
Z tego wystąpienia płynie parę wniosków. I właściwie – w zdecydowanej większości niewesołe. Aktorka Dorota Stalińska podczas wczorajszej demonstracji przed Sejmem w obronie wymiaru sprawiedliwości swoim wystąpieniem pozostawiła w cieniu wszystkich, którzy przemawiali przed nią i po niej. Jednych wzruszyła, inni zaczęli namaszczać ją na lidera opozycji, a wszystkich to, co stało się przy Wiejskiej, powinno skłonić do refleksji.
Całe to zamieszanie dowodzi, w jak słabej kondycji jest obecna opozycja. I jak desperacko poszukuje lidera. Raz po raz ktoś przywołuje nazwisko Władysława Frasyniuka typując go na twarz ruchu przeciwników PiS, mimo iż on sam deklaruje, że nie ma takiego zamiaru, natomiast chętnie wsparłby partię tworzoną przez młodych polityków dla idei, a nie dla sondaży. Jednak wczoraj zachrypnięty Frasyniuk nie porwał tłumu na demonstracji przed Sejmem. Nie mówiąc już o tych, którzy chętnie byliby liderami zjednoczonej opozycji, ale chyba nawet sami nie wierzą w to, że im się uda. Ani Ryszard Petru, ani Grzegorz Schetyna – patrząc na reakcje – nie zdobyli serc demonstrantów. Show skradła wszystkim aktorka Dorota Stalińska.
Przemówienie było krótkie, ale treściwe. W prostych słowach aktorka przedstawiała to, z czym zapewne zgadzała się większość stojących pod sceną.
PiS nie reformuje, nie remontuje. PiS wysadza, dewastuje i rujnuje.
Jest nas tu dużo, ale dlaczego nie ma tu wszystkich? Dlaczego tak wiele osób mówi: wiesz to tylko kilka lat, jakoś to przeczekamy, damy radę. Potem się to odkręci i odbuduje. Nie! Potem będzie za późno!
Na opiniach, że Stalińska zdeklasowała starych wyjadaczy, się nie skończyło. Wiele osób uznało, że to aktorka powinna stanąć na czele zjednoczonej opozycji.
Z kolei "po prawej stronie internetu" wystąpienie Stalińskiej spotkało się z atakiem. Najostrzej zareagował portal wpolityce.pl pisząc, że Stalińska była "w amoku", że "jątrzyła", a jej wystąpienie było "perfidne i obrzydliwe", bo aktorka powołała się na słowa Jana Pawła II.
Sama bohaterka tego zamieszania przyznaje, że nie spodziewała się, iż swoim wystąpieniem przed Sejmem wywoła aż taką burzę. – Sama jestem w szoku, że to aż taki odzew wywołało – mówi mi w krótkiej rozmowie i prosi o telefon kiedy indziej, bo jest ciągle w biegu. – Z powodu tego przemówienia zawaliłam inne rzeczy i muszę to szybko nadrobić – tłumaczy.
A zajęć jej rzeczywiście nie brakuje. Wprawdzie w filmach występuje już rzadko (jej największe role to m.in. "Krzyk", "Bez miłości", czy "Miłość ci wszystko wybaczy" z lat 80.), ale w teatrze jest obecna cały czas. W tej chwili gra choćby w "Na czworakach" w Teatrze Polonia Krystyny Jandy – spektaklu w reżyserii Jerzego Stuhra.
Dorota Stalińska to wulkan – aktorstwo i praca w fundacji to wciąż nie wszystko. Od ponad 20 lat z przerwami artystka działa w samorządzie. W latach 94-98 była radną Milanówka i radną sejmiku ówczesnego województwa warszawskiego. Teraz, od 2014 r., jest radną Sejmiku Województwa Mazowieckiego. Wszyscy ci, którzy dziś wołają: "Stalińska na lidera" powinni wiedzieć, że aktorka wcale bezpartyjna nie jest. W sejmiku reprezentuje PSL. Co więcej, dwa lata temu z list Polskiego Stronnictwa Ludowego kandydowała do Sejmu, ale bez powodzenia.
