Abonament węglowy w dłuższej perspektywie nie rozwiąże problemów polskiej energetyki.
Abonament węglowy w dłuższej perspektywie nie rozwiąże problemów polskiej energetyki. Fot. Jan Zamoyski / AG
Reklama.
Jak już pisaliśmy w naTemat, rząd ma pomysł, by każdy Polak co miesiąc przy opłacaniu rachunku za prąd dopłacał dodatkową kwotę tytułem abonamentu węglowego. Dokładna kwota jeszcze się nie pojawiła, a już budzi wielkie emocje. I słusznie, bowiem abonament ten to nic innego, jak drenowanie portfeli obywateli, kłopoty Polski na arenie międzynarodowej, a w dłuższej perspektywie problemy energetyczne kraju, że o kłopotach ze smogiem i degradacją środowiska nie wspomnę. Przy czym perspektywa ta wcale nie jest taka odległa.
W skrócie cała koncepcja wygląda tak, że pieniądze zbierane z tytułu abonamentu mają być przeznaczane na finansowanie nowych elektrowni węglowych i wsparcie już istniejących. Rządowi eksperci przekonują, że tylko w ten sposób unikniemy w przyszłości problemów z niedoborem energii. Problem w tym, że budowa nowych elektrowni nie rozwiąże problemów, a jedynie przysporzy nowych.

Walka z wiatrakami

Przede wszystkim powietrze w Polsce będzie jeszcze bardziej zanieczyszczone. Energia powstająca ze spalania węgla nie jest i nigdy już raczej nie będzie ekologiczna. Owszem, nowoczesne elektrownie węglowe mają montowane bardzo wydajne filtry, jednak mimo tego do atmosfery nadal emitowane są trujące gazy. Należy się spodziewać, że powietrze stanie się jeszcze cięższe od smogu. A przecież trzeba pamiętać, że tej zimy alerty smogowe przez wiele tygodni nie schodziły z czołówek serwisów informacyjnych, a maseczki antysmogowe stawały się dla wielu artykułem bez mała pierwszej potrzeby.
Budowa nowych elektrowni przetwarzających węgiel na energię tylko tę sytuację pogorszy. Rozwiązaniem byłoby szersze zastosowanie odnawialnych źródeł energii, ale w tym zakresie rząd PiS akurat nie ma się czym pochwalić. Nie tylko nie powstają nowe wiatraki, ale też mogą zostać rozebrane te już istniejące. Wszystko za sprawą nowych przepisów, które określają minimalną odległość budowy takich instalacji od siedzib ludzkich.
Uczciwie trzeba przyznać, że wiatraki to nie jedyny ekologiczny sposób pozyskiwania energii, można wykorzystywać jeszcze energię słoneczną lub budować elektrownie wodne. Ale pamiętajmy, że Polska to nie Meksyk, dni pochmurnych i deszczowych jest tyle w roku, że ciężko opierać na panelach słonecznych bezpieczeństwo energetyczne kraju. Ktoś w PiS uznał, że łatwiej oprzeć na węglu.
Zagrożenie bezpieczeństwa i suwerenności
Problem w tym, że to spojrzenie bardzo krótkowzroczne. Węgiel w Polsce po prostu się kończy. – W ciągu 20 lat w Europie skończy się epoka węgla brunatnego – twierdzi Aleksander Śniegocki, kierownik Projektu Energia i Klimat. Śniegocki podkreśla, że co prawda zdaniem geologów mamy w Polsce bardzo duże pokłady węgla brunatnego, ale w praktyce ciężko go będzie wykorzystać. Żeby kopalnia była rentowna powinna działać przynajmniej 40-50 lat, tymczasem wobec zaostrzającej się polityki UE w zakresie ochrony środowiska, wszystkie kopalnie węgla brunatnego na terenie Unii mają zostać zamknięte do 2050 roku.
Pomysł, żeby stare i nowe elektrownie będą wykorzystywały włącznie węgiel kamienny też nie jest najlepszy. Jak podkreśla Śniegocki, na to sens wyłącznie w przypadku możliwości zapewnienia stałych dostaw surowca do elektrowni. Tymczasem w Polsce co roku importuje się około 10 mln ton węgla, bo polskie kopalnie nie są w stanie zapewnić wystarczającego wydobycia. Śniegocki podkreśla, że z czasem deficyt polskiego węgla będzie coraz większy i grozi nam, że już w ciągu kilkudziesięciu jedynym źródłem energii będzie wiatr hulający nad głową.
Alternatywnym rozwiązaniem jest pogwałcenie przez rząd PiS unijnych porozumień klimatycznych i budowa nowych kopalni węgla brunatnego. Takie rozwiązanie narazi jednak kraj na duże problemy na forum unijnym. – Trzeba liczyć się z koniecznością bardzo wysokich kar – twierdzi Śniegocki.
Nasi rozmówcy podkreślają, że ewentualna decyzja rządu wprowadzająca abonament węglowy ma charakter wyłącznie polityczny. Z jednej strony zjednuje partii rządzącej poparcie górników, z drugiej podoba się wszystkim tym, którzy z satysfakcją obserwują politykę „wstawania z kolan”, polegającej głównie na tym, że na forum Unii Europejskiej co chwila otwieramy kolejne fronty, na których walczymy do upadłego.
I choć takie słowa jak „suwerenność” politycy Prawa i Sprawiedliwości odmieniają przez wszystkie przypadku kilka razy dziennie, to w przypadku polityki energetycznej sprawa zdaniem fachowców wygląda dokładnie odwrotnie. PiS swoimi decyzjami dotyczącymi węgla i odnawialnych źródeł i energii nie tylko nie czyni Polski suwerenną, ale w dłużej perspektywie stawia nas na marginesie Europy. – Albo skazuje nas na zależność od zagranicznych dostawców węgla, w tym Rosji – przekonuje Śniegocki. A abonament węglowy będzie niczym więcej, jak kolejnym ukrytym podatkiem, które w żaden sposób nie sprawi, że będzie się żyło lepiej.