Gdańska prokuratura ponownie umorzyła śledztwo w sprawie obraźliwego wpisu radnej PiS Anny Kołakowskiej, wymierzonego w posłankę PO, Agnieszkę Pomaskę. Chodzi o słowa: "Trzeba to coś złapać i ogolić na łyso". Według prokuratury znieważenia nie było. – Brak reakcji prokuratury w tej sprawie jest absolutnym skandalem. I nie chodzi o mnie. Dziś dotyczy to mnie, ale za chwilę będzie dotyczyło każdej innej osoby – mówi naTemat posłanka PO.
Prokuratura uznała, że radna PiS nie dopuściła się wobec Pani zniewagi. Twierdzi, że to było tylko wyrażenie dezaprobaty. Jak Pani się z tym czuje?
Dla mnie używanie wobec kogoś określenia "to coś" jest zniewagą. Mówienie, że jestem zdrajcą, bo przecież to zdrajców czy osoby kolaborujące w czasie okupacji niemieckiej, golono na łyso, to nawoływanie do przemocy. Uważam, że brak reakcji prokuratury w tej sprawie jest absolutnym skandalem. I nie chodzi o mnie. Dziś dotyczy to mnie, ale za chwilę będzie dotyczyło każdej innej osoby, która znajdzie się w takiej sytuacji.
A widzimy, że ta nienawiść przelewa się też na polską ulicę. To przerażające.
Prokuratura twierdzi, że za zniewagę mogą zostać uznane "uwagi stanowiące inwektywy, skrajnie deprecjonujące porównania" itp., ale tego, co padło z ust radnej PiS w tym nie ma... Mamy nową definicję zniewagi?
Ja wiem, co to znaczyło kiedyś ogolić komuś głowę. Jeśli istotę ludzką nazywa się "tym czymś" to jest to zniewaga. Każda inna interpretacja prokuratury ma na celu uchronić swoją koleżankę z partii. W tej sytuacji kluczowe jest, że po drugiej stronie jest radna PiS, która jest w tej partii bohaterką. I znana jest z tego, że regularnie innych obraża.
Dwa miesiące temu zapadł wyrok w Gryfinie wobec hejtera, który mi groził i wyrażał się w niewybredny sposób w stosunku do mnie. Ale sprawa nie była głośna. Po drugiej stronie była osoba, która mnie obrażała, ale nie pełniła żadnej funkcji politycznej. Sprawa zakończyła się bardzo szybko, na drugiej rozprawie. Była prowadzona przez prokuratora i zakończyła się wyrokiem skazującym. Widać, że są sprawy ważne i ważniejsze dla obecnego rządu.
Z czym mamy do czynienia tutaj?
W tym przypadku prokuratura uznała, że słowa radnej nie były wystarczająco obraźliwe, co pokazuje, że jej działania w niektórych przypadkach są bardzo upolitycznione. Bardzo trudno dziś poprosić o jakąkolwiek sprawiedliwość. To bardzo smutne. Z każdą formą nienawiści i przemocy trzeba walczyć. A ten rząd po prostu tego nie robi.
Jeśli ktoś jest z PiS, to będzie przez PiS chroniony. To jest dla mnie sytuacja niebywała. Chyba nigdy wcześniej tak nie było.
Myślę, że w tym przypadku najpierw została postawiona teza, a potem powstało uzasadnienie. W każdej sprawie można każdego krytykować. Ale w tej granice krytyko zostały przekroczone. Dla mnie jest zaskakujące, że prokurator nie zauważył przekroczenia tej granicy.
Pytanie co dalej? Do czego jeszcze będzie można się posunąć, nie ponosząc odpowiedzialności? To jest zły przykład. Ale może być i dobry. Że tego typu przemoc słowną będzie można stosować w prawdziwym życiu.
Niejako usprawiedliwiała to ostatnio Beata Mazurek, Twierdząc, że rozumie atak w Radomiu. Mamy kolejny przykład?
To wszystko wpisuje się w jedno. To, co powiedziała Mazurek, akceptacja dla przemocy na ulicy. Samo to, co się stało na ulicach Radomia. Że można tak po prostu kogoś skopać i te osoby chodzą później wolno, uśmiechnięte, po ulicach.
A gdyby sytuacja była odwrotna? Gdyby radna PO obraziła w ten sposób posłankę PiS? Jak Pani myśli, jaka byłaby reakcja?
Mamy przykłady, kiedy taka agresja dotyczyła polityków PiS i tego samego dnia zajął się nią prokurator z urzędu. Moja sprawa została wszczęta na podstawie zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez Klub Parlamentarny PO. Ale gdy podobne sprawy dotyczyły polityków PiS, sprawą z urzędu zajmowała się prokuratura.
Tak, jeśli sprawa dotyczyłaby polityka PiS znieważonego przez polityka PO, mogłabym się spodziewać, ze dużo chętniej prokurator by się ją zajął.
Co teraz? Sprawa jest już przegrana?
Nie odpuszczę jej. Nie chodzi o mnie. Ja sobie poradzę, mam grubą skórę. Ale uważam, że Anna Kołakowska powinna zostać ukarana. Bo tu chodzi o coś więcej. O pewne zasady i powiedzenie, że nie zgadzamy się na takie praktyki. Że to nie wpisuje się w polską kulturę polityczną i jest niezgodne z prawem. Nie można tak po prostu kogoś zwyzywać. Czy to dotyczy posła, czy zwykłego obywatela, który z polityką nie ma nic wspólnego.
Prawnik podpowiada mi, by teraz złożyć jawny akt oskarżenia. Mogę też zaskarżyć część decyzji, niektóre punkty uzasadnienia, prokuratury. Sprawa będzie miała miała dalszy ciąg w sądzie. Dalej toczy się proces cywilny, który wytoczyłam Annie Kołakowskiej. Następna sprawa jest 17 lipca i mam nadzieję, że to też się rozstrzygnie pozytywnie.