskiego przywództwa.
Trumpa krtykują nawet niektórzy gubernatorzy i burmistrzowie stanów w USA. "Hillary Clinton zdobyła 80 proc. głosów w Pittsburghu. Pittsburgh jest razem z resztą świata i będzie wypełniał porozumienie paryskie" - napisał burmistrz Pensylwanii Bill Peduto.
Krytyka Trumpa w USA
Wycofując się z porozumienia paryskiego, Donald Trump postąpił wbrew najbardziej zaufanym doradcom: sekretarzowi obrony Jamesowi Mattisowi, sekretarzowi stanu Rexowi Tillersonowi i swojej córce Ivance Trump, którzy namawiali go, by tego nie robił.
– A gdzie są nasi przywódcy? Dlaczego głosu nie zabiera polski prezydent, czy polska premier? – pyta dr Sibora. – Oczekiwałbym, żeby jak dzieje się coś ważnego na świecie Polska zabierała głos – podkreśla ekspert.
Umowa paryska weszła w życie cztery dni przed wygranymi przez Donalda Trumpa wyborami prezydenckimi. Przestanie obowiązywać USA w 2020 r., akurat w trakcie następnej kampanii prezydenckiej.
– Dla Polski decyzje USA nie będą miały wielkiego znaczenia, bo w tym zakresie jesteśmy zależni od ustaleń na poziomie Unii Europejskiej, a te mogą być co najwyżej zaostrzane. Trump nie jest w stanie odwrócić trendu w kierunku dekarbonizacji ani w Europie, ani na świecie – powiedział "Gazecie Wyborczej" Aleksander Śniegocki, kierownik Projektu Energia i Klimat w think tanku WISE-Europa.
W przyszłym roku kolejny szczyt klimatyczny odbędzie się w Katowicach. Przewodniczyć mu będzie polski minister środowiska Jan Szyszko.