
Andrzej Duda uwielbia dowcipy – zwłaszcza te swoje. Przekonaliśmy się o tym już kilka razy. Ale wbrew obiegowej opinii nie zawsze jest tak, że ten, kto się śmieje z własnych żartów, jest... sami wiemy jaki. Choć oczywiście coś jest na rzeczy. – Powodów takiego śmiechu może być kilka – mówi w rozmowie z naTemat satyryk Krzysztof Materna. Bardziej dosadny jest Krzysztof Skiba: – Według psychologów w ten sposób można ukryć brak pewności siebie.
REKLAMA
To nie jest żaden przypadek, tu już powstaje pewna prawidłowość. Wszyscy wiemy, że Andrzej Duda jest "na swój sposób" zabawny, o czym świadczą tysiące memów z nim, zresztą nowe ciągle przybywają. Duda w roli "śmieszka" czuje się wyjątkowo pewnie.
Problem w tym, że wyjątkowo często śmieje się z własnych dowcipów. Za pierwszym razem było co najmniej… strasznie. Jeszcze w maju prezydent rozbawił bowiem sam siebie wierszem o… agresji hitlerowców. – Są tematy trudne, pan prezydent Macron powiedział, że są tematy trudne, ale co mnie bardzo ucieszyło, bo przecież ja też mam świadomość, że są tematy trudne, jak to powiedział kiedyś poeta, są w ojczyźnie rachunki krzywd – powiedział Andrzej Duda na konferencji prasowej po szczycie NATO w Brukseli. I wpadł w dziki śmiech.
Śmiech niezręczny, gdyż prezydent rozbawił sam siebie nawiązaniem do wiersza Władysława Broniewskiego z kwietnia 1939. O tytule "Bagnet na broń". Data i tytuł nie są przypadkowe. Utwór powstał z powodu żądań Hitlera wobec Polski.
Drugi przykład jest dość świeży i na szczęście już znacznie bardziej sympatyczny. Duda miał udzielić wywiadu na antenie Telewizji Republika, ale nie dał się przedstawić prowadzącym rozmowę. Zrobił to sam w stylu rasowego prezentera telewizyjnego. No i zaczął się śmiać, choć tym razem zaraz za nim również pozostali – co w sumie nie dziwi, bo rozmawiał ze swoimi zwolennikami.
Ocenia się łatwo
Obiegowa opinia o śmianiu się z własnych żartów jest dość jasna. Osoba, która tak postępuje, odbierana jest co najmniej jako... osobliwa. Przecież chyba każdy z nas kojarzy przynajmniej jedną taką sytuację, choćby jeszcze z lat szkolnych.
Obiegowa opinia o śmianiu się z własnych żartów jest dość jasna. Osoba, która tak postępuje, odbierana jest co najmniej jako... osobliwa. Przecież chyba każdy z nas kojarzy przynajmniej jedną taką sytuację, choćby jeszcze z lat szkolnych.
Ktoś opowiada dowcip, czasami zaczyna się z niego śmiać nawet jeszcze w trakcie opowiadania (przez co najczęściej inni już w ogóle nie wiedzą o co chodzi, ewentualnie śmieją się ze śmiechu, a nie dowcipu), a jeśli śmieje się z niego już po opowiedzeniu go, pozostali milczą. Zaczynają się nerwowe ruchy oczami, pojawia się konsternacja, w końcu wszyscy się rozchodzą. Albo pojawiają się złośliwości wobec opowiadającego.
Zresztą wystarczy spojrzeć na niektóre komentarze pod naszymi tekstami o śmiechu Dudy:
Ale niektórzy "fachowcy" są ostrożniejsi w swoich osądach – np. Krzysztof Materna, według którego śmiechu prezydenta nie można tak łatwo oceniać.
– Ja jestem zawsze w kategorii ludzi, którzy muszą poznać psychikę człowieka, zanim go zlekceważą albo oskarżą. Wskazywanie oczywistego powodu jego śmiechu bez wiedzy o jego charakterze, psychice, byłoby po prostu krzywdzące. To tak jak lekarz kieruje kogoś na obserwację, musi sobie wyrobić zdanie – twierdzi satyryk.
Prawda o śmiechu ze swoich żartów
Pytam więc, czy wypada się śmiać z własnych żartów. – Ja uważam, że to zależy od okoliczności, od tego, jak żart jest skomplikowany – odpowiada.
Pytam więc, czy wypada się śmiać z własnych żartów. – Ja uważam, że to zależy od okoliczności, od tego, jak żart jest skomplikowany – odpowiada.
– Niech pan sobie wyobrazi, że usłyszał pan żart i go nie zrozumiał. Ale pan go opowiedział i w trakcie opowiadania doszło do pana, o co chodzi. I wtedy pan się śmieje w sposób naturalny, bo pan zrozumiał – przekonuje Materna. Ale powodów takiego śmiechu jest więcej. Drugi: –Śmiech własny może zapełnić ciszę z drugiej strony, kiedy nikt się nie śmieje. Wtedy tego słuchacza, który nie zrozumiał mojego żartu, wpędza się w taki kompleks. "Widzisz jaki jesteś nierozgarnięty, nie zrozumiałeś, a ja rozumiem i się śmieję".
Jest też powód trzeci: – Może być jeszcze tak, że ktoś jest zadowolony z tego, że jest dowcipny. Wtedy ten śmiech jest trochę inny, ale wyraża taką radość z tego, że ktoś się popisał.
Co wypada komikowi, a co prezydentowi
Ale jest i inna możliwość, o której mówi Krzysztof Skiba. Śmiech Dudy jest przede wszystkim nerwowy i wyraża brak pewności siebie. – Tak, rzeczywiście, jest takie zjawisko (jak śmiech Dudy z własnych żartów – red.). Często pojawia się taki nerwowy uśmiech na jego ustach. Psycholodzy twierdzą, że to jest takie maskowanie zdenerwowania. Jak ktoś się nie czuje pewnie to mówi "hehe, hehe, fajnie jest, nie?". A wszyscy wokół wiedzą, że nie jest fajnie. To może być taka reakcja psychologiczna.
Ale jest i inna możliwość, o której mówi Krzysztof Skiba. Śmiech Dudy jest przede wszystkim nerwowy i wyraża brak pewności siebie. – Tak, rzeczywiście, jest takie zjawisko (jak śmiech Dudy z własnych żartów – red.). Często pojawia się taki nerwowy uśmiech na jego ustach. Psycholodzy twierdzą, że to jest takie maskowanie zdenerwowania. Jak ktoś się nie czuje pewnie to mówi "hehe, hehe, fajnie jest, nie?". A wszyscy wokół wiedzą, że nie jest fajnie. To może być taka reakcja psychologiczna.
– Zasada na scenie jest taka, jeżeli mówimy już o stronie zawodowej, że człowiek, który opowiada dowcipy na scenie, musi zachować powagę. Bo wtedy jest właśnie śmieszny. Osobnik, który sam się śmieje ze swoich dowcipów na scenie, jest ośmieszony. A jest różnica między byciem ośmieszonym a śmiesznym.
Pytam więc Skibę, czy sam się śmieje ze swoich dowcipów. – Ja mam dużą ironię do siebie, więc głównie sam się śmieję ze swoich dowcipów. Ale ja nie jestem prezydentem.
