Beata Szydło i jej rząd twardo stoi na stanowisku, że Polska nie przyjmie ani jednego uchodźcy, a imigranci to prawdziwe źródło terroryzmu i narastającego radykalizmu islamskiego. Mamy jednak rok 2017, ale jeszcze kilka lat temu zdanie Beaty Szydło na temat obcokrajowców i imigrantów było zupełnie inne.
O nieugiętej postawie Polski w obliczu
problemu uchodźczego słyszymy od ponad półtora roku. Dzisiaj też uchodźcy i imigranci swoje miejsce znaleźli w
przemowie Beaty Szydło, którą wygłosiła w Auschwitz. Dobrze jednak, że istnieją archiwa, dzięki którym można przypomnieć, szczególnie politykom, co mówili jeszcze kilka lat temu na dany temat. I tak też jest w tym przypadku.
W 2007 roku, obecna premier wyrażała oburzenie, że "polskie prawo może być tak bezwzględne i bezduszne, ażeby traktować osobę skrzywdzoną, upokorzoną i zaszczutą tylko przedmiotowo?" Dalej mówiła o tym, że "dziwi w tej chwili taka bezduszność i obojętność, i umywanie rąk przez kolejne instytucje". Potem dodała jeszcze - "Jesteśmy takim krajem, w którym tego typu przypadki powinny budzić szczególną refleksję, ponieważ przez wiele dziesięcioleci, my również poniewieraliśmy się po świecie w poszukiwaniu wolności i pracy". Sprawa dotyczyła Nigeryjki Janet Johnson, która w 2007 roku przyjechała do Polski i padła ofiarą handlu ludźmi. W jej sprawie interweniował wtedy ówczesny Rzecznik Praw obywatelskich Janusz Kochanowski.